Karin Ann: „Zaczynałam od publikowania coverów na Instagramie. Były okropne i byłam zdziwiona, że komuś się podobają” [WYWIAD]

Autor: Monika Kurek
10-11-2024
Karin Ann: „Zaczynałam od publikowania coverów na Instagramie. Były okropne i byłam zdziwiona, że komuś się podobają” [WYWIAD]
fot. IG @karinann
Słowacka artystka Karin Ann kończy niezwykle udany rok 2024 wydaniem swojej wersji kultowego przeboju Chrisa Isaaka „Wicked Game”.
Początkowo piosenka miała jedynie urozmaicić setlistę podczas wspólnej europejskiej trasy koncertowej z wokalistą Mehro. Jednak decyzja o nagraniu „Wicked Game” została podjęta pod wpływem entuzjastycznych reakcji fanów, zarówno podczas koncertów na żywo, jak i później na platformach społecznościowych artystki.
„Wicked Game” w wykonaniu Karin Ann to nie tylko hołd dla oryginału, ale także osobista interpretacja pełna emocji i wrażliwości artystki. Singiel jest podsumowaniem jej tegorocznych sukcesów, w tym wydania debiutanckiego albumu „Through the Telescope”,
Mało brakowało, a nie zrobiłabyś tego albumu.
Kiedy zaczynałam pracować nad nową muzyką w 2022 roku, w ogóle nie planowałam robić albumu. W tamtym czasie miałam małą przerwę od muzyki, wynikającą z mojej sytuacji zdrowotnej. Całe moje życie zmagam się z problemami psychicznymi… Byłam zmuszona zwolnić, myślałam nawet o rzuceniu muzyki. W trakcie przerwy odezwał się do nas producent, z którym mój zespół próbował się skontaktować od jakiegoś czasu. Gdy w końcu się udało, rozmawialiśmy głównie o psach (śmiech).
To dlatego, że był wtedy na spacerze ze swoim psem. Kocham zwierzęta, dorastałam w ich otoczeniu. To nas połączyło. Ostatecznie ustaliliśmy, że zrobimy wspólnie dwie piosenki. Wysłałam mu pewną rzecz, nad którą pracowałam kilka miesięcy wcześniej. Odesłał mi demówkę i od razu wiedziałam, że to jest to. Wpadłam na pomysł zrobienia EP-ki, ale im więcej o tym myślałam… Czułam, że jest to zalążek czegoś, może albumu. Nie wiedziałam, w jakim kierunku chce pójść kierunku ani z kim chcę pracować. To było dziwne, oficjalnie miałam przerwę, ale pracowałam.
Często bywasz w Polsce. Jakie jest twoje najzabawniejsze wspomnienie związane z naszym krajem?
Publiczność w Polsce zawsze jest wspaniała. Mam jednak taką jedną historię… Nie jest szczególnie zabawna, ale od razu o niej pomyślałam. Przed występem na Open’erze miałam zaplanowane próby w Pradze i promo w Warszawie.
W dzień wylotu poczułam się dziwnie. Coś było nie tak, więc odwołałam próby. Przyleciałam do Warszawy i od razu się rozchorowałam. Miałam bardzo wysoką gorączkę, było mi strasznie niedobrze. Złapałam jakiegoś wirusa. W efekcie musiałam odwołać mój występ na Open’erze. To, co jest zabawne to to, że musiałam zostać w Warszawie. Lekarz zakazał mi podróżować, więc przez tydzień tkwiłam w pokoju hotelowym w Warszawie (śmiech). Nie mogłam wychodzić, nie mogłam pojechać na Open’era. Z perspektywy czasu jest to całkiem zabawne. To nie tak, że miałam jakąś śmiertelną chorobę. To był tylko jakiś wirus.
Mam nadzieje, że to nie zniszczyło twojego postrzegania Polski na zawsze.
Absolutnie nie! Mam wspaniałe wspomnienia z Polski. W zeszłym roku występowałam przed Paris Palomą i po koncercie poszłam przywitać się z ludźmi. Jeden z fanów podarował mi malutkiego dinozaura. Dalej go mam. Wszędzie go ze sobą noszę. Na moim Instagramie mam sekcje poświęcone najlepszym momentom z różnych. Zazwyczaj publikuję tam występy, ale po prostu musiałam pokazać światu tego dinozaura.
To jedno z moich ulubionych wspomnień. Innym razem występowałam w Polsce przed My Chemical Romance i byłam w szoku, jak wiele osób znało moje piosenki. To było ogromne zaskoczenie. Po koncercie podeszła do mnie grupa wspaniałych ludzi. Byli bardzo podekscytowani i mieli świetne kolory włosów, w sensie zielono-limonkowe i tak dalej. Sama kiedyś farbowałam włosy w ten sposób, więc od razu poczułam z nimi więź. Mam mnóstwo świetnych wspomnień związanych z Warszawą.
Polski tłum jest bardzo oddany. Minęło wiele lat, nim artyści zaczęli do nas przyjeżdżać.
Ah, całkowicie to rozumiem. Jestem ze Słowacji, gdzie nie ma zbyt wielu koncertów. Ludzie zazwyczaj jeżdżą do Pragi. Ostatnio rozmawiałam ze znajomą o europejskiej publiczności. Zwróciła uwagę, że europejska publiczność jest inna niż amerykańska. A to pewnie dlatego, że dla wielu osób koncerty dalej są nowością. Zwłaszcza koncerty amerykańskich artystów. W Ameryce ludzie są już do tego wszystkiego przyzwyczajeni. Z tego powodu europejska publiczność jest dużo bardziej zaangażowana. Z tą trasą wracam do tej samej hali, w której grałam rok temu z Paris Palomą. Staje się to więc coroczną tradycją.
Poza tym koncerty są drogie. Dla wielu osób to specjalna okazja. Umawiają się z rodziną lub przyjaciółmi, szykują specjalne przebrania.
Gdy dorastałam, bycie fanką oraz chodzenie na koncerty było dużą częścią mojego życia. Zazwyczaj koncerty wiązały się z wyjazdami, więc prosiłam rodziców, aby podarowali mi taki wyjazd w ramach prezentu urodzinowego lub świątecznego. Zawsze było to duże przeżycie. Musieliśmy pojechać do innego miasta, spędzić noc w hotelu, poznawać ludzi, uczestniczyć w koncercie, a potem przez kolejny miesiąc płakać (śmiech). Wiele razy doświadczyłam po-koncertowej depresji.
Teraz już tego nie doświadczasz?
Teraz doświadczam depresji po trasie. Jesteś na koncercie, masz ogromny zastrzyk adrenaliny, a potem wracasz do cichego pokoju. To jak wypadek, uderzenie. Kiedy jestem w trasie, tęsknię za czasem wolnym, snem, rodziną, przyjaciółmi. Dostaję energię od wspaniałego tłumu i członków ekipy, ale także cały czas znajduję się w wysoce stresującej sytuacji. Nagle, pomiędzy tym wszystkim, zdarza się dzień wolny. Powinnam wypoczywać, tylko że nie wiem, jak to zrobić. To wszystko jest bardzo dziwne.
Zagrałaś w filmie sci-fi “Orion” z Andrew McCarthym, Drew Van Ackerem i Debby Ryan. Jak było?
Widziałaś kiedyś filmiki z Tomem Hollandem, na których zawsze mówi coś, czego nie powinien? To ja, gdy mówię o moich projektach (śmiech). Nie potrafię się zamknąć, więc ciągle wpadam w kłopoty. Praca na planie była wspaniała. Zawsze chciałam zrobić niezależny film i w końcu mi się to udało. Filmy niezależne mają w sobie coś wyjątkowego, ponieważ są to projekty zrodzone z pasji. Wszyscy członkowie ekipy wierzą w historię, która opowiadają. To film sci-fi i występuje w nim dwóch aktorów, których oglądałam, gdy dorastałam. Pracowałam z nimi, a nawet udało nam się zaprzyjaźnić, co jest dość niesamowite. Widziałam teasery stworzone pod festiwale, są naprawdę dobre. Moja rola nie jest zbyt duża, ale bardzo podobało mi się wcielanie w tę postać.
Jak sobie poradziłaś na planie?
Zawsze chciałam grać w filmach. Uczestniczyłam w różnych zajęciach z aktorstwa. Z czasem zaczęłam traktować teledyski jak filmy krótkometrażowe. Uwielbiałam wymyślać historie, postacie. Nie było to więc dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Super było pracować nad czymś niezwiązanym z moją muzyką, chociaż jestem zaangażowana również w warstwę muzyczną filmu. Bardzo polubiłam ludzi, z którymi przyszło mi pracować. Są otwarci na pomysły, zarówno pod kątem muzycznym, jak i aktorskim. Nie czułam z ich strony presji.
A ty nakładałaś na siebie dużą presję?
Ciężko się ze mną pracuje, bo zawsze wierzę, że mogę zrobić coś lepiej. Dlatego nie mogę nagrywać sama. Gdybym nagrywała sama, nigdy bym niczego nie skończyła. Potrzebuję kogoś, kto powie: “Hej, koniec. Teraz wyślę ci, to co stworzyliśmy i jeśli nie będzie ci się podobało, to nagramy więcej”. Inaczej nagrywałabym setki kolejnych prób. Artysta jest swoim największym wrogiem. Ktoś powiedział kiedyś, że ludzie stają się lepsi w tym, co robią, ale nigdy nie będą z tego w pełni zadowoleni, ponieważ ich gust również ewoluuje. Gdybyś pięć lat temu zobaczył coś, co robisz dzisiaj, pewnie byłbyś zachwycony.
Dziś jednak jesteś niezadowolony. Gust nigdy nie dorównuje zdolnościom. Stajesz się lepszy, ponieważ otaczasz się różnymi rzeczami. Zawsze będziesz myśleć, że po drugiej stronie czeka coś lepszego. Dziś jestem dumna z tego, co robię. Pięć lat temu nawet nie byłam w stare słuchać muzyki, którą wydawałam. Nie nienawidziłam tego, ale czułam, że to nie jest dobre.
Pokazywanie swojej sztuki światu wymaga dużo odwagi.
Gdzieś trzeba zacząć. Zawsze byłam bardzo uparta. Zawsze wiedziałam, gdzie zmierzam, choć nie zawsze wiedziałam, jak tam dotrzeć. Chciałam wyprowadzić się ze Słowacji, robić muzykę występować w filmach. Zaczynałam od publikowania coverów na Instagramie. Były okropne i byłam zdziwiona, że komuś się podobają. To dało mi wiarę. Warto uświadomić sobie, że w ogólnym rozrachunku nikogo to aż tak nie obchodzi.
Ludzie mają swoje sprawy, swoje problemy. Nikogo nie obchodzi to tak bardzo, jak ci się wydaje. To może brzmieć smutno i zniechęcająco, ale dla mnie to wyzwalające. Jeśli widzisz coś fajnego w sieci, to pewnie pomyślisz o tym raz na tydzień. Nie będziesz myśleć o tym cały czas. Podobnie, jak widzisz, że ktoś zrobił coś głupiego. Nie będziesz myśleć o tym do końca swoich dni. Zapomnisz, bo jest milion innych rzeczy.
Co pomogło ci w budowaniu pewności siebie?
Moda. Zaczęłam ubierać się tak, jak mi się podobało. Wyraziście i odważnie, jak na to, skąd pochodzę. Jestem introwertyczką, więc zawsze myślałam, że będę się czuła przez to gorzej. Zwłaszcza że całe życie zmagam się ze stanami lękowymi. Ale tak nie było. Wcześniej, gdy nie nosiłam tego, co chciałam, martwiłam się o to, jak jestem odbierana przez ludzi. Gdy zaczęłam nosić to, co mi się podoba, myślałam o tym, że mój outfit jest świetny i że to pewnie dlatego wszyscy się na mnie patrzą. Tak to się zaczęło w moim przypadku. Taka sama zasada obowiązuje w muzyce.
Nie ma artysty, który przypadnie do gustu wszystkim. Kiedy się z tym pogodzisz, jest to całkiem wyzwalające. Koniec końców, masz tylko jedno życie i to ty musisz ze sobą żyć. Inni ludzie nigdy nie zobaczą wszystkiego, co dzieje się w twojej głowie. Tylko ty jesteś ze sobą w stu procentach. Po co to marnować? Oczywiście ludzie muszą mieć czas, aby poznać się na tyle, żeby podejmować różne wybory. Często sobie na to nie pozwalają. Musisz spędzić ze sobą dużo czasu, by wiedzieć, dlaczego podejmujesz różne decyzje, dlaczego czujesz różne rzeczy. To przerażające i emocjonalne, ale warto się z tym zmierzyć. Kiedy się poznasz, ustalisz, czego chcesz i zaczniesz podejmować w tym kierunku kroki. To jest coś, co cię uszczęśliwi. Dlaczego marnować swoje życie na pomysły innych ludzi? Wolę żyć, robiąc rzeczy, których nie żałuję.
FacebookInstagramTikTokX