Natalia Kusiak i Natalia Kontraktewicz stworzyły książkę „The Bowl Book", w której opowiadają jak znalazły przyjemność z przygotowywania roślinnych posiłków w miskach i uczą innych jak je przyrządzać. Na codzień fotografka i twórczyni internetowa, tym razem obie jako autorki stworzyły przewodnik dla osób, które chcą zacząć zdrowo się odżywiać, ale nie wiedzą jak się do tego zabrać lub przeraża ich wiele mitów na ten temat. Oprócz przepisów, książka zawiera również rozdziały dotyczące zasad diety roślinnej, popularnych zamienników, podstaw gotowania, przyprawiania i przechowywania jedzenia.  Możemy być pewni, że kupując tę książkę, nie zrobimy krzywdy naszej planecie. Album jest wydrukowany w polskiej drukarni, na papierze z certyfikatem FSC. Autorki wydały książkę metodą niezależnego self-publishingu, czyli bez udziału żadnego dużego wydawnictwa i bez zewnętrznego kapitału. Wysyłka książki rusza 30 kwietnia, ale książkę można zamówić już dzisiaj przez stronę www.thebowlbook.pl. Pierwsze 200 egzemplarzy opatrzonych będzie autografami autorek. Więcej o książce i samych bowlach opowiedziała nam Natalia Kusiak – jedna z autorek.   Dlaczego wybrałyście właśnie bowle? Zgadałyśmy się w czasie pierwszego lockdownu. Mieszkałam piętro nad Natalią i troszkę „nielegalnie" zaczęłyśmy spotykać się na kawę. W praniu wyszło, że obie gotowałyśmy w ten sam sposob. Uważamy, że jest to bardzo przyjemna metoda gotowania i jest świetna, aby wykorzystać wszystko to, co mamy w domu. Rzeczy, o których pomyślałbyś, że w ogóle do siebie nie pasują, są „z innej parafii", za pomocą sposobów przyprawienia i przyrządzenia nagle zaczynają świetnie do siebie pasować. Nie jest potrzebna lista zakupów, na której masz czterdzieści rzeczy. Możesz improwizować i użyć dosłownie wszystkiego, co masz w domu. Jakie były pierwsze bowle, których próbowałaś? Wybór chyba nie był duży? Na początku, kiedy jadłam jeszcze ryby, wybierałam klasyki, które były dostępne. Takie jak na przykład klasyczne bowle hawajskie. Większość jednak zawierała ryby, a ja w końcu zrezygnowałam z jedzenia ich. Każdemu polecam film „Seapiracy" na Netflixie – po obejrzeniu go zaczynam myśleć, że raczej nikt nie powinien ich jeść!     Niektórzy myślą, że taka forma jedzenia zupełnie nie jest dla nich. Co byś przygotowała dla sceptyka, którego chciałabyś przekonać, że bowle są super opcją? Praktycznie każdego przekonają opcje na słodko. Opierają się na owocach, często mrożonych. Nie mają nic z niefajnych rzeczy, których w zdrowym żywieniu staramy się unikać, jak choćby cukru czy śmietany. Mimo tego smakują jak lody! Mamy przepis na bowl na bazie mrożonych bananów, masła orzechowego i pasty miso. Myślę, że on przekona każdego! W książce rozprawiacie się z mitami na temat zdrowego odżywiania. Zdradzisz coś, co może nas zaskoczyć? Olej kokosowy, który przez wiele lat był opisywany w mediach pro zdrowotnych jak płynne złoto – cudowny, bardzo zdrowy itd. Finalnie, po badaniach, okazało się, że pod względem tłuszczy nasyconych jest gorszy od masła. Kolejna ciekawa rzecz dotyczy picia wody. Każdy z nas wie, jak ważne jest regularne jej picie i ile mniej więcej powinniśmy jej pić. Świetną, zaskakującą informacją okazało się to, że do tego bilansu możemy doliczyć wypitą kawę! W książce mamy osobny rozdział, który jest rozmową z dietetyczką. Tam obalamy wiele podobnych mitów. Pierwsza i główna zaleta bowli to według ciebie...? Każdy może robić je pod własne preferencje i smaki. To jest ogromna zaleta. Taka forma podania pozwala – inaczej niż jest to wprzypadku wielu innych dań – dopasować bowl do każdego gustu. /rozmawiał: Daniel Rabiczko/