5 ważnych filmów w życiu aktorki Magdaleny Popławskiej [WYSOKA PIĄTKA]

Autor: Monika Kurek
03-03-2024
5 ważnych filmów w życiu aktorki Magdaleny Popławskiej [WYSOKA PIĄTKA]
Magdalena Popławska
Ceniona polska aktorka. Ma na koncie role w produkcjach takich jak „39 i pół”, „Wataha”, „Czarna owca”, „Prime Time”, „Osiecka”, „Szadź”, „Brokat” czy „Zielona granica”.
Obecnie możemy oglądać ją w serialu „Kiedy ślub?”, czyli szczerzej i bezpośredniej opowieści o życiu współczesnych 30-latków. Punktem wyjścia jest rozstanie głównych bohaterów – Wandy (Maria Dębska) i Tośka (Eryk Kulm jr), którzy byli ze sobą przez 13 lat. Bohaterowie nie tylko próbują rozstać się dobrze, ale także ułożyć sobie na nowo życie. A początki, jak wiadomo, bywają trudne i burzliwe… W tym serialu znajdziecie tutaj cringe’owego humoru, stereotypowych bohaterów i nierealistycznego scenariusza, który brzmi, jakby został napisany przez ChatGTP. „Kiedy ślub?” to prawdziwa życióweczka.
Magdalena Popławska wciela się w rolę Leny – aktorki teatralnej i filmowej, która jest ekranową partnerką Tośka w jego pierwszym, poważnym debiucie filmowym. „Jest niesamowicie inteligentna, ale nie umie uwolnić się od toksycznych relacji. Lubi być obiektem pożądania, nie potrafi rozmawiać, jednocześnie przy tym nie flirtując” – czytamy w przewodniku po bohaterach serialu.
mat. pras. Canal+
Przy okazji premiery „Kiedy ślub?” zapytaliśmy Magdalenę Popławską o 5 filmów jej życia.
Proszę mi zrobić ten quiz za parę lat (śmiech). To było ciekawe. Nie robię takich podsumowań na co dzień, a warto czasem zatrzymać się i pomyśleć, co nas zbudowało. Wydawało mi się, że oglądałam te filmy w różnych etapach mojego życia, a okazuje się, że wszystkie są z końcówki lat 90. Wtedy odkryłam kino. Wybrałam filmy z okresu dojrzewania, siedemnastu, dwudziestu lat… powiedziała nam aktorka.
Sprawdźcie 5 filmów życia Magdaleny Popławskiej.
1/5
Drżące ciało (reż. Pedro Almodovar; 1997)
Od tego filmu zaczęła się moja miłość do Hiszpanii, ale przede wszystkim do Almodóvara. Ta jego fascynacja kobietami. Jest prawdziwym feministą. Robi filmy o kobietach silnych, emocjonalnych, pełnych pasji, które nie są dodatkiem do męskiego świata. One są tym światem. To jest moje marzenie zawodowe, aby kiedyś u niego zagrać. Zaczęłam podróżować na stopa z przyjaciółmi po Hiszpanii a po latach, będąc już studentką krakowskiej PWST, pojechałam na semestr do Instituto del Teatre en Barcelona w ramach wymiany Erasmus.
Przełamując fale (reż. Lars von Trier; 1996)
Nie lubię komedii romantycznych, dla mnie dobry film o miłości to właśnie „Przełamując fale”. Miłości, dla której poświęci się wszystko, brutalnej, przekraczającej wszystkie możliwe granice, także granice własnej godności. Byłam wstrząśnięta, gdy zobaczyłam go pierwszy raz i jest to jeden z nielicznych filmów, który zobaczyłam kilka razy. W dalszym ciągu lubię, gdy filmy, i na ogół sztuka, powodują u mnie płacz czy ból brzucha. To poszukiwanie katharsis, po którym czujesz ulgę. Płakałam i oglądałam go w kółko.
Funny Games (reż. Michael Haneke; 1997)
Haneke. Uwielbiam. Wychowałam się na tandetnych horrorach typu „Cmentarz zwierząt”, potem namiętnie oglądałam filmy Hitchcocka, więc lubię się bać w kinie. Lubię ten dreszczyk strachu a przede wszystkim zaskakujące zwroty akcji. Haneke jest mistrzem budowania napięcia i opowiadania o przemocy na różnych jej poziomach, o prowokowaniu jej i tłumieniu. Czasem w białych rękawiczkach i bez wytłumaczenia. „Funny games” jest filmem doskonałym. Wielokrotnie się nim inspirowałam w pracy. Ostatnio przy spektaklu „Fobia” Marcusa Ohrna, wspaniałego reżysera teatralnego, którego głównym tematem pracy jest przemoc.
Ukryte pragnienia (reż. Bernando Bertolucci; 1996)
W ten sposób poznałam kino Bertolucciego i odkryłam Jeremy'ego Ironsa. Wspaniały aktor. Pamiętam, jak spotkałam go podczas festiwalu w Cannes i zachowywałam się jak nastoletnia fanka. Jak zobaczyłam, że stoi dwa metry ode mnie, to prawie popłakałam się ze szczęścia. Czasem dobrze zmienić perspektywę. Czasem, gdy widzę, jak ludzie reagują na mnie, albo bardziej na moich kolegów, i dziwię się, że przecież co to takiego, to przypominam sobie tamten moment. Potem oglądałam wszystkie filmy z Jeremym.
Iluminacja (reż. Krzysztof Zanussi; 1973)
To było dla mnie przełomowe kino. Od tamtej pory oglądałam dokumenty i zaczęłam właśnie od polskiej szkoły dokumentu. Do tej pory jest to chyba najbliższy mi gatunek filmowy. I choć wiem, że tam jest też dużo reżyserii, to jednak te prawdziwe twarze i te historie na nich, to jest coś, co dla mnie jako aktorki jest nie do osiągnięcia. Nieustająco podejmuje jednak próby poszukiwania wiarygodności i organiczności.
FacebookInstagramTikTokX