Kiedy w styczniu i lutym zaczęły do nas docierać pierwsze informacje na temat pandemii koronawirusa, nikt jeszcze nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Pierwszy marcowy lockdown był ogromnym szokiem i potrwał niemal trzy miesiące, a w międzyczasie sporo osób zaczęło powątpiewać w istnienie pandemii oraz buntować się przeciw noszeniu maseczek. Choć w wakacje wszystko wydawało się wrócić do normy i rząd poluzował większość obostrzeń, jesień, zgodnie z przewidywaniami, rozpoczęła się pod znakiem drugiej fali koronawirusa. Obecnie wiemy na temat tej choroby już dużo więcej i jak się okazuje, nie u wszystkich objawy są takie same.  Polka mieszkająca w Szwecji, Domka Spytek, opublikowała w internecie swój autorski fotoreportaż na temat przebywania choroby COVID-19, w trakcie której filmowała swoje ciało oraz robiła notatki. W efekcie Spytek udało się stworzyć poruszający obraz choroby, która może dopaść każdego z nas. Bez względu na wiek, stan zdrowia i miejsce zamieszkania. Spytek określa koronawirusa „chorobą czekania", a jej notatki obejmują okres ponad dwóch tygodni. Duże wrażenie robi zwłaszcza opis towarzyszącego jej osłabienia. My tymczasem zapytaliśmy Spytek m.in. o to, jak przebiegała jej choroba i czy nie miała problemów z tym, aby skontaktować się ze służbą zdrowia. Zobaczcie, co powiedziała.      Choroba czekania  Warto zaznaczyć, że Szwecja zdecydowała się na zupełnie inny model walki z pandemią niż Polska. Wiosną nie wprowadzono lockdownu. Zalecano unikania podróżowania i przestrzegania zasad społecznego dystansu oraz zakazano zgromadzeń powyżej 50 osób, lecz np. restauracje oraz szkoły dla dzieci i młodzieży do 16. roku życia pozostały otwarte. W Szwecji nie obowiązywał i wciąż nie obowiązuje nakaz noszenia maseczek, a obecnie lokale gastronomiczne i puby również pozostają otwarte. Zmieniły się za to zasady dotyczące limitu zgromadzeń i wprowadzono kilka lokalnych obostrzeń, choć generalnie rząd wciąż skłania się ku sugestiom i zaleceniom, a nie zakazom. Model szwedzki bywa często krytykowany, ponieważ od początku pandemii z powodu koronawirusa zmarło niemal 6 tysięcy osób. Poniżej znajduje się nasza rozmowa z polską designerką i autorką zestawu do niebinarnej edukacji seksualnej, Domką Spytek:    Jak zaczęła się twoja choroba? Czy od razu zorientowałaś się, że to Covid? Moja choroba rozpoczęła się dość nagle – pewnej soboty (26.09) obudziłam się z bólem głowy i mięśni. Zignorowałam je jednak, wierząc, że są one wywołane przez PMS. Gdy po kilku godzinach mój stan zaczął się pogarszać, zrozumiałam, że dzieje się ze mną coś niepokojącego. Zaczęłam odczuwać ogromne zmęczenie, nie byłam w stanie podnieść się z łóżka i czułam, jakby moja głowa w każdej sekundzie mogła eksplodować z bólu. Przy tym wszystkim niemal natychmiastowo straciłam węch, nie miałam jednak gorączki ani nie kaszlałam. Zaczęłam więc wierzyć, że to tylko infekcja zatok, która nie potrwa tak długo. W jaki sposób skontaktowałaś się z lekarzem i jak wyglądało u ciebie zrobienie testu? W Szwecji, aby dostać się na wizytę do lekarza, najpierw trzeba skonsultować się telefonicznie z pielęgniarką. W ten sposób rozeznaje się czy dany pacjent wymaga natychmiastowej kontroli lekarskiej, czy jest w stanie przejść chorobę w domu, na własną rękę. Podczas pierwszej z takich rozmów zostałam poinformowana o tym, że niezwłocznie powinnam wykonać test na COVID-19, który zamawia się w specjalnej aplikacji i który to dostarczany jest pod domowy adres pacjenta. Cała procedura przebiegła bardzo sprawnie. Test został dostarczony przez kuriera w dwa dni po zamówieniu, a po kolejnych dwóch otrzymałam jego pozytywny wynik. Jak opisałabyś swoje samopoczucie podczas choroby? W trakcie trwania choroby nie myślałam za bardzo o tym, jak czuję się emocjonalnie. Ogromne osłabienie fizyczne sprawiło, że nie byłam w stanie myśleć o niczym innym, jak tylko o skupieniu się na wykonywaniu bardzo prostych czynności. W pewniej mierze dlatego też postanowiłam udokumentować, jak ten proces u mnie wyglądał. Byłam bardzo słaba. Na tyle słaba, że brakowało mi słów.     Dlaczego określasz koronawirusa „chorobą czekania"? Z opisu reportażu:  „Nazwałam to chorobą czekania, bo wciąż się na coś czeka. Na siły, które umożliwią wycieczkę do kuchni, nawspomnienia zapachów albo po prostu na powrót węchu. Zachorowałam na najbardziej tajemniczą chorobętego roku. Wbrew pozorom, nie wszyscy młodzi ludzie przechodzą ją bezobjawowo. Miałam to "szczęście", że covid dopadł mnie tutaj, w Szwecji, gdzie darmowe testy zamawia się z dowozem do domu, a opiekam edyczna jest gotowa, by rzetelnie zbadać każdy przypadek. To moje doświadczenie z ostatniego miesiącazamieniłam w krótki reportaż. Niezależnie od stanu zdrowia czy pory dnia, flmowałam swoje ciało i pisałamo tym, jakie to uczucie mieć tę chorobę w sobie. Powoli wracam. Piszę i wciąż czekam... „ Na małą skali to czekanie dotyczyło mnie i mojego przypadku. Czekałam na siły, na wyniki badań, na karetkę, na powrót do zdrowia, na dzień, w którym znów będę mogła wyjść na spacer. Myślałam też o większej skali – o tym, że cały świat w tym roku poniekąd się zatrzymał. Czekamy na na lekarstwo, na koniec choroby lub na to, by była ona chociaż odrobinę mniej groźna. Czekanie jest częścią transformacji, którą obecnie wszyscy przechodzimy. Czy nie miałaś problemów ze skontaktowaniem się ze służbą zdrowia? Jak już wspominałam, chorobę przechodziłam w Szwecji, gdzie system opieki medycznej działa bardzo sprawnie. Po otrzymaniu pozytywnego wyniku, ponownie skontaktowałam się z lekarzem, by dowiedzieć się, co robić na wypadek pogorszenia mojego stanu. Otrzymałam też telefon od służb medycznych z pytaniem, czy wiem, co robić, czy wiem, że powinnam zostać w domu oraz czy mam choć najmniejsze podejrzenia, gdzie mogłam się zarazić. Tak sprawne i rzeczowe traktowanie sprawiło, że pomimo choroby, czułam się dość bezpiecznie... Co pomogło ci przestrzegać samoizolacji?  Niewątpliwie fizyczne osłabienie całego ciała pomogło mi przestrzegać samoizolacji. Gdy nie ma się sił, by pójść do kuchni po herbatę, nie sądzę, by można było w ogóle myśleć o spacerze na świeżym powietrzu. Jedzenie dostarczali mi przyjaciele, zostawiając je pod drzwiami. Na pewno nie poradziłabym sobie bez tego wsparcia. Jak wyglądał twój powrót do zdrowia? Po czym, poznałaś, że już Ci przechodzi? Będąc w szpitalu usłyszałam, że gdy tylko poczucie osłabienia minie i gdy będę miała znacząco więcej sił niż dotychczas, powinnam odczekać kolejne trzy dni. Dodam, że wówczas przebywałam już w izolacji dłużej niż dwa  tygodnie. Każdego dnia czułam się coraz lepiej, ale w moim przypadku ta poprawa była powolna. Do dziś nie czuję pełni zapachów i miewam bóle głowy. Moje czekanie na powrót do zdrowia nadal trwa. Sprawdźcie autorski fotoreportaż Domki Spytek "choroba czekania. DZIENNIK PRZECHODZENIA PRZEZ COVID-19".