10 powodów, dla których warto kupić 119. numer K MAG-a „Paris, Texas”
18-07-2024
Przyznam szczerze, że trochę tęsknię za czasami, kiedy głód wiedzy nie kończył się na „wujku Google’u”, bo go po prostu nie było, i żeby dorównać, a tym bardziej zaimponować kumplom na trzepaku, trzeba było po nocach w całości połykać wszelkie modne i kultowe dzieła. Czy to muzyczne (wówczas dało się je jedynie piracko przegrywać), czy książkowe, czy właśnie filmowe. Z wielką pomocą przychodziły osiedlowe wypożyczalnie kaset wideo, gdzie, o dziwo, zawsze znajdowały się wielkie nazwiska kina. I nie mówię jako boomer, po prostu ten głód poszukiwania i dzielenia się bardzo łączył ludzi. „Paryż, Teksas” niemieckiej legendy, jaką niewątpliwie jest Wim Wenders, to jeden z tych obrazów nadrabianych przeze mnie po cichu, bym mógł nadążyć za rozmowami starszych koleżanek i kolegów.
Ileż frajdy sprawiało rozkładanie podobnych dzieł na części pierwsze, analizowanie, interpretowanie, wyszukiwanie ukrytych symboli czy zwyczajnie wspólne idealizowanie bohaterów. W tym wypadku oczywiście magnetycznej Nastassji Kinski, wyjątkowej aktorki i muzy największych twórców tamtych czasów (Polańskiego, Konczałowskiego, Coppoli, Skolimowskiego, a nawet Avedona), córki znanego i kontrowersyjnego aktora Klausa Kinskiego. To Nastassja najmocniej zapada w pamięć po pierwszym seansie „Paryż, Teksas”. Jej spojrzenie, jej różowy sweterek, jej głos, ona cała… to wszystko stworzyło postać ponadczasową.

udostępnij