Mało konkretnie? Według magazynu „Vogue” indie sleaze to „niechlujny amalgamat grunge'u z lat 90. i bogactwa lat 80., zwieńczony niemal pretensjonalnym podejściem do stylu retro”.
W stylu kobiet w tamtym czasie, poza wspomnianymi, ciężkimi elementami garderoby, królowały krótkie spódnice, kabaretki, sukienki, trampki z koturnami i kowbojskie buty. Mężczyzn z kolei często można było zobaczyć w rozpowszechnionych przez członków indierockowych zespołów spodniach rurkach oraz koszulkach z nadrukami ulubionych wykonawców. Całym światem zawładnęły fryzury z obszernymi grzywkami.
Ikonami tamtego stylu były m.in. Kate Moss, siostry Olsen, Cory Kennedy, Sienna Miller, Agyness Deyn czy Sky Ferreira oraz członkowie indierockowych zespołów, tacy jak m.in. Pete Doherty z The Libertines czy Alex Turner z Arctic Monkeys.
Pojawiają się głosy, że powrót estetyki indie wiąże się z chęcią odreagowania pandemicznej rzeczywistości. Czyli jest nieco podobnie jak miało to miejsce wcześniej – w przypadku wspomnianego już kryzysu ekonomicznego.
Niektórzy odrodzenia stylu indie doszukują się nawet poprzez powrót do korzystania ze słuchawek z kablem oraz tworzenia celowo prześwietlonych fotografii. W ostatnim czasie możemy zresztą obserwować, w jaki sposób gwiazdy czerpią z mody panującej ponad dekadę temu i przystosowują ją do obecnych realiów. Przychodzą wam do głowy jakieś przykłady?
/tekst: Natalia Neubauer/