„Paris, Texas” Wima Wendersa 40 lat później
25-07-2024
40 lat temu świat po raz pierwszy zobaczył ten film na festiwalu w Cannes. Zobaczył i się zachwycił. Później zachwycał się nim Akira Kurosawa, zachwycał się Kurt Cobain. A jak ogląda się „Paris, Texas” dziś? Czy kontekst świata, który tak bardzo się zmienił przez ten czas wywraca sens, przekaz i ładunek emocjonalny dzieła Wima Wendersa?
Chciałbym móc obejrzeć znów „Paris, Texas” zupełnie „na czysto”, jak kiedyś, ale to już nie jest możliwe. Już podczas jednej z pierwszych scen, gdy Walt leci po swojego odnalezionego brata i w samolocie kręci małym, stalowym bączkiem, od razu pojawiają się skojarzenia z podobną sceną z „Incepcji” – czy Nolan zrobił to celowo? Nie da się też uciec od automatycznych skojarzeń z filmami Davida Lyncha, w których występowali ci sami aktorzy, a scena z migającymi światłami na skrzyżowaniu jest jak żywcem wycięta z lynchowskich wizji. To jest przyjemny bagaż widza zgromadzony już po 1984, z którym absolutnie nie chcę się rozstawać. A może to wszystko zasługa Wendersa i wpływ jego filmu na wszystko to, co było później?

udostępnij