Shelley, poświęciła swoje życie tańcu. Gdy zaczynała jako tancerka rewiowa w Las Vegas, show przyciągało tłumy. Wielkie ambicje, spektakularne stroje, sława. Były na rozkładówkach gazet, były czczone, podziwiane. Wiele dziewczyn marzyło, aby być na ich miejscu. Te czasy jednak minęły, a Sheiley, obserwowana przez kamerę Gii Coppoli, staje się symbolem tej zmiany.
Kiedy poznajemy nasza bohaterkę, najważniejszy etap jej życia dobiega końca. Shelley traktowała swoją pracę nie tylko jako formę rozrywki dla masowego odbiorcy, ale przede wszystkim sztukę, korzeniami sięgającą do najlepszych wzorców francuskiej burleski. Na scenie zawsze czuła się piękna i wolna. Po 30 latach spektakl „Szał i blask” zostaje zdjęty z afiszu, co zmusza ją do spojrzenia w oczy mijającemu czasowi oraz rozliczenia się ze swoimi wyborami. Czy warto było poświęcić życie sztuce, które nie jest sztuką nawet w oczach jej własnej córki? Czy warto było poświęcić życie sztuce, które nie gwarantuje emerytury? Czy jej własny obraz siebie pokrywa się z obrazem, który mają na jej temat inni ludzie? Koniec spektaklu to nie tylko koniec etapu w życiu Sheiley, ale także koniec pewnego okresu. Dziś tancerki rewiowe są reliktem przeszłości. Dziś dyskusja na temat tancerek rewiowych toczyłaby się pewnie wokół uprzedmiotowienia kobiet oraz seksizmu.
„The Last Showgirl” bierze na również na warsztat ten sam temat, co głośna „Substancja” Coralie Fargeat. Chodzi oczywiście o ageizm i to, że w show-biznesie, w ogóle branżach kreatywnych, termin ważności kobiet bywa bardzo krótki. Na temat wieku na ekranie ostatnio wypowiadała się Olivia Cooke, która gra Alicia Hightower w „Rodzie smoka”. Jak sama przyznała, ma mieszane uczucia na temat tego, że w wieku 31-lat gra babcię, a w jej ekranowe dzieci wcielają się aktorzy w jej wieku. – Jeżeli mogą stworzyć smoki, to mogą sprawić, abym wyglądała młodziej, a później starzej. Albo może powinni zatrudnić aktorów po czterdziestce? – zastanawiała się Cooke w wywiadzie dla „The Times”.
„Istnieje prawdziwa niechęć do oglądania starzejących się kobiet na ekranie” skwitowała Cooke.
Pamela Anderson przejmuje kontrolę nad narracją
Biorąc to wszystko pod uwagę, obsadzenie Pameli Anderson w roli Shelley samo w sobie jest statementem. Pamela Anderson przez lata uznawana była za seks bombę. W 1989 roku została pokazana na gigantycznym wyświetlaczu wideo podczas meczu w Vancouver i tak wszystko się zaczęło. Królicze uszy, okładki „Playboya”. W wywiadzie „Us Weekly” z 2018 roku Anderson powiedziała, że współpraca z „Playboyem” była dla niej wyzwalająca po przemocy seksualnej, jakiej doświadczyła jako dziecko i nastolatka.
„Byłam potwornie nieśmiałą jako dziecko. Gdy byłam młodą dziewczyną, pozowanie dla Playboya dało mi siłę. To uratowało mi życie. Czułam się uwięziona w swoim ciele, potrzebowałam się uwolnić. To był dla mie ogromny przełom. Spotkałam artystów, aktywistów, dżentelmenów. To było zabawne i dzikie życie” powiedziała.
Pomarańczowy strój jednoczęściowy i seksowny bieg przez plażę w „Słonecznym patrolu”. Działalność na rzecz zwierząt oraz współpraca z organizacją PETA. Małżeństwo z Tommym Lee, wyciek seks taśmy i to, jak bezlitośnie potraktowały wówczas Anderson media. Sprawa wróciła niedawno ponownie na wokandę za sprawą serialu „Pam i Tommy”, w którym zagrali Lily James oraz Sebastian Stan. Gwiazda nazwała twórców serialu „dupkami”, twierdząc, że „sypią sól na stare rany”. Twierdziła, że nikt nie odezwał się do niej w sprawie projektu. Później okazało się, że twórcy odezwali się do jej zespołu, ale ci nie przekazali tego gwieździe, ponieważ uznali projekt za „krzywdzący”.
Anderson, jak jednak przystało na prawdziwą wojowniczkę, nie poddała się i dzielnie walczyła o odzyskanie kontroli nad narracją. W 2022 roku zadebiutowała na Broadwayu jako Roxie w musicalu „Chicago”. Wydała autobiografię zatytułowaną „Love, Pamela”, a także połączyła siły z Netflixem, czego efektem był dokument „Pamela Anderson: Historia miłosna”. W tym samym roku aktorka zaczęła przychodzić na czerwony dywan bez makijażu.
„Jest sporo piękna w samoakceptacji, niedoskonałości, miłości. Czuję się dużo bardziej komfortowo w swojej skórze, ale jednocześnie jestem w branży, która w dużej mierze skupia się na pięknie. Dlatego pomyślałam, że rzucę wyzwanie temu pięknu” powiedziała w wywiadzie dla „Today”.
„Nie jestem ofiarą ani damą w opałach. Podjęłam moje wybory w moim życiu. Niektóre zostały podjęte za mnie, ale zawsze byłam w stanie odnaleźć siebie na nowo. Dzięki temu stałam się silniejszą osobą i silniejszym rodzicem” mówiła Anderson w wywiadzie dla „Variety”.
Anderson ciężko pracowała, aby odbudować swój wizerunek. Dziś rzadziej mówi się o niej w kontekście skandali, a częściej w kontekście drogi, jaką przeszła, aktywizmu czy właśnie roli Shelley w „The Last Showgirl”, która przyniosła jej masę nagród. Pamela Anderson jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa i nie możemy się doczekać, aby zobaczyć, co jeszcze ma w zanadrzu. Pewne jest jednak to, że wszyscy jesteśmy jej winni przeprosiny.