Wiktor Piątkowski opowiada o „Miłości do kwadratu" i współpracy z Netflixem [wywiad]

09-02-2021
Wiktor Piątkowski opowiada o „Miłości do kwadratu" i współpracy z Netflixem [wywiad]
fot. Monika Szałek
Już w czwartek odbędzie się premiera pierwszej polskiej komedii romantycznej Netflixa „Miłość do kwadratu", w której zobaczymy Adriannę Chlebicką („Kontrola") oraz Michała Banasiuka („Płynące wieżowce"). Główną bohaterką komedii jest prowadząca podwójne życie modelka Monika. Jej życie zmienia się, gdy poznaje popularnego dziennikarza i kobieciarza.
Autorem scenariusza pierwszej polskiej komedii romantycznej jest Wiktor Piątkowski, czyli pomysłodawcą i współscenarzystą „Watahy", pierwszego oryginalnego serialu wyprodukowanego przez HBO w Polsce. Piątkowski jest też pierwszym Polakiem, który współtworzył oryginalny serial dla niemieckiej telewizji („Just Push Abuba", ZDF). Jako scenarzysta, headwriter, szef redakcji lub script doctor współtworzył ponad 600 odcinków seriali wyprodukowanych i wyemitowanych przez największe telewizje w Polsce (m.in. TVP, TVN, Polsat, HBO, Canal+). Współpracuje również jako scenarzysta i producent kreatywny z czołowymi europejskimi producentami. Wiktor Piątkowski jest także producentem filmów dokumentalnych („Nie dotykając gór"), krótkometrażowych („Reset") i seriali („Lullaby" współprodukowany z Endemol Shine Italy i Black Sheep Films z Francji oraz „Penelopes" rozwijane wspólnie z Sputnik Vostok z Rosji).
Właśnie w serwisie Youtube na kanale Netflix Polska ukazał się zwiastun Twojego filmu. Jak narodził się pomysł na tę produkcję?
Wiktor Piątkowski: Pierwszy pomysł przyszedł mi do głowy już prawie 10 lat temu, a potem przez pewien czas dojrzewał, aż w końcu razem ze współautorką, Marzanną Polit, zaczęliśmy go powoli rozpisywać. Wszystko zaczęło się od pytania o relacje damsko-męskie i o to, czego naprawdę szukamy w naszych partnerach. Gdy rozpoczynaliśmy pracę nad projektem, sam stałem przed pewnymi dylematami, przed którymi stoi główny bohater filmu.
Jak rozpoczęła się Twoja współpraca z jedną z największych platform filmowych na świecie?
Wiktor Piątkowski: Prywatnie jestem wielkim fanem Netflixa i ich oryginalnych produkcji, dlatego jak tylko ogłosili chęć wejścia na europejskie rynki, od razu wymarzyłem sobie, że pewnego dnia podejmiemy współpracę. Chyba mieszkałem jeszcze w Niemczech, kiedy udało mi się odbyć pierwszą rozmowę z przedstawicielem Netflixa, jeszcze wtedy zarządzającym działaniami europejskimi z LA. Od tamtego czasu miałem okazję przedstawić Netflixowi kilka swoich projektów filmowych i serialowych, a „Miłość do kwadratu” była pierwszym, przy którym udało nam się podjąć współpracę.
Jakie rady chciałbyś przekazać osobom, które rozpoczynają przygodę w branży filmowej? Jak działać, aby osiągnąć swoje wymarzone cele?
Wiktor Piątkowski: Od ponad 10 lat szkolę scenarzystów i pomagam wejść na rynek osobom rozpoczynającym przygodę z pisaniem filmów i seriali. Na pierwszych zajęciach zawsze powtarzam, że kariera scenarzysty bardziej przypomina maraton niż sprint. Efekty naszej ciężkiej pracy mogą przyjść po wielu latach, dlatego trzeba być cierpliwym i nie poddawać się pomimo wielu trudności, które napotyka się na swojej drodze. Na przykład musiało minąć aż 8 lat od wymyślenia serialu „Wataha” do momentu, w którym mogłem zobaczyć go w telewizji HBO, a po drodze miałem wiele kryzysów i momentów zwątpienia, ale bardzo cieszę się, że nie poddałem się wtedy, bo nie powstałby serial, który przez wielu uznawany jest za kultowy.
Czy podczas pisania scenariusza miałeś już pomysł, kogo chciałbyś obsadzić w poszczególnych rolach? Czy priorytetem było, aby dać szansę mniej rozpoznawalnym aktorom?
Wiktor Piątkowski: Pisząc scenariusz staram się nie myśleć o konkretnych aktorach. Nasza praca zwykle trwa miesiące lub lata, a do realizacji może dojść jeszcze dużo później, dlatego ewentualne typy obsadowe mogłyby się mocno zestarzeć. Na koniec to i tak zazwyczaj reżyser z producentami podejmują decyzję, ale jestem bardzo wdzięczny moim partnerom przy „Miłości do kwadratu” za dołączenie mnie do tego procesu i uważam, że udało nam się dokonać świetnych wyborów. Mieliśmy tu jednak wspaniałego partnera w postaci przedstawicieli Netflixa, bardzo otwartych na nieoczywiste i odważne propozycje obsadowe.
Czy Twoim zdaniem świat coraz chętniej otwiera się na polskich aktorów? Którzy przedstawiciele sceny młodego pokolenia Twoim zdaniem w przyszłości mają szansę, by osiągnąć międzynarodowy sukces?
Wiktor Piątkowski: Wydaje mi się, że dzięki wejściu na polski rynek globalnych graczy takich jak Netflix, polscy aktorzy mają niespotykaną wcześniej szansę zaistnienia na międzynarodowych rynkach. Miliony fanów „Queen’s Gambit” na całym świecie wiedzą kim jest Marcin Dorociński. Wydaje mi się, że już niedługo wybiją się kolejne osoby z Polski. Osobiście jestem wielkim fanem talentu Adrianny Chlebickiej i Mateusza Banasiuka, którzy wcielili się w głównych bohaterów „Miłości do kwadratu”. Wydaje mi się, że już niedługo odniosą wielki sukces na międzynarodową skalę.
fot. Monika Szałek
Do tej pory specjalizowałeś się w tworzeniu scenariuszy seriali fabularnych. Jak narodził się pomysł, by tym razem zaprezentować widzom komedię romantyczną?
Wiktor Piątkowski: Zaczynałem swoją przygodę z pisaniem od scenariuszy filmów fabularnych, ale żaden z tych pierwszych tekstów nie został niestety zrealizowany, a jednocześnie mój pierwszy w życiu pomysł na serial przerodził się w wielką produkcję HBO, dlatego postanowiłem iść bardziej w stronę seriali. Od ponad 11 lat prowadzę firmę szkolącą i zatrudniającą scenarzystów. Praca przy serialu daje szansę budowania większych zespołów i współpracy z większą liczbą autorów. Studiowałem też w Berlinie, Londynie i Kopenhadze bycie tak zwanym showrunnerem, czyli głównym scenarzystą serialu, stąd pojawiło się sporo projektów serialowych w Polsce i za granicą, w które zaangażowałem się. Mam nadzieję, że niektóre z nich już niedługo będzie można obejrzeć w telewizji i na platformach streamingowych. Poza tym, mimo iż często piszę kryminały, thrillery czy dramaty, to uwielbiam komedie i zawsze chciałem napisać komedię romantyczną. Nie bez znaczenia jest też fakt, że od kilku lat prowadzę zajęcia z pisania komedii romantycznych i uznałem, że dobrze byłoby mieć też coś swojego zrealizowanego w tym gatunku, co mógłbym pokazać studentom.
Jaki był przełomowy moment w Twojej karierze filmowej?
Wiktor Piątkowski: W 2014 wyjechałem na pewien czas z Polski i uczyłem się od jednych z najlepszych scenarzystów i producentów z USA i Europy. Bardzo dużo dała mi praca w zespole scenariuszowym prowadzonym przez Jamesa V. Harta, scenarzysty m.in. „Draculi” w Francisa Forda Coppoli czy „Hooka” Stevena Spielberga. Nasz serial z elementami fantasy pisany dla czołowego producenta z Włoch niestety nie powstał, ale praca z Jimem była przełomem w mojej karierze. Tak samo obserwowanie moich innych mentorów, tj. Franka Spotnitza („Archiwum X”, „Człowiek z Wysokiego Zamku”) czy Grahama Yosta („Speed”, Justified”) dało mi bardzo pozytywnego kopa. Nauczyłem się od nich nie tylko warsztatu, ale przede wszystkim profesjonalnego podejścia do zawodu scenarzysty.
Czy w przyszłości napisane przez Ciebie filmy będzie można zobaczyć na wielkim ekranie?
Wiktor Piątkowski: Nikt z nas nie wie, jak zmieni się branża filmowa po pandemii. Jako wielki miłośnik kina mam nadzieję, że wciąż będziemy równie chętnie oglądać filmy na wielkim ekranie. Poza tym napisałem ostatnio kilka scenariuszy, które mam nadzieję, że już niedługo przerodzą się w filmy i będzie można zobaczyć je w kinach.
Wataha osiągnęła ogromny sukces. Jak wspominasz pracę przy tej produkcji?
Wiktor Piątkowski: Na „Watahę” patrzę jak na swoje pierwsze dziecko, dlatego ten projekt będzie zawsze zajmował szczególne miejsce w mojej pamięci, mimo iż od kilku lat nie jestem już z nim związany. Gdy razem z moimi współautorami, Krzysztofem Maćkowskim i Kamilem Chomiukiem, rozpoczynaliśmy pracę, miałem 25 lat i jeszcze niewiele wiedziałem o pisaniu seriali. Tzw. złota era seriali dopiero powoli rozpoczynała się. Studiowałem jeszcze wtedy scenariopisarstwo w łódzkiej filmówce i pamiętam, że nie mieliśmy żadnych zajęć z pisania seriali. Wszystkiego uczyłem się wtedy oglądając wielokrotnie międzynarodowe produkcje, rozkładając je na czynniki pierwsze, analizując, a następnie próbując swoich sił. Na pewno jest wiele rzeczy, które teraz zrobiłbym inaczej, ale wydaje mi się, że „Wataha”, jak każdy debiut, ma swój niezaprzeczalny urok i autentyzm.
Który z teoretyków scenopisarstwa zrobił na Tobie największe wrażenie? Kim się inspirujesz? Miałeś okazję poznać m.in. James’a V. Hart’a, Grahama Yost’a oraz Frank’a Spotnitz’a.
Wiktor Piątkowski: Wydaje mi się, że uczestniczenie w warsztatach prowadzonych przez legendarnego Syda Fielda było takim przełomem i dało mi podstawy teoretyczne, z których cały czas korzystam. Natomiast od każdego z wymienionych praktyków starałem się coś zaczerpnąć. James jest niesamowitym wulkanem energii i stworzył autorską teorię struktury fabuły wynikającej z konstrukcji bohatera. Graham potrafi w magiczny sposób wykrzesać maksimum kreatywności ze wszystkich osób, z którymi współpracuje, a Frank to prawdziwy człowiek renesansu, który potrafi jednocześnie prowadzić prace literackie w dwóch wielkich międzynarodowych serialach, nadzorując do tego produkcję trzeciego. Pracowałem też dla producentów takich seriali jak „Freud”, „Lilyhammer” czy „Gomorra”. Ale też wielką inspiracją są moi przyjaciele i koledzy ze studiów w Berlinie. Pamiętam jak kiedyś spotkanie przy piwie z dwójką z nich i żarty z właściciela wynajmowanego przeze mnie wtedy mieszkania przerodziły się w serial „Just Push Abuba” wyprodukowany dla ZDF. Teraz Jana Burbach i Niko Schulz-Dornburg są czołowymi scenarzystami w Niemczech i pracują już nad swoimi kolejnymi projektami dla Netflixa. Gdy co roku spotykamy się przy okazji festiwalu w Berlinie, dogryzają mi, że jako jedyny z naszego teamu nie mam na swoim koncie produkcji dla Netflixa. Na szczęście już niedługo dzięki „Miłości do kwadratu” to się zmieni.
Zobaczcie zwiastun „Miłości do kwadratu":
FacebookInstagramTikTokX