Menu
K MAG Logo
  • Wasze prace
  • Film
  • Muzyka
  • Art & Dizajn
  • Moda
  • Świat
  • Ludzie
  • Sklep
K MAG Logo
FacebookInstagramTikTokX
  • K MAG Logo
  • Wasze prace
  • Film
  • Muzyka
  • Art & Dizajn
  • Moda
  • Świat
  • Ludzie
  • Sklep
  • Search
Kup nowy numer
K MAG
FacebookInstagramTikTokX
PlacKup nowy numer
  • Sprawdź poprzednie numery
  • O K MAG
  • Redakcja
  • Fundacja K MAG
  • Zapisz się na newsletter
  • Kontakt
  • Reklama
  • Polityka prywatności
  • Regulamin
Art & Dizajn

Piętnaście lat poza głównym nurtem. Rozmowa z Jakubem Peškiem, twórcą Lunchmeat Festival

Autor: Agnieszka Sielańczyk
24-09-2025
Piętnaście lat poza głównym nurtem. Rozmowa z Jakubem Peškiem, twórcą Lunchmeat FestivalPiętnaście lat poza głównym nurtem. Rozmowa z Jakubem Peškiem, twórcą Lunchmeat Festival
fot. materiały prasowe Lunchmeat Fesival
Eksperymentalna elektronika, videomapping na styropianie i publiczność, która kupuje bilety w ostatniej chwili. Jak przetrwać piętnaście lat na łączeniu sztuki i technologii, nie tracąc artystycznej niezależności?
Jakub Pešek założył Lunchmeat Studio piętnaście lat temu, kiedy nie dostał się do szkoły artystycznej. W tym roku praskie studio audiowizualne stworzyło dla czeskiego pawilonu na wystawie światowej Expo 2025 w japońskiej Osace imponującą instalację o nazwie The Last Call. Wspólnie z artystami Ronym Pleslem i Jakubem Matušką alias Maskerem, zespół pod kierownictwem Jakuba Peška przygotował multimedialny spektakl, który kwestionuje i krytycznie reflektuje stan współczesnego społeczeństwa.
W międzyczasie odbywa się kolejna edycja jednego z najciekawszych festiwali audiowizualnych w tej części Europy – Lunchmeat Festival.
Powiedziałeś w jednym z wywiadów, że Lunchmeat Festival to właściwie poboczny projekt, a główne dochody generuje studio kreatywne i praca z klientami komercyjnymi. Czy ta ekonomiczna równowaga daje większą swobodę artystyczną, czy ogranicza ambicje?
Lunchmeat Festival to w rzeczywistości najważniejszy i największy projekt naszego kolektywu, w którym skupiamy wszystkie zasoby, doświadczenie i umiejętności zebrane przez lata. Czuję, że generuje największy zwrot w postaci wartości kulturowej i radości. To jest powód istnienia Lunchmeat i to, co cenimy najbardziej. Studio służy jako element łączący, który utrzymuje wszystko razem, zapewniając zespołowi pracę między wydarzeniami. Oba główne filary – studio i organizacja kulturalna – działają w synergii i tworzą zrównoważony ekosystem, ponieważ utrzymanie tego wszystkiego wyłącznie z projektów dla kultury byłoby nierealne.
Ta równowaga pozwala nam prowadzić niemal cały festiwal własnym zespołem, od programowania po produkcję techniczną, komunikację i obsługę na miejscu. Możemy być razem przez cały rok z minimalną potrzebą zlecania pracy na zewnątrz, co jest bardzo praktyczne. Z drugiej strony, te dwie jednostki to niezależne firmy, a festiwal jest finansowo oddzielony od studia. Mimo że korzystamy z tej synergii, Lunchmeat Festival musi zawsze zarobić wystarczająco, by pokryć swoje działania. Wyobrażam sobie pracę z większym budżetem, ale szczerze mówiąc, lubię wyzwanie ograniczonych zasobów, bo zmusza to do bardziej kreatywnego myślenia. Nie kończysz jako zwykły kupiec i sprzedawca projektów artystycznych.
Mówiłeś także, że ma wystarczającego popytu, żeby festiwal był duży – ale czy nie o to właśnie chodzi w eksperymentowaniu? O małą skalę, która pozwala na ryzyko?
Nawet nasza obecna skala niesie już znaczące ryzyko. Czas i zasoby potrzebne do produkcji wydarzenia nie bardzo pasują do obecnego trendu kupowania biletów w ostatniej chwili, co utrudnia przewidywanie frekwencji i zarządzanie kosztami. Ale to, co naprawdę doceniamy, to rozmiar samego festiwalu. Wierzę, że znaleźliśmy odpowiednią skalę: tworzy poczucie wspólnoty, gdzie po zaledwie kilku dniach zaczynasz rozpoznawać twarze; pozwala publiczności doświadczyć artystów, którzy zwykle wyprzedają duże venue w znacznie bardziej intymnych warunkach; i daje nam możliwość ścisłej współpracy z artystami nad tym, jak dostosować i zmaksymalizować ich projekty, czasem nawet do niekonwencjonalnych formatów, jak 24-metrowy ekran w CAMP.
fot. materiały prasowe Lunchmeat Festival
Często łączysz lokalnych artystów wizualnych z międzynarodowymi producentami. To przypadek czy strategia budowania mostów?
To zdecydowanie o budowaniu mostów. Chcemy oferować sloty sceniczne, gdzie lokalne talenty mogą występować obok uznanych międzynarodowych artystów. To samo podejście stosujemy do łączenia muzyków i artystów wizualnych.
Pracujesz na przecięciu sztuki i technologii – systemy laserowe, projection mapping, instalacje immersyjne. Czy technologia służy przekazowi, czy stała się częścią przekazu?
Czasem chodzi bardziej o eksperymentowanie technologiczne, które potem rozwija się w nowe podejście artystyczne. Od samego początku, kiedy Romain Tardy wystąpił z Nosaj Thing i stworzył scenę ze styropianu z abstrakcyjnym videomappingiem. Testowaliśmy granice. To był jeden z pierwszych videomappingów zaprezentowanych na scenie festiwalu muzycznego. Wciąż szukamy nowych pomysłów i zasad. Opowiadanie narracyjne może wtedy stać się drugą warstwą, ale niekoniecznie wymaga skomplikowanej konfiguracji. Często można to wyrazić przez bardzo proste medium. Projekt Rebecki Salvadori „A Forbidden Distance” z tego roku to idealny przykład.
Twoje wykształcenie to operator i animator – jak to rzemiosło wpływa na sposób myślenia o czasie i przestrzeni przy budowaniu dramaturgii festiwalu?
Geneza jest dość prosta. Zacząłem słuchać eksperymentalnej muzyki elektronicznej, przekopując się przez katalog wypożyczalni CD w Pradze. To była loteria, ale znalazłem wiele perełek i zakochałem się w tych gatunkach. Jednocześnie fascynowały mnie wczesne teledyski Warp. Później, pracując nad reportażami wideo, odwiedziłem wizualnie bogate wydarzenia jak Pictoplasma Festival w Berlinie, co wraz z moim ogólnym zainteresowaniem sztukami wizualnymi zainspirowało mnie do skupienia się na obu zmysłach – słuchu i wzroku – zamiast tylko na jednym.
fot. materiały prasowe Lunchmeat Festival
15 lat fesiwalu Lunchmeat – widzisz ewolucję w apetycie czeskiej publiczności na eksperymenty, czy to wciąż trwający proces?
Zdecydowanie była ewolucja, choć to też długa (i prawdopodobnie niekończąca się) droga. Przez lata widzieliśmy, jak publiczność staje się bardziej ciekawa i otwarta na różne formy wyrazu audiowizualnego. Kluczową częścią naszej pracy zawsze było przedstawianie artystów, którzy występują w Czechach po raz pierwszy, i to wciąż stanowi większość naszych line-upów. Oznacza to, że publiczność często nie ma pojęcia, czego się spodziewać, więc musieliśmy zbudować i utrzymać zaufanie, że to, co przynosimy, warto doświadczyć.
Nawet jeśli nazwiska są nieznane, ludzie wiedzą, że jakość artystyczna będzie wysoka. W tym sensie nasza praca była przeciwieństwem klasycznej promocji muzycznej, gdzie najpierw przedstawiasz artystę publiczności, a potem czerpiesz zyski z ich powrotnych wizyt. Z Lunchmeat ekscytacja często leży w odkryciu: spotkaniu artysty tutaj po raz pierwszy, w unikalnym otoczeniu, w momencie, który może się nigdy nie powtórzyć. To podejście ukształtowało bardziej żądną przygód publiczność, choć wciąż daleka droga przed nami w budowaniu głębszej kultury eksperymentowania.
„Mroczne czasy potrzebują więcej światła” – to hasło tegorocznej edycji. Czy eksperymentalna elektronika może być odpowiedzią na napięcia społeczne, czy to tylko eskapizm dla wybranych?
Nazwałbym to misją, którą ogłosiliśmy już w zeszłym roku. Dla mnie to ważna reakcja na obecny klimat społeczno-środowiskowy, gdzie wszystko staje się droższe i trudniejsze do dostępu, a ludzie mogą sobie pozwolić tylko na ograniczoną liczbę wydarzeń kulturalnych rocznie. Chcemy pozostać inkluzywni i ułatwić wszystkim uczestnictwo. Jednocześnie coraz bardziej czuję potrzebę komunikowania przekazów, które przyczyniają się do dalszego rozwoju sceny i przyspieszają jej odrodzenie w erze post-covidowej.
Gdybyś musiał zdefiniować, czym będzie Lunchmeat w następnej dekadzie – w świecie AI, VR i dalszej fragmentacji kulturowej – jak widzisz jego rolę?
Nie sądzę, żeby AI i VR zmieniły fundamenty. To po prostu pojawienie się nowych narzędzi. Pamiętasz, kiedy pełnoklatkowe lustrzanki cyfrowe weszły na rynek, nagle nowi ludzie mogli tworzyć kinowe filmy. Ale najzdolniejsi twórcy nie byli definiowani przez samą technologię. To samo dotyczy tutaj: nowe media mogą otworzyć świeże możliwości, ale najważniejsza jest wizja za nimi. Dla Lunchmeat rolą zawsze będzie zapewnienie platformy, gdzie te narzędzia mogą być eksplorowane krytycznie i kreatywnie, nie tracąc z oczu ludzkiej wyobraźni, która napędza wszystko.
fot. materiały prasowe Lunchmeat Festival
FacebookInstagramTikTokX

Polecane

Ketamina ponownie w grze – ma pomóc w leczeniu depresji

Ketamina ponownie w grze – ma pomóc w leczeniu depresji

„Together” Michaela Shanksa – nowe reguły horroru romantycznego [RECENZJA]

„Together” Michaela Shanksa – nowe reguły horroru romantycznego [RECENZJA]

Jenna Ortega – nowa it girl pokolenia Z

Jenna Ortega – nowa it girl pokolenia Z

Kate Moss w nowej roli, czyli jako podcasterka radia BBC – opowie o artystycznej ewolucji Davida Bowiego

Kate Moss w nowej roli, czyli jako podcasterka radia BBC – opowie o artystycznej ewolucji Davida Bowiego

12 znakomitych filmów z niesymulowanymi scenami seksu

12 znakomitych filmów z niesymulowanymi scenami seksu

Rewolucja seksualna w kinie – między sztuką a cenzurą

Rewolucja seksualna w kinie – między sztuką a cenzurą

Polecane

Ketamina ponownie w grze – ma pomóc w leczeniu depresji

Ketamina ponownie w grze – ma pomóc w leczeniu depresji

„Together” Michaela Shanksa – nowe reguły horroru romantycznego [RECENZJA]

„Together” Michaela Shanksa – nowe reguły horroru romantycznego [RECENZJA]

Jenna Ortega – nowa it girl pokolenia Z

Jenna Ortega – nowa it girl pokolenia Z

Kate Moss w nowej roli, czyli jako podcasterka radia BBC – opowie o artystycznej ewolucji Davida Bowiego

Kate Moss w nowej roli, czyli jako podcasterka radia BBC – opowie o artystycznej ewolucji Davida Bowiego

12 znakomitych filmów z niesymulowanymi scenami seksu

12 znakomitych filmów z niesymulowanymi scenami seksu

Rewolucja seksualna w kinie – między sztuką a cenzurą

Rewolucja seksualna w kinie – między sztuką a cenzurą