Spotkaliśmy się w Warszawie, by porozmawiać o tym, jak wygląda przyszłość kosmetyków bez kompromisów. I dlaczego jej centrum leży dziś nie w Berlinie czy Kopenhadze, ale w Tajwanie.
Czy pamiętasz moment, kiedy zrozumiałeś, że nie wystarczy stworzyć „zielony” produkt? Że cały system – od formuły po fabrykę – musi być bezemisyjny?
Założyłem firmę w 2002 roku – w tym samym roku straciłem oboje rodziców. Oboje zmarli na raka. Pracowali w środowisku nasyconym chemikaliami. To był dla mnie punkt zwrotny. Sam mam wiele alergii skórnych, reaguję na składniki w żelach pod prysznic, szamponach. Wtedy pomyślałem: chcę stworzyć coś, co będzie inne. Coś, co nie będzie kompromisem między zdrowiem a pielęgnacją. Ale z czasem zrozumiałem, że nie chodzi tylko o nasze ciała – chodzi też o środowisko. A najprostszym językiem środowiska jest liczba. W naszym przypadku: zero emisji CO₂.
Zacznijmy od składników. Jak weryfikujecie, co naprawdę jest „naturalne”?
Nie ufamy deklaracjom na papierze. Większość certyfikatów naturalności opiera się na dokumentach, które można po prostu podpisać. Dla nas jedynym dowodem jest badanie laboratoryjne całego produktu. Wkładamy go do analizatora i sprawdzamy skład na poziomie cząsteczek. Tylko tak można powiedzieć: to rzeczywiście pochodzi z natury. I nie chodzi tu o marketing. To po prostu nauka.
By lepiej to zobrazować, weźmy na przykład stoisko z „naturalnymi sokami” – możesz pokazać piękne jabłka, ale czy naprawdę to z nich został zrobiony sok? My udowadniamy, że robimy sok z tych jabłek.
Jak wygląda ekologiczność od strony opakowań?
Od 2017 roku wszystkie nasze opakowania są z recyklingu. A skąd bierzemy szkło? Produkujemy je w jednej z czterech na świecie fabryk, które używają energii elektrycznej, nie paliw kopalnych. Takich miejsc jak nasze w Tajwanie jest zaledwie garstka. A przecież to ma znaczenie –użycie energii eklektycznej, a nie paliwa zmniejsza emisję CO₂ nawet o 80%.
W Polsce często słyszymy: „nie mamy zasobów, żeby przejść na zieloną energię”. Co wtedy?
Tajwan też wciąż korzysta z węgla. Ale nie czekamy na rząd. Własna energia to wolność. Nasza firma O’right ma własne systemy produkcyjne. Jeżeli chcesz tworzyć produkt ekologiczny, nie możesz zapominać o fabryce. Każda kropla naszego szamponu, która trafia do środowiska po spłukaniu, rozkłada się w ciągu 28 dni – nie zostawiając po sobie żadnego śladu ani w wodzie, ani w glebie.
Ważną kwestią jest również transport, ponieważ działania logistyczne również zostawiają ślad węglowy. Natomiast, nasze łańcuchy dostaw też są net-zero. To nie są tylko produkty – to cały system, od A do Z, który jest stworzony z myślą o dobrze dla Ziemi.
Skąd bierzesz motywację po ponad dwóch dekadach pracy?
Tak jak wspomniałem wcześniej – moi rodzice zmarli. Po ich odejściu straciłem potrzebę osiągania sukcesów po to, by ktoś bliski był ze mnie dumny. Została we mnie inna motywacja: chęć zrobienia czegoś, co ma sens nie tylko dla mnie. Chciałem stworzyć biznes, który będzie dobry dla ludzi – ale także nieszkodliwy dla planety.
Z czasem zrozumiałem, że jedno nie wyklucza drugiego. Można robić coś wartościowego dla jednostki i jednocześnie tworzyć zmianę systemową, która służy całemu społeczeństwu. To jest to, co mnie napędza do dziś.
Dodatkowo aktualnie 70 procent mojego czasu spędzam na dzieleniu się wiedzą – z uniwersytetami, firmami, studentami. Wykładam w Azji, w Stanach, występowałem też na konferencjach klimatycznych ONZ. To daje mi ogromną satysfakcję. Kocham inspirować ludzi – nie poprzez wielkie słowa, tylko poprzez konkrety i liczby. Bo kiedy widzę, że ktoś dzięki temu zmienia swoje podejście do produkcji, do życia, do planety – wiem, że warto było.
Masz wskazówkę dla tych, którzy chcą działać ekologicznie, ale nie wiedzą, od czego zacząć?
Zrób dwie rzeczy: przejdź transformację cyfrową i transformację net-zero. I nie próbuj oszukać konsumentów. Dziś każdy może sprawdzić, co jest w twoim produkcie. To nie jest era sloganów. To era faktów.