Na pewno każda i każdy z was choć raz w życiu przyjaźnił się z osobą, która na pierwszy rzut oka wydawała się nad wyraz urocza, z którą natychmiast poczuliście „super energię”, a po poznaniu jej poziom serotoniny w waszym organizmie podskoczył jak podczas zakochania. Obopólna miłość nastąpiła od pierwszego wejrzenia, szybko i namiętnie. Miła aparycja i czułe słówka podszyte były jednak jadwabiem – wabiącym urokiem pełnym jadu, którego początkowo nie zdążyliście i nie chcieliście zauważyć. Jad zaczyna sączyć się dyskretnie, subtelnie owijany w koronki hiszpańskie. Od pierwszej chwili naszej „amitié”, przyjaźni, trucizna płynie w przyjaźnianych żyłach, by zakończyć się złamanym sercem, blokami na socjalach, i emocjonalnym wymiotem.   Mnie to spotkało już kilka razy, niestety. Za każdym razem zadawałam sobie pytanie: „Czy przyciągam takie osoby, bo jestem zbyt naiwna? Ufna? Otwarta?”. Dlatego podzielę się z wami obserwacjami, które mogą poniekąd pomóc wam szybciej rozpoznać „faux amis” – fałszywych przyjaciół. Obserwacje i opowieści są wynikiem rozmów ze znajomymi oraz moimi własnymi doświadczeniami. Podzieliłam każdego osobnika na poszczególne typy według cech charakteru, którymi szkodniciele przeważnie się odznaczają. Czasami typy mogą się krzyżować dowolnie, dobór naturalny cech parszywych u pewnych przypadków jest nader silny.   1. Psychofanka Wracając z Berlina na ziemią polską, wracałam z głową pełną planów i marzeń. Byłam bardzo uwrażliwiona na „znaki”. Znaki od niebios, które dawały mi poczucie, że moja decyzja o powrocie jest słuszna. Przed ostateczną przeprowadzką od czasu do czasu przyjeżdżałam do Warszawy, powoli ponownie wchodząc w warszawskie życie towarzyskie. Pewnego wieczoru znajomy zaprosił mnie na imprezę. Zupełnie nie w moim guście była ta zabawa, ale stolik dostaliśmy prześmieszny i dość szybko nawiązałam rozmowę z jedną z dziewczyn przy nim siedzących. Każde wymienione z nią zdanie było ekscytujące. Alkohol dodawał wigoru i podsycał zachwyty. Okazało się, że mamy TE SAME zainteresowania, że nasze plany i pomysły na życie niesamowicie do siebie pasują. Przekrzykiwałyśmy się, rzucając pomysły na wspólną współpracę. Z wielkim entuzjazmem spotkałyśmy się następnego dnia. Przyszłość widziałyśmy razem – złotą, okutą orderami i wszelkimi uniesieniami. Przez dwa miesiące miałyśmy nieustanny kontakt, biznesy się rozwijały, nasza więź także. Obsypywałam ją prezentami (uwielbiam rozpieszczać bliskie mi osoby), zawsze odbierałam telefony, nawet kiedy nie bardzo miałam możliwość rozmowy o jej problemach (z chłopakiem, rodziną i pracą). Sama też powierzałam jej swoje sekrety i opowieści o miłostkach. Byłyśmy zupełnie inne, ale to było w pewnym sensie łączące – ja, szalona artystka z doświadczeniem logistycznym, i ona po studiach ekonomicznych, tabelkowa, ale z wyobraźnią i (pozornym) luzem. Moja kreatywność i jej biznesowy punkt widzenia świata mogłyby być idealną mieszanką do stworzenia wspaniałego projektu. Niestety, tak się nie stało. Moja dynamiczność, nonszalancja i łatwość nawiązywania kontaktów, przede wszystkim z męskimi osobnikami, była dla niej uwłaczająca. Byłam kimś, kim ona nigdy nie mogła się stać. Znajomi szybko zwrócili mi uwagę na jej dziwne zachowanie, docinki i zdania, które powinnam usłyszeć, ale nie słyszałam. Byłam przekonana o naszej przyjaźni i dopasowaniu. X zaczęła naśladować mój sposób ubierania się w stopniu ekstremalnym („Nie nosisz stanika? To ja też nie będę!” albo „A co ty robisz z włosami? Ja: »nic«”, odpowiedzią na moje stwierdzenie było fuknięcie z oburzeniem). W końcu X zaczęła zwracać się do mnie roszczeniowo, mówiąc, bym DZIELIŁA SIĘ z nią moimi męskimi znajomymi i DAŁA JEJ SZANSĘ NA POTENCJALNEGO KOCHANKA, zamiast (według niej) zachłannie samej delektować się mężczyznami (subtelnie podkreślę, że nie tylko różniłyśmy się charakterami, ale także powierzchownością). Ostatecznie skonstatowała, że jest niezbędnem elementem każdego mojego spotkania towarzyskiego, wytykając mi, że nie zabrałam jej na prywatną kolację ze znajomymi. Zaczęłam się lekko bać. Spotkania biznesowe stały się niezręczne. To były raczej pokazy jej własnego ego, zachłannie pragnącego być nie moją partnerką, ale faktycznie mną. Zatajenie spraw biznesowych i komunikacji z klientami (o czym dowiedziałam się po prywatnej inwestygacji) było jawnym dopiskiem do szaleństwa. Kiedy postanowiłam szczerze wyrazić moje zatroskanie o naszą burzącą się relację, zostałam oskarżona o egoizm. Szczególnie ciężki był zarzut, że nie poznałam jej z pewnym sławnym znajomym. Wreszcie odpuściła kłótnie o nasz projekt (koniec końców, został w 100% stworzony przeze mnie i jest sygnowany moim nazwiskiem od kilku lat). Nie pozostawiła jednak za sobą całych mostów. Kiedy uznałam za stosowne i bezpieczniejsze odcięcie jej od moich prywatnych profili social mediowych, zaczęłam dostawać od niej wiadomości z innych profili, maile. X próbowała także zaprzyjaźnić się z moimi przyjaciółmi. Nadal otrzymuję wiadomości z gratulacjami za moje poczynania z widniejącą nadzieją na przywrócenie jej do mojego świata. Kochanie, przykro mi, wybaczam Ci, ale nie licz na to.   2. Miss/Mr. Feel Bad Na pewno każda z was (u mężczyzn chyba zdarza się to rzadziej, choć, panowie, pomyślcie o swoich relacjach z ojcem lub braćmi) spotkała na swojej drodze przyjaciółkę, która w bardzo niedelikatny sposób wkłuwa ci szpilkę przy rozmaitych sposobnościach. Świadomie sprawia ci przykrość, niby to żarcik, niby dobra rada. Odpowiedzi mogą być w różnym stopniu jadowite i w zależności od tego, o czym opowiadasz, brzmią mniej więcej tak:   2.1 Mówisz, że jesteś szczęśliwa, wszystko się układa, poznałaś fajnego faceta. Szkodniciel: Oj, a ja słyszałam, że on podrywa też inne dziewczyny / Wiesz, X kiedyś mi opowiadała, że z nią też chciał się przespać (uwielbiam te informacje… nie obchodzi mnie i nie muszę wiedzieć, co się z kimś działo, zanim go poznałam) / On wcale nie szuka związku (wspaniale usłyszeć to, kiedy świetnie czujesz się w swoim nowym związku, chłop niewinny, a szkodniciółka zaszczepia w tobie poczucie, że coś jest nie tak). 2.2. Mówisz, że masz świetną pracę, publikują twoje artykuły (każdy z was niech identyfikuje się ze swoim szczęśliwym momentem w karierze). Szkodniciel: No, ale ci nie płacą? To nie jest tak do końca praca… / No tak, ale to nie jest magazyn z najwyższej półki / Ach tak? Nie wiedziałam (a ty wiesz, że w szczególności ta przyjaciółka wie o tobie wszystko; jest jedną z pierwszych obserwujących mordek insta stories, nawet kiedy postujesz pijana rozmazane zdjęcia z parkietu o 4:35 nad ranem) / Ach, wszystkich teraz publikują. 2.3. Jesteś w dobrej formie, pracowałaś nad sobą, cieszysz się życiem, świetnie wyglądasz. Szkodniciel: No tak, ale ty zawsze miałaś świetną figurę, nie wszyscy są piękni i chudzi jak ty.   3. Żona (nie dotyczy każdej żony! specyficzne przypadki potwierdzone) 3.1 Rolą życia jest bycie żoną. Bez „ja”, zawsze „my”. Masz fatalny okres ze swoim chłopakiem/dziewczyną, a szkodniciółka na to: „No wiesz, ja i mój »Andrzej« nigdy się nie kłócimy – a ryk o to, jaką filiżankę podać do kawy, słyszysz z kuchni – »Andrzej« jest wspaniałym, troskliwym mężem, w niczym mnie nie kontroluje, wszystko od niego dostaję”, mówi X, flirtując na Whatsappie z kolesiem, którego poznała w pracy. Następnie w środku zdania ucieka z wieczoru, który miał być waszym „girls night”, bo mąż nie umie sobie sam nalać drinka, więc X musi się nim „zaopiekować”. Jest ci przykro, to nie ta sama X, co kiedyś. W dodatku wychodząc patrzy na ciebie jak na sierotkę: „Zrozumiesz mnie, jak znajdziesz swojego »Andrzeja«”. A ty przewracasz oczami i zamawiasz jeszcze jeden kieliszek szampana. 3.2. „Nie mogę we wtorek. »Andrzej« i ja…” / „Nie, nie mam czasu za 3 tygodnie…” / „Muszę spytać »Andrzeja«”. 3.3. Żona bogatego męża – osobliwy wątek. To szkodniciółki, które nie tylko mają już męża, „a ty nie”, lecz także często wchodzą w związek z dużo starszymi od siebie zamożnymi panami. Czują, jakby zaślubiły księcia Anglii. Często taki mezalians to awans społeczny. Twoja Kaśka Nowak staje się Katarzyną de la Merde. Myślisz, że tytuł żony pana Dollara ją uszlachetnił. Podziwiasz: ale klasa, jest życzliwa i szczodra. Ale kiedy zaprasza cię na lunch za 200 euro, widzisz, że ten uśmieszek podszyty jest lekką pogardą: „Ja mogę wszystko. »George« dał mi swoją kartę kredytową. A ty nadal sypiasz z tym biedulkiem artystą? A płacą ci tam dobrze w tej twojej »pracy«?. Bogata żona lubi też porównywać się do ciebie: „Ty jesteś wolna, możesz wszystko, a ja nic nie mogę zrobić cały dzień. Gosposia jest w domu tylko do 15, nie jestem w stanie nic zrobić do tej godziny, a potem muszę znowu zajmować się dzieckiem”. Opowiadasz o romantycznym weekendzie ze swoim ukochanym: byliście na spacerze, gotowaliście razem, poszliście na drinki w sobotę. Na co Katarzyna de la Merde mówi: „Jestem wściekła na Mr Dollara, chyba się z nim rozwiodę”. „A co zrobił?”, pytasz zatrwożona, bo Mr Dollar wydał ci się całkiem miłym gościem. Odpowiada: „No… kupujemy dom w Monaco. Wziął mnie na przejażdżkę swoim astonem martinem, ale wkurza mnie strasznie. Nie zauważył nawet, że mam nowe spodnie. Nic go nie obchodzi”.   4. Dominatrix Jesteś jej przyjaciółką po to, by mogła nad tobą dominować. Jesteś trochę koleżanką, trochę przydupasem. Przy tobie czuje się atrakcyjniejsza, ale nie lubi, jak twoje piękne koleżanki się przy niej kręcą. Nie lubi ich i traktuje je z góry. Do ciebie mówi ostrym tonem, trochę jak do pieska. Jesteś przy niej, żeby ona czuła się pewniej i lepiej. Lubi rozkazywać. „Na imprezę pójdziemy wtedy, kiedy JA CHCĘ. Nieważne, że z kimś się tam umówiłaś. Teraz bawimy się tu”.   5. Depresantka Nieważne, jak dobre masz wieści i jak jej się powodzi, zawsze odpowiada smutną miną, witając się niczym Ross z „Przyjaciół” swoim „Hiii”, które brzmi jak bardzo smutne ziewnięcie. Kiedy próbujesz ją pocieszyć, ona wymiguje się od polepszenia sobie humoru. Lubi być smutna, nawet łykając antydepresanty woli powiedzieć: „Nic na mnie nie działa. Życie jest chujowe, jestem brzydka, nic mi się nie udaje”. Wara od takiej energii!   6. Zawistna sucz Specyficzny typ. Często kryje się pod maską uroczej psiapsióły, a za plecami intryguje, obgaduje, opowiada kłamstewka, uwodzi twojego lubego tylko po to, by cię wkurzyć. Robi sobie z tobą fotki i wstawia na Instagram, bo wie, że prasa cię lubi, lecz przy innych cię obsmarowuje. Tak, jak wielki pies obślinia z radości, ta suka obślinia z zawiści.   Zwykle damsko-damska sprawa Zauważyłam, że szkodniciele(ciółki) występują przede wszystkim w przyjaźniach damsko-damskich. Zastanawiałam się, na jakim tle występowały te wszelkie intrygi i kłótnie. W moim przypadku zawsze była to zawiść o atencję samców. Biologicznie rzecz biorąc, u wielu z nas ewolucja nie postąpiła w sferach seksualno-rozrodczych. Kobiety podświadomie dalej poszukują samca, który je zapłodni, często widząc zagrożenie w innych samicach. Zapytałam o zdanie dr Karolinę Rychter, filozofkę zajmującą się filozofią kultury, a w szczególności związkami literatury i filozofii (przy okazji przepiękną modelkę!):   Trudna i niepewna przyjaźń między kobietami   – Prawdziwa przyjaźń – niepodszyta fałszem, kalkulacją, niezdrową rywalizacją i różnymi nie do końca dobrymi intencjami – jest w ogóle bardzo pięknym i rzadkim zjawiskiem. Pomiędzy kobietami zaś szczególnie rzadkim. Bardzo często lojalność i wspieranie kończą się – tak jak często kończy się według mnie płytki i powierzchowny na polskim gruncie feminizm – gdy na horyzoncie pojawia się jakiś mężczyzna. Bo to mężczyzna jest, niestety, dla większości kobiet ciągle najważniejszym punktem odniesienia – osią ich planów, marzeń, poczucia własnej wartości. Pamiętam, że kiedyś bardzo uderzył mnie fragment przeczytanego w Guardianie felietonu Eleny Ferrante (która zresztą jak mało kto wnikliwie opisuje pogmatwaną naturę kobiecych przyjaźni), w którym pisała, że kobiety we współczesnym świecie nadal muszą się pilnować, by nie być „zbyt” – zbyt ładne, zbyt inteligentne, zbyt niezależne, zbyt odważne, zbyt wspaniałomyślne, zbyt charyzmatyczne, zbyt oryginalne. Owo ,,zbyt”, które w przypadku mężczyzny jest bonusem i drogą do sukcesu, w przypadku kobiety wywołuje agresję mężczyzn i, co gorsza, nienawiść kobiet, zaciekle i bezwzględnie walczących o okruchy władzy i prestiżu, które w tym ciągle męskim świecie im przypadają. Ta walka, poczucie niskiej wartości, przywiązanie do konwencjonalnych pozorów są według mnie kluczem do zrozumienia często niesprawiedliwych i okrutnych wobec osób tej samej płci zachowań kobiet w sferze zawodowej, ale przede wszystkim toksycznych przyjaźni, wszystkich tych ,,frenemy”, koleżeńskich intryg i cichej przemocy, w których, niestety, specjalizują się kobiety. Jeśli nie będziemy się wspierały, jeśli sukcesy innych kobiet będą budziły w nas niepokój, który zaraz musimy zgłuszyć intrygą lub obmową, nadal będziemy zarabiały mniej od mężczyzn, nadal nie będziemy mogły w pełni o sobie decydować, tworzyć własnych wartości, ani być w pełni szczęśliwe.   /tekst: Julia Bosski/   Julia Bosski – socjolog amator, obserwatorka świata, twórczyni berlińskich Obiadów Czwartkowych i założycielka kulturalnego salonu warszawskiego „U przyjaciół kilku”, snob intelektualny, dziennikarka, aktywistka kulturalna.