Paweł Edelman: "Myślałem, że młodzi ludzie oglądają na smartfonach „śmieszne” filmiki z YouTubeʼa, oglądania fabuły na telefonie nie wyobrażam sobie. Jeśli tak jest, to trochę szkoda pracy operatora."
Autor: admin
27-07-2015
Już za swój pełnometrażowy debiut – zdjęcia do „Krolla” Władysława Pasikowskiego
– otrzymał nagrodę na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Autor zdjęć
do m.in. „Katynia”, „Pana Tadeusza”, „Psów”, „Zakochanego Nowego Jorku” czy
„Raya”. Edel
Już za swój pełnometrażowy debiut – zdjęcia do „Krolla” Władysława Pasikowskiego – otrzymał nagrodę na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Autor zdjęć do m.in. „Katynia”, „Pana Tadeusza”, „Psów”, „Zakochanego Nowego Jorku” czy „Raya”. Edelman jest ambasadorem najnowszej linii telewizorów Samsung SUHD.
Istnieje jakieś obejrzane w dzieciństwie ujęcie, jakaś scena, które wywarły na panu takie wrażenie, że zdecydował się pan „wejść” w kino także jako twórca, nie tylko kinoman?
Miałem w podstawówce kolegę, którego ojciec pracował w łódzkiej Wytworni Filmowej jako rekwizytor. Były to dawne czasy, kiedy Jerzy Kawalerowicz przygotowywał się do ekranizacji „Faraona”. Na potrzeby filmu wytwórnia wyprodukowała egipskie krótkie miecze wykonane z gumy. Mój kolega, który był trochę łobuzem, biegał po korytarzach szkoły i okładał nas tym mieczem. Wtedy zrozumiałem, że film jest najważniejszą ze sztuk i że chciałbym w przyszłości robić filmy.
Czy pańskim zdaniem istnieje film, do którego zdjęcia są wzorcem z Sèvres i po prostu nie da się ich przeskoczyć?
Pewnie nie, tak jak nie istnieje wzorzec powieści czy obrazu. Historia filmu wymienia arcydzieła, które powstały w różnych okresach, ale trudno by mi było ułożyć swoją prywatną listę „the best of”, bo i moje upodobania ewoluują. Jak powiedział Heraklit: „Wszystko płynie”. W czasie kiedy studiowaliśmy w szkole filmowej, dla ułatwienia sobie życia przyjęliśmy, że najlepsze zdjęcia zrobił Néstor Almendros w „Days of Heaven”, i tego będę się trzymał.
Na ile studia filmoznawcze ukształtowały pana jako twórcę kina?
Studia filmoznawcze upewniły mnie, że teoria filmu to rodzaj scholastyki, że krytyka filmowa jest działalnością skrajnie subiektywną i że recenzenci w gruncie rzeczy piszą raczej o sobie, a nie o filmach. Ale z drugiej strony wyposażyły mnie w wiedzę humanistyczną, która często pozwała na pełniejsze zrozumienie przekazów kultury. Studiując na Uniwersytecie Łódzkim, dojrzałem też trochę i pewnie dzięki temu mogłem bardziej świadomie kierować swoją karierą zawodową.
Współpracował pan z największymi twórcami polskiego kina: Wajdą,Polańskim, Pasikowskim... Czy różnią się podejściem do roli zdjęć w filmie? Na czym polegają różnice w pracy z każdym z nich?
To jest pytanie, na które trudno mi będzie odpowiedzieć skrótowo, to raczej temat na prace naukową na filmoznawstwie, ale spróbuję.
Pan Andrzej, który jest w głębi serca malarzem, poszukuje generalnego stylu czy tonu filmu, czasem inspiruje się ikonografią, czasem jakimś obrazem, który zapadł mu w pamięć. Dla zbudowania takiego obrazu czy symbolu
gotów jest poświęcić realizm czy zlekceważyć wymogi narracji. Szczegółowe rozwiązania mniej go interesują, choć z drugiej strony kiedy kręciliśmy „Katyń”, osobiście pomalował drzwi w dekoracji, bo wydały mu się za jasne.
Roman ma bardzo wyraźnie określony styl wizualny, konsekwentnie buduje sceny, używając tych samych obiektywów, podobnych ustawień kamery.
Struktura scen w jego filmach ma krystalicznie czysty charakter i dzięki temu świat jego filmów jest tak spójny i przekonujący. Jest skoncentrowany na wszystkich elementach sceny do najmniejszych drobiazgów; uwielbia wszystko kontrolować; pokazuje kaskaderom, jak się przewracać, a kierowcom – jak parkować ciężarówki.
Władek jest mistrzem ekonomii środków, bardzo dokładnie wie, jakich ujęć potrzebuje, żeby opowiedzieć scenę, wie także, jakich słów użyć, żeby wytłumaczyć najbardziej skomplikowane rzeczy. Wszystkie środki podporządkowane są narracji i muszą być funkcjonalne. Zdarzyło nam się nakręcić reklamę zaplanowaną na dwa dni zdjęciowe w jeden, bo drugiego padał deszcz, i na dwóch rolkach negatywu, podczas gdy standardem było 20.
W jednym z wywiadów wspomniał pan, że szczególnie lubi pracować przy filmach z polityką w tle („Wszyscy ludzie króla”, „Autor widmo”). Dlaczego?
Polityka wydobywa z nas niezwykle silne emocje, więc wydaje mi się ciekawym tematem dla filmowca. Jeśli pamiętacie „Człowieka z żelaza” i ten ładunek nadziei i buntu, który ten film niósł, to rozumiecie, o czym piszę. Myślę, że nasza współczesność zasługuje na mądrą analizę polityczną. Wierzę też, że film jest ostatnią ze sztuk, która zmienia ludzi i może otworzyć oczy na manipulację najnowszą historią i naszymi emocjami, której dokonują politycy.
Czy dużym zaskoczeniem była dla pana sytuacja, gdy zaczynając karierę w Stanach, zrozumiał pan, że rola operatora w Hollywood jest nieco inna – bardziej techniczna, zdecydowanie mniej artystyczna?
Mówiąc zupełnie szczerze – nie było to dla mnie zaskoczenie. Po pierwsze, trochę na ten temat czytałem, a także rozmawiałem z moimi kolegami. Po drugie, reżyserzy, którzy chcieli ze mną pracować, szukali kogoś, kto dałby im trochę inne podejście do postawionych zadań i trochę inną wrażliwość, szukali partnera do rozmów o stylu filmu, a nawet o scenariuszu, czyli nie było tak źle.
Co w takim razie jest najtrudniejsze przy tym „przeskoku” ze Starego Kontynentu do Hollywood?
Jet lag! A tak na serio – trudne jest uporanie się z odcięciem od rodziny i przyjaciół, trudne jest zbudowanie nowej ekipy (nie chodzi o towarzystwo na dyskotekę, ale o współpracowników!), przestawienie się na inny język, znalezienie sposobów na rozładowanie stresów. To są sprawy na pozór błahe, ale to one decydują o tym, czy czujemy się dobrze i możemy kreatywnie pracować.
Czy dalej czuje pan w sobie tzw. sprzeczne tęsknoty, które z jednej strony pchają do kina wysokobudżetowego, z drugiej – w kierunku kameralnych produkcji?
Tęsknoty ciągle czuję i z niecierpliwością czekam na „Dreyfusa” w reżyserii Romana Polańskiego, którego powinniśmy zacząć kręcić na wiosnę przyszłego roku. To będzie duży film, filmy kameralne będę kręcił w tym roku.
Michel Gondry powiedział kiedyś, że realizacje filmów fabularnych i reklamowych w zasadzie niewiele różnią się od siebie – wystarczy tylko przekonać producenta do swojej wizji i po prostu się jej poddać. Czy mając w swoim dorobku zarówno obrazy kinowe, jak i reklamówki, zgodziłby się pan ze słowami Gondryʼego?
Niestety nie do końca się z tym wybitnym artystą zgadzam. Istotą reklamy jest nakłonienie widza do zakupu produktu, a istotą filmu – dostarczenie widzowi rozrywki bądź refleksji. To oczywiście nie oznacza, że reklama nie może być sztuką, ale zgódźmy się, że sztuką użytkową.
Czytaj również: Jak wyglądałby świat bez reklam?
Jak współcześni twórcy zdjęć reagują na nowe trendy w oglądaniu filmów, przykładowo na smartfonach? Czy nie czuje pan, że w przypadku filmu wyświetlanego na tak małym ekranie drobiazgowa praca operatora idzie częściowo na marne?
Szczerze przyznam, że nie wiedziałem o tym. Myślałem, że młodzi ludzie oglądają na smartfonach „śmieszne” filmiki z YouTubeʼa, oglądania fabuły na telefonie nie wyobrażam sobie. Jeśli tak jest, to faktycznie trochę szkoda naszego wysiłku. Z drugiej zaś strony inni ludzie oglądają nasze filmy w kinach i na nowoczesnych superrozdzielczych telewizorach i to dla nich cały ten wysiłek.
Jest pan ambasadorem linii telewizorów Samsung SUHD. Co pańskim zdaniem – okiem nie tylko twórcy kina, ale i kinomana – jest największą zaletą tej linii?
Nowa seria telewizorów Samsunga zaimponowała mi jakością, szczegółowością obrazu i odjazdowym dizajnem. Zakrzywienie ekranu wydaje mi się dobrym pomysłem, przypomina szerokie ekrany kinowe, nawet te z mojej młodości. Ja zawsze byłem zwolennikiem siedzenia blisko ekranu, blisko akcji, czyn nawet w środku akcji. Mam nawet taką prywatną teorię, że gdy siedzi się blisko, to można, skupiając wzrok na wybranych przez siebie detalach, interpretować film po swojemu, w indywidualny sposób. To samo myślenie stosuję do zakrzywionego ekranu SUHD. który "otacza" mnie i wciąga w akację oglądanego filmu. Zakrzywiony ekran obramowany cienką metalową obwódką zaprasza widza do uczestniczenia w widowisku, a dostosowany ugięciem soundbar dostarcza fantastycznych wrażeń dźwiękowych. Parametry techniczne linii SUHD, takie jak szerokość palety kolorów, przejść tonalnych, skala przenoszonego kontrastu i rozdzielczość obrazu, świadczą o najwyższje klasie, a oglądanie filmów na tych telewizorach to po prostu czysta przyjemność.
A jaki był pierwszy film, który postanowił pan „przetestować” na tym telewizorze (i dlaczego akurat ten)?
Był to „True Grit” braci Cohen ze zdjęciami Rogera Deakinsa, jednego z moich ulubionych operatorów. Kopia Blu-ray, którą mam, jest dobrej jakości, a więc wydała mi się doskonałym sprawdzianem dla telewizora, sprawdzianem, który Samsung SUHD zdał na piątkę. „True Grit” to western, którego akcja rozgrywa się w kontrastowych wnętrzach, jasnych i słonecznych plenerach, ale także w szerokich plenerach nocnych, jednym słowem, zawiera sceny bardzo zróżnicowane pod względem kontrastu i jasności.
tekst Jacek Sobczyński
foto Samsung
WYMAGASZ DOSKONAŁOŚCI?
Od siebie? Od innych? Przekonaj nas, że tak jest.
Inspirując się jednym z filmów („Whiplash”, „Czarny łabędź”, „Skóra, w której żyję”, „Billy Elliot”), przygotuj pracę w dowolnej technice (zdjęcie, kolaż, grafika etc.) przekonującą nas o Twoim dążeniu do perfekcji. Gotowe dzieło zamieść do 20.08.2015 na swoim publicznym profilu w serwisie Instagram, w opisie umieszczając #wymagajdoskonalosci #kmag
Najlepsza praca zostanie nagrodzona telewizorem z serii Samsung SUHD.
Istnieje jakieś obejrzane w dzieciństwie ujęcie, jakaś scena, które wywarły na panu takie wrażenie, że zdecydował się pan „wejść” w kino także jako twórca, nie tylko kinoman?
Miałem w podstawówce kolegę, którego ojciec pracował w łódzkiej Wytworni Filmowej jako rekwizytor. Były to dawne czasy, kiedy Jerzy Kawalerowicz przygotowywał się do ekranizacji „Faraona”. Na potrzeby filmu wytwórnia wyprodukowała egipskie krótkie miecze wykonane z gumy. Mój kolega, który był trochę łobuzem, biegał po korytarzach szkoły i okładał nas tym mieczem. Wtedy zrozumiałem, że film jest najważniejszą ze sztuk i że chciałbym w przyszłości robić filmy.
Czy pańskim zdaniem istnieje film, do którego zdjęcia są wzorcem z Sèvres i po prostu nie da się ich przeskoczyć?
Pewnie nie, tak jak nie istnieje wzorzec powieści czy obrazu. Historia filmu wymienia arcydzieła, które powstały w różnych okresach, ale trudno by mi było ułożyć swoją prywatną listę „the best of”, bo i moje upodobania ewoluują. Jak powiedział Heraklit: „Wszystko płynie”. W czasie kiedy studiowaliśmy w szkole filmowej, dla ułatwienia sobie życia przyjęliśmy, że najlepsze zdjęcia zrobił Néstor Almendros w „Days of Heaven”, i tego będę się trzymał.
Na ile studia filmoznawcze ukształtowały pana jako twórcę kina?
Studia filmoznawcze upewniły mnie, że teoria filmu to rodzaj scholastyki, że krytyka filmowa jest działalnością skrajnie subiektywną i że recenzenci w gruncie rzeczy piszą raczej o sobie, a nie o filmach. Ale z drugiej strony wyposażyły mnie w wiedzę humanistyczną, która często pozwała na pełniejsze zrozumienie przekazów kultury. Studiując na Uniwersytecie Łódzkim, dojrzałem też trochę i pewnie dzięki temu mogłem bardziej świadomie kierować swoją karierą zawodową.
Współpracował pan z największymi twórcami polskiego kina: Wajdą,Polańskim, Pasikowskim... Czy różnią się podejściem do roli zdjęć w filmie? Na czym polegają różnice w pracy z każdym z nich?
To jest pytanie, na które trudno mi będzie odpowiedzieć skrótowo, to raczej temat na prace naukową na filmoznawstwie, ale spróbuję.
Pan Andrzej, który jest w głębi serca malarzem, poszukuje generalnego stylu czy tonu filmu, czasem inspiruje się ikonografią, czasem jakimś obrazem, który zapadł mu w pamięć. Dla zbudowania takiego obrazu czy symbolu

Roman ma bardzo wyraźnie określony styl wizualny, konsekwentnie buduje sceny, używając tych samych obiektywów, podobnych ustawień kamery.
Struktura scen w jego filmach ma krystalicznie czysty charakter i dzięki temu świat jego filmów jest tak spójny i przekonujący. Jest skoncentrowany na wszystkich elementach sceny do najmniejszych drobiazgów; uwielbia wszystko kontrolować; pokazuje kaskaderom, jak się przewracać, a kierowcom – jak parkować ciężarówki.
Władek jest mistrzem ekonomii środków, bardzo dokładnie wie, jakich ujęć potrzebuje, żeby opowiedzieć scenę, wie także, jakich słów użyć, żeby wytłumaczyć najbardziej skomplikowane rzeczy. Wszystkie środki podporządkowane są narracji i muszą być funkcjonalne. Zdarzyło nam się nakręcić reklamę zaplanowaną na dwa dni zdjęciowe w jeden, bo drugiego padał deszcz, i na dwóch rolkach negatywu, podczas gdy standardem było 20.
W jednym z wywiadów wspomniał pan, że szczególnie lubi pracować przy filmach z polityką w tle („Wszyscy ludzie króla”, „Autor widmo”). Dlaczego?
Polityka wydobywa z nas niezwykle silne emocje, więc wydaje mi się ciekawym tematem dla filmowca. Jeśli pamiętacie „Człowieka z żelaza” i ten ładunek nadziei i buntu, który ten film niósł, to rozumiecie, o czym piszę. Myślę, że nasza współczesność zasługuje na mądrą analizę polityczną. Wierzę też, że film jest ostatnią ze sztuk, która zmienia ludzi i może otworzyć oczy na manipulację najnowszą historią i naszymi emocjami, której dokonują politycy.
Czy dużym zaskoczeniem była dla pana sytuacja, gdy zaczynając karierę w Stanach, zrozumiał pan, że rola operatora w Hollywood jest nieco inna – bardziej techniczna, zdecydowanie mniej artystyczna?
Mówiąc zupełnie szczerze – nie było to dla mnie zaskoczenie. Po pierwsze, trochę na ten temat czytałem, a także rozmawiałem z moimi kolegami. Po drugie, reżyserzy, którzy chcieli ze mną pracować, szukali kogoś, kto dałby im trochę inne podejście do postawionych zadań i trochę inną wrażliwość, szukali partnera do rozmów o stylu filmu, a nawet o scenariuszu, czyli nie było tak źle.
Co w takim razie jest najtrudniejsze przy tym „przeskoku” ze Starego Kontynentu do Hollywood?
Jet lag! A tak na serio – trudne jest uporanie się z odcięciem od rodziny i przyjaciół, trudne jest zbudowanie nowej ekipy (nie chodzi o towarzystwo na dyskotekę, ale o współpracowników!), przestawienie się na inny język, znalezienie sposobów na rozładowanie stresów. To są sprawy na pozór błahe, ale to one decydują o tym, czy czujemy się dobrze i możemy kreatywnie pracować.
Czy dalej czuje pan w sobie tzw. sprzeczne tęsknoty, które z jednej strony pchają do kina wysokobudżetowego, z drugiej – w kierunku kameralnych produkcji?
Tęsknoty ciągle czuję i z niecierpliwością czekam na „Dreyfusa” w reżyserii Romana Polańskiego, którego powinniśmy zacząć kręcić na wiosnę przyszłego roku. To będzie duży film, filmy kameralne będę kręcił w tym roku.
Michel Gondry powiedział kiedyś, że realizacje filmów fabularnych i reklamowych w zasadzie niewiele różnią się od siebie – wystarczy tylko przekonać producenta do swojej wizji i po prostu się jej poddać. Czy mając w swoim dorobku zarówno obrazy kinowe, jak i reklamówki, zgodziłby się pan ze słowami Gondryʼego?
Niestety nie do końca się z tym wybitnym artystą zgadzam. Istotą reklamy jest nakłonienie widza do zakupu produktu, a istotą filmu – dostarczenie widzowi rozrywki bądź refleksji. To oczywiście nie oznacza, że reklama nie może być sztuką, ale zgódźmy się, że sztuką użytkową.
Czytaj również: Jak wyglądałby świat bez reklam?
Jak współcześni twórcy zdjęć reagują na nowe trendy w oglądaniu filmów, przykładowo na smartfonach? Czy nie czuje pan, że w przypadku filmu wyświetlanego na tak małym ekranie drobiazgowa praca operatora idzie częściowo na marne?
Szczerze przyznam, że nie wiedziałem o tym. Myślałem, że młodzi ludzie oglądają na smartfonach „śmieszne” filmiki z YouTubeʼa, oglądania fabuły na telefonie nie wyobrażam sobie. Jeśli tak jest, to faktycznie trochę szkoda naszego wysiłku. Z drugiej zaś strony inni ludzie oglądają nasze filmy w kinach i na nowoczesnych superrozdzielczych telewizorach i to dla nich cały ten wysiłek.
Jest pan ambasadorem linii telewizorów Samsung SUHD. Co pańskim zdaniem – okiem nie tylko twórcy kina, ale i kinomana – jest największą zaletą tej linii?
Nowa seria telewizorów Samsunga zaimponowała mi jakością, szczegółowością obrazu i odjazdowym dizajnem. Zakrzywienie ekranu wydaje mi się dobrym pomysłem, przypomina szerokie ekrany kinowe, nawet te z mojej młodości. Ja zawsze byłem zwolennikiem siedzenia blisko ekranu, blisko akcji, czyn nawet w środku akcji. Mam nawet taką prywatną teorię, że gdy siedzi się blisko, to można, skupiając wzrok na wybranych przez siebie detalach, interpretować film po swojemu, w indywidualny sposób. To samo myślenie stosuję do zakrzywionego ekranu SUHD. który "otacza" mnie i wciąga w akację oglądanego filmu. Zakrzywiony ekran obramowany cienką metalową obwódką zaprasza widza do uczestniczenia w widowisku, a dostosowany ugięciem soundbar dostarcza fantastycznych wrażeń dźwiękowych. Parametry techniczne linii SUHD, takie jak szerokość palety kolorów, przejść tonalnych, skala przenoszonego kontrastu i rozdzielczość obrazu, świadczą o najwyższje klasie, a oglądanie filmów na tych telewizorach to po prostu czysta przyjemność.
A jaki był pierwszy film, który postanowił pan „przetestować” na tym telewizorze (i dlaczego akurat ten)?
Był to „True Grit” braci Cohen ze zdjęciami Rogera Deakinsa, jednego z moich ulubionych operatorów. Kopia Blu-ray, którą mam, jest dobrej jakości, a więc wydała mi się doskonałym sprawdzianem dla telewizora, sprawdzianem, który Samsung SUHD zdał na piątkę. „True Grit” to western, którego akcja rozgrywa się w kontrastowych wnętrzach, jasnych i słonecznych plenerach, ale także w szerokich plenerach nocnych, jednym słowem, zawiera sceny bardzo zróżnicowane pod względem kontrastu i jasności.
tekst Jacek Sobczyński
foto Samsung
WYMAGASZ DOSKONAŁOŚCI?
Od siebie? Od innych? Przekonaj nas, że tak jest.
Inspirując się jednym z filmów („Whiplash”, „Czarny łabędź”, „Skóra, w której żyję”, „Billy Elliot”), przygotuj pracę w dowolnej technice (zdjęcie, kolaż, grafika etc.) przekonującą nas o Twoim dążeniu do perfekcji. Gotowe dzieło zamieść do 20.08.2015 na swoim publicznym profilu w serwisie Instagram, w opisie umieszczając #wymagajdoskonalosci #kmag
Najlepsza praca zostanie nagrodzona telewizorem z serii Samsung SUHD.
udostępnij