„Zbrodnie przyszłości” Cronenberga [RECENZJA]
09-09-2022
Wyobraźcie sobie świat, w którym człowiek nie odczuwa fizycznego bólu, a ewolucja pcha nas w kierunku pożywiania się plastikowymi odpadami. Teoretycznie brzmi to jak spełnienie marzeń niejednego z nas, brak cierpienia i piętrzących się woreczków plastikowych. Taka właśnie wizja narodziła się w głowie Davida Cronenberga, kanadyjskiego twórcy kina, którego styl zapisał się na stałe w annałach horroru i science-fiction.
Jeśli widzieliście jego „Muchę” z 1986 czy „Wideodrom” (1983) to doskonale wiecie, czego się spodziewać. Jest to kino wyjątkowo obsceniczne, w którym ludzkie ciało poddawane jest wszelkim modyfikacjom, często łączącymi je z autorsko koszmarnymi mechanizmami przyszłości. W „Zbrodniach przyszłości” mamy tego na przysłowiowe pęczki, a sama historia skupiona jest wokół pary osobliwych artystów, Saula Tenserema (Viggo Mortensen) i Caprice (Léa Seydoux). Ten pierwszy potrafi wychodować w swoim ciele zupełnie nowe, tajemnicze organy, które jego partnerka tatuuje i wyciąga na wierzch przy pomocy dziwnego, biomechanicznego panelu, sterującego łożem do dokonywania autopsji.
udostępnij
Polecane