O winach polskich. Brzmi jak oksymoron, choć niesłusznie
18-08-2023
Polskie wino – brzmi jak oksymoron, ale moronami można by nazwać osoby, które go nie docenią. Takich chyba jednak nie ma, ponieważ bukiety otwierające się na podniebieniach dotkniętych zadomowionymi u nas solarisami czy importowanymi szczepami rieslinga urzekają bogactwem aromatów i historiami rodzimych winiarzy.
Niewątpliwie jednym z najpiękniejszych filmów w historii kinematografii jest „Spacer w chmurach” Alfonso Araua z 1995 roku. Owszem, to melodramatyczny wyciskacz łez, jednak z niezapomnianą rolą Keanu Reevesa, który trochę przypadkiem trafia do wielopokoleniowej rodziny winiarzy z Napa Valley. Lokacja filmu, widoki oraz sceny ogrzewania krzewów winorośli przed przymrozkiem robią wrażenie… Do tego muzyka Maurice’a Jarre’a. Niektórzy z polskich winiarzy wprost przyznają, że ten film w jakimś stopniu zainspirował ich do założenia własnej winnicy. W Polsce z połowy lat dziewięćdziesiątych taki pomysł wydawał się szalony – i wprawdzie taki był, jednak już wtedy funkcjonowała legendarna Winnica Golesz założona przez Romana Myśliwca, określanego ojcem renesansu polskiego winiarstwa. Początek tej winnicy sięga zaledwie 1982 roku. Powstała w Jaśle niedaleko ruin zamku Golesz, od którego właściciel zaczerpnął nazwę. To była iskierka na ciemnej pod względem liczby gospodarstw winnych mapie Polski. Obecnie lokalną winnicę znaleźć można w niemal każdym regionie od Podkarpacia po Zachodniopomorskie. Jak podaje strona Winogrodnicy.pl, oficjalnie mamy aż pięćset osiemdziesiąt jeden winnic. Prawdziwym zagłębiem są okolice Zielonej Góry oraz Jasła.

udostępnij