Obrazy jak u Polańskiego czy Francisa Forda Coppoli. „Niebezpieczni dżentelmeni” wchodzą do kin [recenzja]
Autor: Karolina Bordo
18-01-2023
Maciej Kawalski, reżyser „Niebezpiecznych dżentelmenów”, ma rozmach. Jego pełnometrażowy debiut został filmem otwarcia jednego z najważniejszych festiwali w tej części Europy, a w obsadzie królują największe nazwiska rodzimego kina – Andrzej Seweryn, Marcin Dorociński, Tomasz Kot. W dodatku „Niebezpieczni dżentelmeni” to ukłon w stronę jednego z najbarwniejszych okresów polskiej historii, a obrazy w filmie przywodzą na myśl legendarne tytuły takie jak „Nieustraszeni pogromcy wampirów” Romana Polańskiego czy „Dracula” Francisa Forda Coppoli. Komedia pełna artystów, błędów i używek od piątku 20 stycznia w kinach.
Głównymi bohaterami filmu Kawalskiego są Tadeusz Żeleński (jeszcze nie Boy; Tomasz Kot), Stanisław Ignacy Witkiewicz aka Witkacy (Marcin Dorociński), Bronisław Malinowski (Wojciech Mecwaldowski) i Joseph Conrad (Andrzej Seweryn). Jego akcja rozgrywa się w 1914 roku, w okresie Młodej Polski, niezwykle płodnym artystycznie i obfitującym w rozrywki wśród bohemy. Obserwujemy to zresztą na ekranie podczas seansu „Niebezpiecznych dżentelmenów”, gdy czworo bohaterów budzi się po imprezie w zakopiańskim domu Witkacego, nie pamiętając zdarzeń minionej nocy. Kolejne elementy układanki prowadzą bohaterów do niewiarygodnych ustaleń, a w intrygę zostają zamieszane nowe postacie, z Zofią Nałkowską, Stryjeńską i Karolem Szymanowskim na czele. Na uznanie zasługuje również świetna rola Michała Czerneckiego wcielającego się w Józefa Piłsudskiego.

udostępnij