Mówi się, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. A co, jeśli poznaje się ich dopiero w sukcesie? Coraz większa samodzielność i dobrobyt rozwiązują wiele problemów pojedynczo, co zmienia nie tylko nasze potrzeby życiowe, ale i towarzyskie. Szukamy ludzi, którzy motywują nas do dalszej pracy, potrafią wspólnie odetchnąć, ale też świętować razem z nami. Jednocześnie odnalezienie prawdziwej życzliwości i bliskich, którzy potrafią cieszyć się z nami nawet wtedy, gdy powodzi nam się lepiej niż im – to rzadkość. Współczesna presja posiadania własnego „złotego jaja" i poczucie bycia gorszym od bliskich odnoszących sukces sprawiają, że coraz trudniej o szczere wsparcie.
Świat, w którym liczy się codzienne bycie lepszym, mocniejszym i wyższym od innych, osłabia relacje oparte na pomocy i współczuciu. Prawdziwa sympatia i przyjaźń okazują się wtedy, gdy odnosimy sukces, a bliscy nie tylko się z tego cieszą, ale chcą, byśmy zaszli jeszcze wyżej, nawet jeśli sami zostają w tyle. To prawdziwy sprawdzian relacji, bo w świecie przepełnionym zazdrością i przepychankami szczere pragnienie, by ktoś miał lepiej od nas, jest rzadkością.
Zazdrość a maki
Zjawisko społeczne, którego termin został ukuty w Australii i Nowej Zelandii w latach 80. XX wieku – syndrom wysokiego maku – polega na poddawaniu krytyce, niechęci lub atakom ze strony innych osób wyróżniających się w jakiejś dziedzinie i budzących niechęć przez swoje sukcesy. Jednak to nie tylko zazdrość jest powodem tej niechęci, ale raczej fakt, że sukces uwypukla ograniczenia innych.
W kontekście współczesnych realiów, dużej rywalizacji i napędzonego wyścigu ludzi, nazwa zjawiska to metafora wysokich maków jako symbol jednostek wyróżniających się wzrostem i osiągnięciami ponad innymi, a więc stających się naturalnym celem krytyki i działań mających je przyciąć do poziomu grupy.
Jest to forma egalitaryzmu, która prowadzi do ścinania wysokich maków, czyli dyskredytowania osób, które swoimi osiągnięciami wyrastają ponad innych i uważa się je za zagrożenie dla harmonii grupy. Stąd właśnie nazwa syndromu wysokich maków odnosząca się do logiki, która wymaga ścinania zbyt wysokich kwiatów, które rosną ponad innymi, aby inne nie czuły się gorzej.
Syndrom pokazuje, że stare przysłowie o przyjaciołach poznawanych w biedzie wymaga aktualizacji. Prawdziwa przyjaźń dzisiaj ujawnia się wtedy, gdy stajemy się „zbyt wysokim makiem", a nasi bliscy nie próbują nas ściągnąć w dół, lecz z radością patrzą, jak rośniemy. Trafnie ujął to amerykański filozof Elbert Hubbard:
„Istnieje coś znacznie rzadszego, kruchego i dziwniejszego niż talent. To talent rozpoznawania utalentowanych".
Pierwotna rywalizacja
Naturalne środowiska dla syndromu wysokich maków charakteryzują się silną rywalizacją – w polityce czy dużych korporacjach pełnych konkurencji. W ludziach tkwi naturalna tendencja, by nie pozwalać innym zbytnio się wyróżniać. To budzi lęk przed nieznanym i nową niepewnością. Dlatego od dziecka tresuje się nas, by nie kwestionować reguł i bać się wyróżniania. Syndrom nie wynika więc jedynie z czystej zazdrości, ale też z niezdrowej rywalizacji, niskiej samooceny czy – w środowiskach męskocentrycznych – z seksizmu wobec kobiet odnoszących sukcesy. Wtedy osoby wybitne spotykają się z nadmierną krytyką, ogromną presją, minimalizowaniem ich osiągnięć czy zatajaniem ich talentu.
Czerwone jak maki
Mimo że syndrom wysokiego maku nie jest rzadkim zjawiskiem, częściej dotyka kobiet niż mężczyzn. Pokazało to międzynarodowe badanie dr Rumeeta Billana, w którym udział wzięło ponad 4700 respondentek ze 103 krajów. Wyniki wskazują, że kobiety osiągające świetne rezultaty w pracy spotykają się z niesprawiedliwym traktowaniem, a nawet wrogim nastawieniem. Wiele z nich deklarowało, że przez swoje sukcesy napotykają celowe utrudnienia w awansie, zaniżanie wynagrodzeń czy podważanie kompetencji. Jedna z uczestniczek badania przytoczyła historię, gdy jej przełożony skrytykował ją za to, że swoją ciężką pracą sprawiała, iż inni wypadali gorzej na jej tle.
Osoby dotknięte syndromem wysokiego maku doświadczają nie tylko chłodu czy zazdrości ze strony bliskich, ale i licznych trudności zawodowych. Kobiety często relacjonowały, że muszą zmagać się z umniejszaniem ich pracy, wykluczaniem z procesów decyzyjnych, a nawet zatajaniem informacji, aby obniżyć poziom ich osiągnięć.
Co istotne, problem nie dotyczy wyłącznie mężczyzn wobec kobiet. Okazuje się, że sukces kobiet bywa źle przyjmowany szczególnie przez inne kobiety – często stają się one obiektem plotek, krytyki czy podważania kompetencji. To pokazuje, jak silne są tendencje do porównywania się i rywalizacji. Nie wynika to jednak z wrodzonej zawiści, lecz z nabytego lęku o własną pozycję i presji społecznej. W szczególności doświadczenia kobiet wzmacniają mit nieustannej rywalizacji między sobą – o zawodowe traktowanie, uznanie i miejsce w strukturach pracy.
Obawa przed utratą własnej pozycji sprawia, że niektóre z nich umniejszają sukcesy innych, traktując je jako zagrożenie. Kobiety nie rywalizują ze sobą w pracy lub poza nią z powodu wrodzonej zawiści, ale przez nabyty lęk o swoją pozycję oraz presję społeczną, aby się wykazać nie tylko jako pracownik, ale też jako kobieta na tym stanowisku.
To sprawia, że jeszcze trudniej cieszyć się z osiągnięć przyjaciółek czy koleżanek z pracy i dostrzegać w nich motywację. Sukcesy bywają odbierane nie jako inspiracja, ale jako niebezpieczne przypomnienie o własnych brakach.
Jak uciec przed syndromem wysokich maków?
Zazdrość, nienawiść i niechęć wyrastają z niskiej samooceny. Kluczem jest zmiana perspektywy, odnajdywanie inspiracji w sukcesach innych, zamiast traktowania ich jako zagrożenia, ponieważ sukces nie definiuje wartości drugiego człowieka.
Otaczanie się ludźmi, którzy potrafią cieszyć się razem z nami i świętować nasze zwycięstwa, jest równie cenne, co ci, którzy podali rękę w najtrudniejszych chwilach. Jeżeli w pędzie życia ktoś potrafi zatrzymać się chwilę i podać rękę drugiej osobie lub zatrzymać się i docenić ją, tworzy to prawdziwą bliskość, która rodzi się wtedy, gdy patrzymy na drugiego człowieka jak na inspirację, a nie wroga. Właśnie wtedy udowadniamy, że warto walczyć z własnymi słabościami i pielęgnować szczere relacje.