Aleksander Wielki udał się do Synopy w celu porozmawiania z filozofem znanym z publicznego onanizmu. Cynik głosił, że chciałby w podobnie prosty sposób zaspokoić swój głód. Znany był z kompletnej ignorancji wobec majątku, statusu i sławy. Kpił z powszechnego ludzkiego dążenia do sukcesu. Kiedy najpotężniejszy i najbardziej zrealizowany człowiek świata stanął przed leżącym filozofem, zaoferował spełnienie dowolnego życzenia. Mógł obsypać go złotem, ofiarować pałac, uczynić go ministrem, whatever... Usłyszał, że dobrze by było, gdyby raczył spierdalać i odsłonił mu słońce. Aleksander, pozbawiony przerostu ego, zachwycił się jego odwagą i powiedział, że gdyby nie był Aleksandrem chciałby być Diogenesem. Diogenes ciętą ripostą zgodził się, że też wolałby być Diogenesem. Podobnie widownia w Katowicach zaakceptowała drwiny Iggiego z aplauzu jaki mu zafundowała. Na koniec występu artysta dał do zrozumienia, że mikrofon jest jego penisem i wraca do spodni, gdzie jego miejsce. Skonsternowaną widownię zostawił z ogromnym ładunkiem energii i odwagi cynicznego pochodzenia. Aleksander (33 l.) i Diogenes (90 l.), oboje umarli w 323 p.n.e
W czasach instagramowego fałszu, Iggy daje nam przekaz brzydki, bezpośredni i obnażony z interesu. Mieć wyjebane, to droga do wolności dla nas wszystkich, zamkniętych w energetycznych więzieniach dyplomacji i parciu na sukces. Podobnie Aleksander mógł pozazdrościć Diogenesowi wolności słowa i niezależności. Iggy Pop jest absolutnie zajebisty. Bądźmy wdzięczni za tę offowość i kopnięcie w dupę, za zbędne dążenie do nie wiadomo czego, podczas gdy wszyscy jesteśmy tylko pasażerami "la la la la la la la la"
Fucking thank you for reading!