Czołowi aktorzy i reżyserzy wybrali filmy dekady. Benedict Cumberbatch wskazał polskie dzieło

Autor: Monika Kurek
20-12-2019
Czołowi aktorzy i reżyserzy wybrali filmy dekady. Benedict Cumberbatch wskazał polskie dzieło
fot. wikipedia
Grudzień to czas podsumowań, zwłaszcza, że zbliża się koniec nie tylko 2019 roku, ale i całej dekady. Wyjątkowo interesujące zestawienie przygotował portal filmowy TimeOut, który poprosił różnych znanych aktorów jak Benedict Cumberbatch ("Sherlock"), Antonio Banderas ("Ból i blask") czy Saoirse Ronan ("Lady Bird") oraz reżyserów jak m.in. Taika Waititi ("Get Out"), Edgar Wright ("Baby Driver"), Sam Mendes ("Skyfall") czy Bong Joon-ho ("Parasite") o wybór ulubionych filmów dekady.
Dzięki rankingowi, który szybko stał się niezwykle popularny wśród miłośników kina, możemy dowiedzieć się, jakie filmy oglądają czołowi twórcy oraz z jakiego powodu wybrali właśnie te produkcje. Przykładowo, Benedict Cumerbatch znany z roli Sherlocka Holmesa, wskazał jako swój ulubiony film dekady "Zimną Wojnę" Pawła Pawlikowskiego.
Zobaczcie, które filmy minionej dekady przypadły do gustu słynnym aktorom i reżyserom:
1/10
"Druhny" - Saoirse Ronan, aktorka
- Bardzo podoba mi się, że wszyscy są zabawni na swój własny sposób, a żarty są nienachalne i trafne. Podoba mi się również, że jest to film o dziewczęcej przyjaźni, a małżeństwo i związek z Chrisem O'Dowd są na drugim planie. Dużą przyjemność sprawiło mi oglądanie pary przyjaciółek, które po prostu cieszą się ze swojego towarzystwa. Dotychczas nikt nie przedstawił tego w taki sposób, więc super, że film odniósł taki sukces. Mam wrażenie, że portret dziewczyn w komediach się zmienił, a bohaterki "Druhen" przetarły szlak dla nas wszystkich. Jestem straszna, kiedy ktoś mnie pyta, jaki jest mój ulubiony film, zawsze odpowiadam: "Zakonnica w przebraniu", "Dirty Dancing" lub "Druhny. Nigdy "Obywatel Kane".
"Śmierć Stalina" i "Uciekaj!" - Taika Waititi, reżyser "Jojo Rabbit", "Thor: Ragnarok"
- Bardzo podobała mi się "Śmierć Stalina", ponieważ to bardzo mądry film. Świetną decyzją było pozwolenie aktorom na mówienie w ich własnych akcentach, które nie wpływają w żaden sposób na odbiór filmu. Dla mnie nie zrobiło to żadnej różnicy. Nadal byłem zszokowany i uważam fabułę za fascynującą oraz porywającą. Inny film, który skradł moje serce, to "Uciekaj!". To jedyna produkcją w moim życiu, podczas której nie mogłam przestać wykrzykiwać tytułu, czyli "Uciekaj!".
"Mad Max: Na drodze gniewu" - Edgar Wright, reżyser "Baby Driver" i "Scott Pilgrim kontra świat"
- W wieku, w którym większość filmów realizowanych przez duże studia przypomina odgrzewaną pizzę, "Mad Max: Na drodze gniewu" jest prawdziwym cudem. Twórca we własnej osobie, George Miller, mający wówczas 71 lat, powrócił do swojego dziedzictwa po ponad 30 latach i jak się okazuje, wciąż ma wiele do powiedzenia. W tym filmie widać nowoczesną wizję współczesnego kina, która musiała prześladować go przez jakiś czas, by finalnie eksplodować na ekranie w epickim stylu. Niczym XXI-wieczny "Dyliżans" z 1939 roku, "Mad Max: Na drodze gniewu" to film przez duże "f". Oglądałem go trzy noce z rzędu i za każdym razem byłem zachwycony, zdumiony i zazdrosny.
"The Social Network" i "Boyhood" - Sam Mendes, reżyser "Skyfall"
- Mam dwa filmy dekady - pierwszy z nich to "The Social Network" Davida Finchera. Jest przede wszystkim niezwykle przewidujący - to film o tym, jak zmienił się świat i jak będzie się zmieniał. To także historia o osobach stojących za wielką polityką oraz chciwości i zemście. Moim drugim filmem dekady jest "Boyhood" Ricka Linklatera, ponieważ opowiada o rzeczach, które naprawdę się liczą.
"Turysta" - Antonio Banderas, aktor
- To film, który bardzo mnie zaskoczył i był naprawdę wspaniały. Możemy wręcz zobaczyć emocje reżysera (Ruben Östlunda), ale nie w sposób wzbudzający niepokój, lecz zaciekawienie. Pamiętam jak zastanawiałem się, co właściwie dzieje się w tym filmie. O co chodzi? Przecież nic się dzieje. Wtedy nagle wydarzenia przyspieszają i byłem bardzo rozbawiony, bo przecież to nie było nawet istotne. Wówczas znów coś się działo, jakieś drobnostki i nagle byliśmy w środku kryzysu, a rodzina przedstawiona na ekranie była zupełnie dysfunkcjonalna. Myślałem sobie: Boże, zaraz wydarzy się jakaś tragedia. Kiedy ten moment nadchodzi, otrzymujemy nagą prawdę.
"Zimna wojna" - Benedict Cumberbatch, aktor
- To taka smutna i przejmująca historia o tym, jak tragiczna i destrukcyjna potrafi być miłość. Została pięknie nakręcona i wykorzystano w niej całą moc kina do przekazywania emocji bez słów - a kiedy słowa nadchodzą, są zaskakujące, niebezpieczne i niespodziewane. To boleśnie romantyczna historia i nie mogę wyjść z podziwu, jak niezwykle zrealizowany jest w "Zimnej wojnie" scenariusz. Byłem totalnie zanurzony w tym świecie oraz relacjach bohaterów. Reżyser, Paweł Pawlikowski, ma naprawdę niezwykłą smykałkę do robienia filmów.
"Złota klatka" - Ken Loach, reżyser "Ja, Daniel Blake"
- Ten film opowiada o ludziach z Gwatemali, którzy wyruszają do Meksyku, bo chcą dotrzeć do Stanów Zjednoczonych. To znakomita produkcja reżysera Diego Quemada-Diez, który pracował jako asystent reżysera przy filmie "Ziemia i wolność" z 1995 roku.
"Irlandczyk" - Richard Linklater, reżyser "Boyhood"
- Ostatnio obejrzałem w jednym tygodniu "Irlandczyka" (po raz drugi) oraz "A Hidden Life" Terrence'a Malicka). Byłem pod ogromnym wrażeniem, że tych dwóch sędziwych już reżyserów nakręciło filmy, w których możemy znaleźć bezpośrednie nawiązania do dzieł, które miały premierę 46 lat temu na tym samym festiwalu New York Film Festival: "Ulice nędzy" (Scorsese) i "Badlands" (Malick). To piękne, dojrzałe i przejmujące dzieła, które mogą wpisać się w kanon klasyków oraz idealnie dopełniają filmografię Scorsese i Malicka. Prawie, jak gdyby cała ich dotychczasowa praca prowadziła właśnie do tych dwóch filmów.
"Szczęśliwy Lazzaro" - Bong Joon-ho, reżyser "Parasite"
- Ostatnio obejrzałem film pewnej żeńskiej reżyserki, Alice Rohrwacher. Kiedy go oglądałem, miałem wrażenie, że mam do czynienia z klasykiem. Czułem się, jak gdybym oglądał klasyczny, włoski film. Był bardzo piękny i poruszający. Ukazał się całkiem niedawno, ale uważam, że wkrótce zostanie uznany za jeden z europejskich klasyków.
"Płomienie" - Robert Eggers, reżyser "The Lighthouse"
- To było całkiem zabawne doświadczenie. Na początku myślisz sobie: to całkiem niezłe, tak, to było dobre. Po wszystkim wsiadasz do tramwaju i myślisz: kurczę, to było naprawdę dobre. Kiedy jesteś w łóżku, nadal nie możesz przestać o tym filmie, a kiedy budzisz się rano, myślisz: wow!.
FacebookInstagramTikTokX