Jak daleko się posuniesz, by cię zauważono? „Chora na siebie” ze świetną rolą Kristine Kujath Thorp w kinach
Autor: KB
07-02-2023
„Chora na siebie” to norweska satyra na rzeczywistość, w której najważniejsze jest bycie zauważonym. W głównej roli obserwujemy 30-letnią Kristine Kujath Thorp, od której nie sposób oderwać wzrok zarówno w dobrym, jak i złym tego słowa znaczeniu, i choć trudno mówić o oryginalności tematu podjętego przez Kristoffera Borgli, w „Chorej na siebie” znajdziemy kilka wdzięcznych aspektów, dla których warto pójść do kina. „Chora na siebie” to nowy film producentów „Najgorszego człowieka na świecie” Joachima Triera.
Szlaki „Chorej na siebie” przetarły takie filmy, jak chociażby niedawny „W trójkącie” Rubena Östlunda czy „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie” Paolo Genovese z Kasią Smutniak z 2016 roku. Ich twórcy w podobny, prześmiewczy sposób zwracają uwagę na absurdy współczesności, takie jak „przyklejenie” do smartfona czy zaślepienie władzą i bogactwem. Z kolei w „Chorej na siebie” reżyser skupia się na pragnieniu bycia zauważonym. Z jakiegokolwiek powodu. Idąc za słowami: „Nieważne, jak o tobie mówią, ważne, by mówili”, poznajemy Signe (Kristine Kujath Thorp) i jej chłopaka Thomasa (Erik Sæther), wschodzącego artystę, który do tworzenia sztuki kradnie meble. Gdy on zaczyna odnosić pierwsze sukcesy, Signe pozostawiona w tyle robi wszystko, by ktoś ją zauważył. Wymyśla, kłamie, szuka sposobów na zwrócenie na siebie uwagi. W końcu trafia na metodę, której mimo niebezpieczeństwa postanawia spróbować.
udostępnij
Polecane