Filozof czy ilustrator? David Shrigley w satyryczny sposób opowiada o człowieczeństwie

10-01-2024
Filozof czy ilustrator? David Shrigley w satyryczny sposób opowiada o człowieczeństwie
fot. Instagram/davidshrigley
„Przywilejem bycia artystą jest to, że możesz robić, co chcesz” – takie motto towarzyszy na co dzień Davidowi Shrigley’owi, zaliczanego do grona najwybitniejszych współczesnych brytyjskich artystów.
Rysunki Shrigley’a, z pozoru bardzo proste i humorystyczne, snują gorzką refleksję o funkcjonowaniu człowieka w świecie. Jego twórczość to przewrotna interpretacja rzeczywistości. Shrigley odziera widza ze wszelkich złudzeń czy prób łagodnego spojrzenia na to, co dzieje się wokół nas.

Rysunkowa wędrówka po zakamarkach ludzkiej natury

To nie są niedbałe bazgroły, ale konceptualne prace, ukazujące życie w jego brutalnej absurdalności. Kiedy patrzysz na prace Shrigleya, od razu masz pewność co do jego wkładu – każdy z nich nosi odcisk jego dłoni i przewodniej inspiracji. Shrigley używa kombinacji farby akrylowej i sztyftu olejnego, aby stworzyć swoje satyryczne komentarze do rzeczywistości. Postacie przedstawiane przez Shrigleya często ukazują egzystencjalne prawdy, które można odnaleźć m.in. w sztukach Samuela Becketta, a sam autor przyznaje, że jest bardziej zainspirowany pisarzami niż innymi artystami wizualnymi.
Shrigley nie podąża ścieżką komercji. Zależy mu na przekazywaniu autentyczności. Jest naprawdę dobry w wynajdywaniu dziwactw i nietypowych momentów z codziennego życia. Z rysunków Shrigley’a wyłania się świat kryzysu człowieka. Za pomocą zaledwie kilku kresek tworzy swojego rodzaju szkice, towarzyszących nam na co dzień kształtów, obiektów, ludzi i emocji. Tę mieszankę warstwy wizualnej oraz tekstowej można by porównać do memów. Człowiek w ujęciu Shrigley’a jest nieco prymitywny, egoistyczny, pozbawiony wrażliwości, jednak Shrigley zdaje się wierzyć, że przy odpowiedniej świadomości i autorefleksji wady te można naprawić.

Wnikliwa obserwacja

„Wszystko musi być takie, jak to się dzieje, inaczej to nie jest dobre” – zaznacza Shrigley. Kierowany tą perspektywą, porzuca patos i rysuje rzeczywistość, taką, jaką widzi, trochę z poziomu człowieka dorosłego, trochę patrząc oczami ciekawskiego dziecka. Shrigley sprytnie operuje symbolami, zajmując się doczesnością i nicością materialnego ciała, jednocześnie przedstawiając humorystyczną interpretację reakcji społeczeństwa na różne zjawiska. Na świat zawsze spogląda krytycznie.
Oprócz obserwacji tego, co na zewnątrz, Shrigley niewątpliwie wnika z swoje wnętrze i choć sam chce się śmiać z ludzkości, nadal pozostaje częścią społeczeństwa, od którego czasem trudno mu się zdystansować. Twórczość Shrigleya to również zapis pytań, które go nurtują i przejmują. Absorbuje go życie, śmierć, miłość, nienawiść, zabójstwo i przypadkowe morderstwo, konflikty na tle rasowym i klasowym, pamięć i zapominanie, które wydobywa z ułomności ludzkiej natury. Nie zapomina też o planecie w stanie destrukcji, fascynującym świecie zwierząt i tym sferom także poświęca uwagę.
Niegdyś zapytany w wywiadzie dla „The Guardian” o to, czy wierzy, że sztuka może uratować świat, Shrigley przedstawił taką myśl:
„To nie jest cel sztuki, ale tak. Podoba mi się pomysł, że mogę zwiększyć uważność i świadomość o problemach globalnych. Sztuka sprawia, że ​​ludzie reagują”.
Może właśnie dlatego warto pochylić się nad twórczością Shirgley’a i zareagować na wartości, które w swoich pracach do nas kieruje?
tekst: Martyna Trojan
FacebookInstagramTikTokX