Misha Waks jest antropologiem, który bada relacje rodzinne, tradycje i mechanizmy społeczne dotykające głównie kobiet – w ujęciu globalnym i międzykulturowym. Za narzędzie wypowiedzi obrał sztukę, za pomocą której twórca daje upust własnej frustracji wobec wciąż pokutujących niesprawiedliwości społecznych i ekonomicznych. Jako uczony nie lawiruje jednak po powierzchni problemu, lecz dociera do jego sedna: do tradycji wychowawczych, pozornie niewinnych dziecięcych zachowań czy roli matki. Waks opiera się na badaniach, m.in. tych, z których wynika, że współcześnie zaledwie niewielki procent mężczyzn jest zaznajomiony z budową ciała kobiety, nie wspominając o jej narządach płciowych. W związku z wystawą prezentowaną obecnie przy ul. Chłodnej 20/25 w Warszawie postanowiliśmy zagłębić się w twórczość artysty i poprosiliśmy o krótkie wprowadzenie do swojej sztuki.   Skąd twoje zainteresowanie tematyką tradycji z naciskiem na rodzinę i relacje ogólnie? Na co dzień obserwuję dysproporcje w zarobkach i wiele niesprawiedliwości dotykających kobiety w życiu zawodowym, prywatnym i społecznym. Kobiety traktuje się jak strażniczki domowego ogniska, lecz za swoją niezależność wciąż są szykanowane i oceniane. W jednej z moich instalacji pojawia się symboliczne ognisko ułożone z desek wyrwanych z podłogi, które również ma dwa znaczenia: odnosi się do symboliki opiekunki domowego ogniska oraz kobiety-czarownicy palonej na stosie. Ogniska rozpalane przez strzegących własnej pozycji mężczyzn wciąż płoną, tylko w innej postaci – szykan społecznych czy drakońskich praw skazujących kobiety na cierpienie fizyczne i psychiczne. A to wszystko w imię tradycji oraz boga (zresztą przez tych samych mężczyzn wymyślonego). Spotykam kobiety, które są kompletnie zdominowane przez mężczyzn, a w pracy przestraszone, boją się walczyć o swoje podstawowe prawa. Zastanawiam się, co jest tego przyczyną. Sięgam do dzieciństwa i odnajduję w nim niepozorne elementy męskiej dominacji, takie jak ciągnięcie dziewczyn za warkocze czy niby niewinne podawanie obiadu przez mamę. Wyrastamy w takiej tradycji. Wydaje nam się, że tak już musi być. Te pozornie błahe zachowania i automatycznie powielane schematy przekładają się na nasze życie i późniejszą ocenę rzeczywistości.   „Vagina”, Misha Waks, dzięki uprzejmości artysty   Jak odbierane są twoje działania? Na razie spotykam się z dużym zainteresowaniem i bardzo pozytywnym odbiorem. Dyskusja na temat naszego wychowania i edukacji ożywa. W swoich pracach przedstawiam subiektywny punkt widzenia, starając się zostawić odbiorcę z pytaniami. Dla mnie sztuka jest formą aktywizmu, dlatego szukam tematów aktualnych, w związku z którymi czuję, że moje działania mogą wpłynąć na rzeczywistość, zmienić coś lub sprowokować dyskusję. Jestem wrażliwy na wszelką niesprawiedliwość wobec różnych grup społecznych, degradację naszej planety, problem klimatyczny oraz ciągnący się od kilku tysięcy lat dramat człowieka polegający na zastępowaniu myślenia wiarą. Chciałbym, żeby moje prace inspirowały do działania. Staram się jak najlepiej oddawać w nich sedno różnych zjawisk i problemów, ale pozostawiam też wiele miejsca do interpretacji. Tak, by każdy mógł przeżyć poruszany temat na swój sposób.   Jak się czujesz jako mężczyzna stający w obronie kobiet? Czuję, że mam prawo do głosu jak każdy.   „Ostatni człowiek na Ziemi”, Misha Waks: Nawiązanie do lądowania człowieka na Księżycu („The First Man On The Moon”). Wybieramy się podbijać kolejne planety, a tymczasem ta, na której żyjemy, ulega degradacji. Staram się wyobrazić sobie, co by zrobił ostatni człowiek na Ziemi. Jaki ślad by po sobie zostawił? Ja wywieszam białą flagę na znak poddania się w walce z naszym ego.   Spotkałeś się z wyraźnymi różnicami w odbiorze swojej sztuki ze względu właśnie na płeć? Tak. A wynikają one z tego, że kobiety i mężczyżni mało na swój temat wiedzą tak naprawdę. Jedna z prac na wystawie wywołuje dużo emocji, bo okazuje się, że odkrywam przed kobietami coś, czego nie znają, wpuszczam je do mrocznego świata mężczyzn. Podobne zawstydzenie u mężczyzn wywołuje praca, w której przytaczam wyniki badania pokazującego, jak statystycznie mało wiedzą na temat narządów płciowych kobiet. Bezmyślnie powielane tradycyjne wychowanie, mity, tabu i brak edukacji prowadzą nas na skraj ludzkiej ignorancji, co rodzi rzeczywistość, jaką dzisiaj widzimy.   Do 11 lipca można zobaczyć wystawę zatytułowaną po prostu „Misha Waks” przy ul. Chłodnej 20/25 w Warszawie. A nam pozostaje mieć nadzieję, że artysta wyruszy z ekspozycją w Polskę.