„Normalni ludzie” to melancholijna opowieść o trudnej miłości i świetny serial [recenzja]
11-12-2020
„Normalni ludzie” to historia, którą nosiłam w sobie od chwili przeczytania powieści irlandzkiej pisarki, Sally Rooney. Lato, kiedy została wydana, spędzałam w Dublinie – codziennie mijałam miejsca opisywane w powieści, chodziłam tymi samymi ulicami, co jej bohaterowie. Moje miejsce pracy znajdowało się tuż obok kampusu Trinity College, na którym studiowali Marianne i Connell. Pozostając pod ogromnym wrażeniem wrażliwości języka i autentyczności całej historii, jeszcze na długo po odłożeniu książki na półkę czułam pewnego rodzaju pustkę. Bo dobrych historii o młodych, prawdziwych ludziach – takich, z którymi możemy się identyfikować – jest wciąż boleśnie mało. Serial obejrzany wiele miesięcy później, na jednym wdechu, przywrócił wszystkie emocje towarzyszące lekturze powieści. Film na moment wypełnił tę pustkę, żeby na koniec zostawić ją jeszcze większą. Jednak powiedzmy sobie szczerze – „Normalni ludzie” to serial trudny, chwilami niewyobrażalnie smutny. Nie jest to obraz, który poprawia humor czy wprowadza w lekki, przedświąteczny nastrój. Wymaga od widza wiele wysiłku, w zamian daje jednak lekcję na temat zdrowia psychicznego, dorosłości oraz trudnej miłości.

udostępnij