Kilka dni wcześniej opublikowała także radosny kadr w bikini.

„Bardzo dobrze pamiętam 50. urodziny mojej mamy. Pamiętam głośny śmiech, łzy szczęścia. Pamiętam moją matkę pełną życia, radości z powodu okazywanej miłości i pyszności”, wyznała Paltrow.

Tym razem i ona może doświadczyć tego samego uczucia, przejść tę samą drogę, która kiedyś była tak odległa. Swoje doświadczenie opisała na prowadzonym przez siebie blogu.

Moja mantra to „akceptuję”

We wpisie przeczytać można również, że aktorka zmieniła mocno podejście do tego, jak wygląda. Nie dość, że akceptuje swoje ciało, odpuszcza również potrzebę bycia perfekcyjną. Ma dość sprzeciwiania się grawitacji, logice. Po prostu lubi bycie człowiekiem i jest to wartość nadrzędna, wyjątkowa.

„Moje ciało to mapa dowodów na wszystkie przeżyte dni. Blizna po oparzeniu od piekarnika, dawno temu zmiażdżony palec w szybie, narodziny dziecka. Srebrne włosy i drobne zmarszczki. Słońce zostawiło na mnie swoje niebiańskie odciski palców, jakby namoczyło pędzel w ciemnoszarej akwareli, rozmazując go na mojej skórze”, opisała.

Cały wpis ma poetycki, a jednocześnie szczery i prosty przekaz - Paltrow czuje się dobrze ze sobą. Dowodem na to jest sesja zdjęciowa i to jedno z nich, opatrzone jedynie opisem w postaci dwóch gwiazdek i liczbą „50” pomiędzy. Tylko i aż tyle.

Wyświetl ten post na Instagramie

Post udostępniony przez Gwyneth Paltrow (@gwynethpaltrow)

Chciałoby się życzyć każdemu bez wyjątku takiego podejścia, jakie ma wobec siebie Gwyneth Paltrow. Spojrzenia na siebie łagodniejszym okiem, z uśmiechem. Każdy z nas to unikat, trzeba tylko dać sobie szansę.

tekst: Julia Góral