Polska na tle Europy wypada tragicznie – zwierzęta hodowane na mięso w naszym kraju faszerowane są coraz większą ilością środków bakteriobójczych. Podczas, gdy w Europie sprzedaż antybiotyków dla zwierząt gospodarskich spadła o 20 proc., w Polsce wzrosła o prawie 30 proc. Jesteśmy 5. w kolejności krajem europejskim, który używa najwięcej środków bakteriobójczych podczas produkcji mięsa.
Zwierzęta hodowlane spożywają 73 proc. wszystkich antybiotyków na świecie. Co najgorsze, często podaje się im tzw. „antybiotyki o krytycznym znaczeniu” – leki, które leczą również najniebezpieczniejsze choroby ludzi. Polska zajmuje 2. miejsce w Europie pod względem korzystania z nich w hodowli zwierząt.
W raporcie Europejskiej Agencji Leków pod uwagę wzięto 31 państw. Więcej niż w Polce antybiotyków podaje się zwierzętom gospodarskim na Węgrzech (191 mg na kilogram masy ciała), w Hiszpanii (230 mg), we Włoszech (274 mg) i na Cyprze (423 mg). Jednak tylko w Polsce (165 mg), która uplasowała się na 5. miejscu rankingu, ta tendencja jest wzrostowa. Nawet na Cyprze i we Włoszech hodowcy dokładają wysiłków, by coraz bardziej ograniczyć podawanie antybiotyków zwierzętom hodowanym przemysłowo.
Najmniej nafaszerowane antybiotykami jest mięso w Norwegii (3 mg) i Islandii (4,6 mg). I właściwie tylko w takich krajach można zaobserwować małe wahnięcia w górę – w zależności od roku. Cała reszta Europy zgodnie odchodzi od podawania zwierzętom hodowanym przemysłowo środków bakteriobójczych. Dlaczego?
Bo to niebezpieczny proceder: ciągłe faszerowanie żywego organizmu antybiotykami sprawia, że bakterie wykształcają antybiotykoodporność. W rolnictwie nadmierne podawanie antybiotyków zwierzętom trwa od lat, a to napędza rozwój bakterii uodpornionych na działanie leków. Zmutowane patogeny mogą rozprzestrzeniać się na ludzi.