Nasze numery
#2 #ILOVEPIRATE mobile





#2 #ILOVEPIRATE
Wyskoczyłem niezauważony przez kuchenne okno – tak, aby nikt nie usłyszał – po cichu i szybko. Na zegarku 6.30, a ja, przekupiwszy ciemnoskórego przewoźnika, znalazłem się na motorówce wiozącej mnie ku wielkiej przygodzie. I to nie byle jakiej! – prawdziwej, pirackiej! Przede mną dryfował hiszpański galeon z bandą piratów i „panem bogiem” za sterem. Mogłem poczuć się jak Oni. Dookoła bezkres Morza Śródziemnego, dreszcz emocji, armaty, kilkunastometrowe żagle, szpady, huki, wybuchy, walki i dym. Był rok 1985, a ta banda rzezimieszków wokół mnie to byli aktorzy wielkiej produkcji Romana Polańskiego. Blisko rok mogłem rozrabiać niczym Piotruś Pan (zostało mi to do dziś) z piracką bracią na planie filmu „Piraci”. Zostałem oczkiem w głowie „pana Boga” Polańskiego, poznając przy okazji tajniki kręcenia superprodukcji. Obcowałem ze światową czołówką filmową (m.in. Walther Matthau czy legendarny producent Dino De Laurentis…), wzdychałem do odtwórczyni głównej roli kobiecej – playmate Charlotte Lewis, która oprowadzała mnie po planie – dzięki czemu, mając raptem dziewięć lat, przekonałem się, do jakich celów zostałem stworzony. Spotkanie z tym baśniowym światem zmotywowało mnie na całe dorosłe życie. Miałem wspaniałych bohaterów wielkiego reżysera, żyjącej legendy Polańskiego, i przede wszystkim mojego ojca Władysława Komara, odgrywającego w „Piratach” rolę olbrzyma „Jesusa”. Dojrzewając w takim towarzystwie, trudno wyrosnąć na poukładanego, normalnego człowieka. Duch tych dziecięcych doświadczeń niewątpliwie wykreował mój sposób widzenia świata. Piracki kodeks nie jest mi obcy, a w głębi głośno gra rola przywódcza. Nie umiem po cichu, na boku, bez widowni. W ściśle zawodowym życiu czy jako wieczny hedonista-organizator z czerwonym nosem śmiało mogłem wywieszać czarną banderę z białą trupią czaszką. Każdy sztorm czy flauta z jokerowym uśmiechem na twarzy. W pewnym sensie nasz „K Magazyn” jest takim status quo pirackiego carpe diem. Stąd chyba to buńczuczne motto numeru, który macie w dłoniach. „I love pirate” to kij w mrowisko kulturowe, polityczne czy nawet modowe. Dlatego na czele pojawił się Kazik ze swoją bezkompromisowością i zasłużoną pozycją. Padam na kolana! Nieśmiertelny Axl Rose – kapitan statku-widmo o kultowej nazwie Guns N’ Roses w pirackiej do bólu wizji projektanta, stylisty fryzur, fotografa, życiowego artysty w jednym – Pyciora. Zaraz za nim rabusie czasu – angielska grupa Heartbreak w prawdziwie pirackiej wersji italo disco – muzyki sprzed ponad dwóch dekad. I Tricky – samozwańczy pirat czarnej muzyki w wywiadzie autorstwa soundsettera Maćka Wyrobka znanego również jako Maceo. Do tego wielki artysta Zbigniew Libera na rozkładzie ofiarowanym mu do pełnej dyspozycji. A na otwarcie kurs na Karaiby i istna rebelia modowa w obiektywie mistrza – Magdy Wunsche. Jej korsarze elektryzują i inspirują… Melduję, że majtek pokładowy wyrósł i ma się dobrze. Ster w garści, papuga na ramieniu, niejedna rana na ciele i kilka skarbów zdobytych. Ale prawdziwe lądy i łupy dopiero przed nami. Aj, aj! Dołączycie?
K jak Komar, Mikołaj Komar – redaktor naczelny
W tym numerze:
























































