Z okazji trzydziestu lat od premiery: 10 sposobów, w jakie "Twin Peaks" na zawsze zmienił popkulturę
Autor: RP
08-04-2020


fot. Youtube (screen)
Dokładnie 8 kwietnia 1990 roku miała miejsce amerykańska premiera pierwszego odcinka "Miasteczka Twin Peaks" – jednego z najlepszych, a już na pewno najważniejszych seriali wszechczasów. Jego twórcy – David Lych i Mark Frost – stworzyli serial, który zyskał przynajmniej status kultowego. Dlaczego przynajmniej? Bo dla wielu "Twin Peaks" to rzecz wybitna – najlepszy serial w historii, najlepsza rzecz, którą w swojej bogatej karierze zrobił David Lynch i prawdziwy fenomen, który na zawsze zrewolucjonizował telewizję.
Sporo w tym racji – minęło trzydzieści lat, a aluzje do fabuły i bohaterów "Twin Peaks" wciąż są czytelne prawie dla wszystkich. Minęło trzydzieści lat, a nikomu nie udało się nakręcić niczego, co byłoby podobne do serialu Lyncha i Frosta (mimo, że wielu twórców świadomie do niego nawiązuje). A pamiętać należy, że to wszystko stało się na wiele lat przed dzisiejszą masową popularnością wysokobudżetowych seriali tworzonych przez największych reżyserów i przy udziale najwybitniejszych aktorów. W pewnym sensie to właśnie "Twin Peaks" zmienił tę grę i to na długo przed tym, jak sama gra się w tym zorientowała.
Dlaczego tak sądzimy? Oto nasze argumenty:
1/10
Geniusz w telewizji
Każdy wielki twórca zanim zostanie uznany za wielkiego musi jakoś wystartować. W przpadku reżysera: kręci teledyski dla gwiazd muzyki, reklamy, czasami odcinki seriali. Zawsze tak było i pewnie zawsze tak będzie – normalna droga twórcza. A jednak w 1990 roku sytuacja wyglądała trochę inaczej niż dziś, w świecie po tzw. rewolucji serialowej. Telewizja była wtedy powszechnie uznawana za coś gorszego niż kino – była "niższą" sztuką. To, że zwrócił się ku niej David Lynch – dotąd ceniony jako twórca ekscentrycznego kina autorskiego twórca "Głowy do wycierania", "Człowieka słonia" i "Blue Velvet" – mogło dziwić. Było jednak aktem wizjonerskim: Lynch wziął format telewizyjny, wywrócił do góry nogami i odniósł sukces zarówno komercyjny, jak i artystyczny. Zresztą według wielu fanów największy sukces artystyczny w swojej karierze.
Twórcy kultowych seriali wychowali się na "Twin Peaks"
Nie tylko seriali – "Twin Peaks" kochają twórcy kinowi, muzycy, malarze, pisarze, właściwie wszelcy artyści. Zostańmy jednak przy tych, którzy być może gdyby nie serial Lyncha i Frosta, nigdy nie postanowiliby związać swojej kariery z telewizją, a zrobili to i odnieśli gigantyczny sukces. – "Angażujące wszystkie zmysły doświadczenie "Twin Peaks" – wraz z obrazami, muzką i kompletnie dziwacznymi postaciami – było niepodobne do niczego, co widziałem wcześniej. Celowa wieloznaczność tego serialu, no cóż, nigdy nie przestała buzować w moim mózgu" – powiedział na łamach "The Time" David Chase, twórca wspaniałej "Rodziny Soprano". – "Nigdy nie widziałeś? To siadaj przed serwisem streamingowym! Ten krótki przewodnik po cudach i dziwach w małym miasteczku na zawsze zmienił ścieżkę, którą podąża amerykańska telewizja" – wtórował mu Damon Lindelof, twórca "Lost", a ostatnio znakomitego serialu "Watchmen".
Thriller czy komedia?
No właśnie... Zaczyna się od morderstwa Laury Palmer i śledztwa. Szybko okazuje się, że w tajemnicę zaangażowani są nie tylko źli ludzie, ale także tajemnicze złe siły, prawdopodobnie pozostające poza zasięgiem człowieka. Na samą myśl przechodzi dreszcz. Dlaczego więc w drugim sezonie atmosfera – choć chwilami oczywiście gęstnieje – robi się jakby luźniejsza, frywolna, a momentami wręcz absurdalna, głupawa, flirtująca ze slapstickiem? To już słodka tajemnica twórców. A jednak – działa do teraz.
Niedyskretny urok surrealizmu
Może maniacy telewizji będę potrafili odpowiedzieć twierdząco na pytanie: "Czy kiedykolwiek wcześniej w dziejach telewizji lecący w prime timie program pozwalał sobie na aż taką dawkę surrealizmu?". Może. Ale czy aby na pewno na taką skalę jak "Twin Peaks"? Tutaj logika snu jest na porządku dziennym, zwidy i wizje to świat, który agenci FBI traktują tak samo poważnie jak naszą potoczną rzeczywistość, a postaciom z tych wizji nie raz i nie dwa zdarza się mówić zagadkami lub od tyłu. Co to wszystko znaczy? Nikt do końca nie wie, ale wszyscy pamiętają sceny rozgrywające się w tzw. czerwonym pokoju. W tym serialu nie tylko "Sowy nie są tym, czym się wydają", jak mówi jedna z serialowych zagadek. W nim nic nie jest tym, czym się wydaje.
Szaleńcy i ekscentrycy
Zwariowana fabuła to jedno. Drugie – zupełnie szaleni i ekscentryczni bohaterowie. Niewielu jest w tym świecie ludzi prostych lub stosunkowo prostych. Co z tego, że jesteśmy na z pozoru nudnej prowincji? Weźmy samych agentów FBI – zawsze uśmiechnięty i "porządny" Dale Cooper nie waha się prowadzić śledztwa przy użyciu metod flirtujących z tradycjami metafizycznymi, a sam jego sposób bycia jest ekscentryczny już na pierwszy rzut oka – codzienne nagrywanie raportów dla Diane, liczne rytuały dnia codziennego (kawa i placek wiśnowy) itd. Grany przez samego Lyncha Gordon Cole to z kolei prawdziwy mędrzec z FBI, ale taki, do któego trzeba krzyczeć, bo słabo słyszy i który wydaje się obdarzony umysłem małego dziecka. A inni? Jest miejscowy psychiatra Dr. Jacoby, który wygląda jak gdyby nie wyszedł z szalonch lat sześćdziesiątych bez szwanku. Jest kobieta z pieńkiem – lokalna "wariatka". Nawet miejscowy potentat finansowy Ben Horne – teoretycznie trzeźwy i wyrachowany – w momencie przeciążenia stresem zamyka się w sobie i spędza całe dnie w pokoju, odgrywając za pomocą zabawek sceny z wojny secesyjnej...
Serial postmodernistyczny
"Twin Peaks" to wręcz podręcznikowy przykład takiego serialu. Ale co to właściwie znaczy? Choćby to, że "Twin Peaks" celowo łączy śmiertelną powagę z absolutną niepowagą albo fakt, że jest pełen nawiązań i celowo prowokuje odbiorcó do tego, żeby to oni wzięli sobie z niego mnóstwo cytatów i wykorzystywali je dalej w popkulturze. Serial bawi się kliszami znanymi z kultury, ale nie wykorzystuje ich jeden do jednego, ale przeinacza, przekręca, zupełnie zmienia ich sens. Poza tym Lynchowi i Frostowi udało się coś rzadkiego – stworzyli nie tylko serial, ale właściwie mini-uniwersum. Do serialu szybko doszedł film kinowy, a także głośne książki, choćby słynny "Dziennik Laury Palmer" (zgadnijcie czy jego lektura choć trochę odsłoniła rąbka tajemnicy na temat tego, co tak naprawdę zdarzyło się w miasteczku! Zgadliście: wcale nie).
Muzyka
Muzyka w tym serialu nie tylko towarzyszy. Nawet nie tylko ilustruje. Bez kompozycji Angelo Badalementiego "Twin Peaks" po prostu by nie było! Bez nich atmosfera tego serialu byłaby zupełnie inna, na pewno. Współpraca Lynch/Badalamenti to jedna z najbardziej kongenialnych współprac w historii filmu i chyba każdy kto widział ten serial od razu się z tym zgodzi. Dowody? Do dziś sam soundtrack z "Twin Peaks" bardzo dobrze sprzedaje się na winylu i jest często odsłuchiwany w serwisach streamingowych. Co jeszcze? Być może gdyby nie charakterystyczny temat Badalamentiego do "Twin Peaks" nie powstałby na przykład słynny temat z serialu "Z Archiwum X". To w dużym stopniu dzięki Lynchowi i Frostowi twócy zrozumieli, że muzyka nie jest tylko dodatkiem do serialu, jest jednym z czynników, które tworzą jego sukces.
Tajemnica w małym miasteczku
Jasne, Lynch i Frost nie byli pierwsi. A jednak odkąd powstało "Miasteczko Twin Peaks" – już zawsze tajemnicza historia kryminalna rozgrywająca się w zamkniętej społeczności małego miasteczka będzie nam się kojarzyła właśnie z ich dziełem. Przykłady można by mnożyć. Pierwszy z brzegu: świetny serial "Top of the Lake".
Wolność
Kręcenie serialu to coś zupełnie innego niż kino autorskie. Od tej zasady trzydzieści lat temu nie było żadnych odstępstw. Program przede wszystkim ma zdobyć oglądalność i zarobić, a żeby to się udało – trzeba iść na kompromisy. Może niekoniecznie "schlebiać" masowym gustom, ale przynajmniej brać na nie poprawkę. Tak było kiedyś. A później przeszedł "Twin Peaks" i okazało się, że przy odpowiedniej dozie odwagi i wyobraźni, "sprzedać się" mogą także najbardziej odjechane pomysły. Wciąż jednak chyba nikt nie pobił Lyncha i Frosta, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę trzecią serię "Twin Peaks", która miała swoją premierę w 2017 roku.
Powrót w wielkim stylu
No właśnie – powrót "Twin Peaks" po dwudziestu siedmiu latach to coś, co świadczy o klasie tego serialu. Kiedy widzowie na całym świecie liczyli na to, że nigdy wcześniej nierozwiązana zagadka wreszcie zostanie rozwiązana, że będą mogli po prostu dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi – Lynch i Frost po raz kolejny zagrali im na nosach. Ostatnia seria "Twin Peaks" tylko mnoży tajemnice i jest chyba najdziwaczniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek mogliśmy oglądać w wysokobudżetowej telewizji. Odbiorca chwilami ma wrażenie, że twórcy kpią z niego w żywe oczy. Kiedy indziej długo oczekiwany odcinek bardziej niż część serialowego blockbustera przypomina nakręcony w jakiejś dziwnej technice film artystyczny. Z kolei uwielbiany przez fanów główny bohater serialu przez większość czasu zachowuje się jak warzywo... Jedno jest pewne – ostatnia seria "Twin Peaks" daje do myślenia tym, któzy myśleć lubią i wysyła do odbiorcy jasny sygnał, który brzmi mniej wiecej tak: "Cześć kochani, to ja, David Lynch, twórca całkowicie wolny, i po raz kolejny zrobiłem dokładnie to, co chciałem zrobić". Nie da się tego nie uszanować.
Polecane

Timothée Chalamet i Armie Hammer powrócą w sequelu "Tamte dni, tamte noce"

Powstało "Twin Peaks VR" - klimat kultowego serialu w rozszerzonej rzeczywistości. Zobaczcie zwiastun
![4. sezon "Domu z papieru" jest chaotyczny i absurdalny, ale wciąż trudno go nie kochać [recenzja]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/5e8af9c7f13f3864571febae/Dom-z-papieru.jpg)
4. sezon "Domu z papieru" jest chaotyczny i absurdalny, ale wciąż trudno go nie kochać [recenzja]

10 premier Netflixa, których nie możecie przegapić w kwietniu
Polecane

Timothée Chalamet i Armie Hammer powrócą w sequelu "Tamte dni, tamte noce"

Powstało "Twin Peaks VR" - klimat kultowego serialu w rozszerzonej rzeczywistości. Zobaczcie zwiastun
![4. sezon "Domu z papieru" jest chaotyczny i absurdalny, ale wciąż trudno go nie kochać [recenzja]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/5e8af9c7f13f3864571febae/Dom-z-papieru.jpg)
4. sezon "Domu z papieru" jest chaotyczny i absurdalny, ale wciąż trudno go nie kochać [recenzja]
