Do 2050 roku 70% populacji Ziemi będzie żyło w miastach. Dlatego miasta muszą zająć się rolnictwem!
15-11-2017
Nowe oblicze miejskiej dżungli
W czasach, gdy coraz więcej rządów państw rozwiniętych mówi o planowaniu gospodarki zrównoważonej, wizja tej asymetrii wymaga poważnego podejścia. Dla przykładu Holandia już teraz wdraża program cyrkulującej ekonomii (circular economy), by za trzydzieści lat stać się jej liderem. Istotnym zagadnieniem w kwestii przeludnienia miast jest wyżywienie mieszkańców, które prowadzi do prostej konkluzji, że uprawy należałoby przenieść do miast. W Polsce koncept miejskich ogrodów i upraw sąsiedzkich ma wymiar bardzo lokalny, funkcjonuje raczej jako ciekawostka dla prawdziwych pasjonatów. Mekką pierwszych miejskich upraw była Ameryka, a konkretnie Detroit, które dzięki hodowli zrewitalizowało tereny poprzemysłowe. Obecnie prym w tej materii wiedzie Chicago – Chicago Urban Agriculture Mapping Project liczy ponad osiemset farm miejskich. Na tym nie koniec, bowiem międzynarodowe lotnisko O’Hare w Chicago jako pierwsze na świecie wprowadziło moduły do pionowego rolnictwa na budynku terminala. W restauracjach w porcie lotniczym serwowane są potrawy wzbogacone dziesiątkami odmian ziół i warzyw wyhodowanych na miejscu. Innym chlubnym przykładem – tym razem z Europy – jest ogród na dachu słynnego domu La Fayette w Paryżu. To pierwsza prawdziwa uprawa w centrum miasta. Rośliny rosną na tkaninie z wełny i konopi zawieszonej pionowo na ścianach. Technologię opatentował Yohan Hubert, a swój wynalazek nazwał „hydrobiologiczną membraną”. Pionowe mocowanie daje swobodę przy projektowaniu i aranżowaniu dachów, bo nie zabiera przestrzeni, a ponadto sprawdzi się na niewielkim tarasie. Materiał umożliwia między innymi uprawę truskawek czy pomidorów. Dwa lata temu, bez większej znajomości miejskiej agroturystyki, Yohan Hubert wraz zaprzyjaźnionym architektem założyli firmę Sous les Fraises.

udostępnij