„Avatar: Istota wody”. Trzynaście lat oczekiwania. Czy było warto? (RECENZJA)
14-12-2022
16 grudnia, po trzynastu latach oczekiwania do polskich kin wchodzi nowa część mega hitu Jamesa Camerona „Avatar: Istota wody". Wielu zwątpiło, że w końcu się doczekamy. Kilkukrotne przekładanie premiery na przestrzeni lat, zamiast wzbudzać wśród widzów coraz to większą ciekawość, raczej stopniowo studził ich entuzjazm. Trzynaście lat to jednak spory okres, szczególnie w świecie kina, wróć… szczególnie w świecie kina sci-fi, bo czy erze Marvela i kolejnych odsłon serii „Star Wars" potrzebujemy wracać na Pandorę?
Sama fabuła wydaje się bardzo prosta. Względny spokój, który na przestrzeni lat zdołali sobie wypracować Jack i Neytiri (w tych rolach znani widzom z pierwszej części Sam Worthington i Zoe Saldana) zostaje zakłócony przez korporacje z Ziemi poszukującej cennych minerałów. Bohaterowie wraz ze swoją rodziną są zmuszeni do opuszczenia wioski i znalezienia schronienia u innych plemion zamieszkujących Pandorę.

Już na etapie wypuszczenia zwiastuna, pierwsza rzecz, jaka rzucała się w oczy to niesamowite CGI, szczególnie w kontekście pierwszej części, która zestarzała się w mało pozytywny sposób. W istocie wody możemy podziwiać ujęcia, w których zadbano o każdy detal. Począwszy od realistycznego (jak na niebieskich kosmitów) wyglądu sylwetek Avatarów, kończąc na koordynacji najmniejszych ruchów. Największą zmianą, którą udoskonalano jest mimika postaci, która w przeciwieństwie do pierwowzoru potrafi oddać najmniejszą emocję. Co jest szczególnie istotne, jeśli weźmiemy pod uwagę, wyjątkowo słaby scenariusz.

udostępnij