Słowem się stało. Marki, które weszły do językowej nieśmiertelności
Autor: Redakcja
30-10-2025
Mówisz adidasy, choć na nogach masz Pumę lub New Balance. Zakładasz dziecku pampersa, choć to Kit&Kin. Myjesz łazienkę domestosem, choć to Cillit. Nie oszukujmy się – język nie pyta nas o zgodę i często bierze, co mu pasuje. I czasem to, co bierze, ma logo.
Nie chodzi tu tylko o marketingowy trik ani o słowną zabawę. To coś większego. W świecie brandów istnieje pojęcie brzmiące groźnie: genericide. To moment, kiedy nazwa własna produktu staje się nazwą pospolitą – synonimem całej kategorii. Przestaje być marką i staje się częścią codziennego języka. Teoretycznie katastrofa dla działu prawnego, wejście do potocznego języka oznacza bowiem utratę ochrony znaku towarowego. W praktyce – coś w rodzaju kulturowego zwycięstwa, bo kiedy marka wchodzi do języka, przestaje być tylko towarem na półce. Staje się częścią codzienności, nawyków, sposobu, w jaki ludzie opisują świat.

udostępnij