Michał Gilbert Lach: „Węch jest jak osobowość – zmienia się w zależności od mojego nastroju i kondycji”

Autor: Agnieszka Sielańczyk
14-12-2024
Michał Gilbert Lach: „Węch jest jak osobowość – zmienia się w zależności od mojego nastroju i kondycji”
fot. materiały prasowe marki
Michał Gilbert Lach, twórca marki Bohoboco Perfume, opowiedział nam o swojej młodości, zapachach i zmianach w branży perfumeryjnej.
Czym Pan dzisiaj pachnie?
Codziennie testuję nowe kompozycje zapachowe, które w przyszłości mają szansę ujrzeć światło dzienne. W praktyce oznacza to nieustanną pracę nad moodboardami i testami. Wraz z globalnym rozwojem BOHOBOCO • PERFUME i rosnącym prestiżem marki, coraz więcej perfumiarzy, domów perfumowych i twórców chce ze mną współpracować. To oznacza, że liczba propozycji do testowania stale rośnie, a to staje się coraz większym wyzwaniem.
Pracuję inaczej niż moi koledzy z branży. Każdą kompozycję noszę na skórze i ubraniach przez przynajmniej 1–2 dni, żeby sprawdzić, czy oddaje wspomnienia i emocje, które chcę olfaktorycznie przekazać. Praca nad tym pochłania mnie każdego dnia.
Chyba nie sposób jest powąchać, rozumieć i zapamiętać więcej niż 5 zapachów na raz?
Ze zmysłem węchu bywa podobnie jak z budowaniem mięśni na siłowni. Regularne treningi sprawiają, że stają się one silniejsze i bardziej wytrzymałe. W przypadku węchu działa to na podobnej zasadzie.
Z czasem zauważyłem, że węch jest jak osobowość – zmienia się w zależności od mojego nastroju i kondycji. Są lepsze i gorsze dni, co bywa wyzwaniem w mojej pracy. Czasami muszę powtórzyć test, bo wiem, że danego dnia mój węch może nie być wystarczająco precyzyjny i mógłby mnie zwieść.
To odkrycie dodało nową warstwę zrozumienia do mojej pracy. Ale jedno pozostaje niezmienne – systematyczna praktyka i doświadczenie są kluczowe. Jak mówią, praktyka czyni mistrza.
Co było kluczowym impulsem, który sprawił, że zdecydował Pan stworzyć swoją linię zapachów?
W moim przypadku wszystko zaczęło się od dzieciństwa. W latach 80., w małym miasteczku na południu Polski, miałem – sam nie wiem skąd – marzenie, by stworzyć perfumy sygnowane własnym nazwiskiem. To pragnienie wydawało się kompletnie oderwane od rzeczywistości, bo wtedy o perfumach prawie nikt nie myślał. Większość ludzi korzystała co najwyżej z dezodorantów, a w moim otoczeniu dominowały klasyki jak Wars czy Brutal.
Jeśli chodzi o perfumy, wybór był niezwykle ograniczony. Jedyną dostępną opcją była Pani Walewska, którą zresztą regularnie kupowałem babciom na święta pod choinkę. Myślę, że wtedy nawet nie wyobrażałem sobie, że to dziecięce marzenie mogłoby kiedyś stać się rzeczywistością. A jednak.
Słynna podróbka Chanel No 5 to zapach większości babć naszego pokolenia. Chciał Pan dać im wybór, którego nie miały?
W pewnym sensie tak, ale kiedy powiedziałem najbliższym o moim marzeniu, zastanawiali się, czy nie trzeba mnie umówić do psychologa. Głęboko zakopałem wtedy to niewinne, dziecięce marzenie. Kiedy jednak rozwinąłem markę modową BOHOBOCO i pojawiła się opcja stworzenia perfum, natychmiast z niej skorzystałem.
I tak w 2012 roku powstały pierwsze perfumy o nazwie No 1, które odniosły wielki sukces. Z jedną kompozycją trudno jednak gdziekolwiek się biznesowo udać. Rozpocząłem prace nad kolekcją perfum. W 2016 roku ujrzała światło dzienne cała linia perfum BOHOBOCO złożona z ośmiu kompozycji. No1 zmienił swoją nazwę na VANILLA • BLACK PEPPER i do dziś jest jednym z naszych bestsellerów.
Ostatni zapach – POLISH • POTATOES stał się viralem. Skąd pomysł na tak w sumie trudny zapach?
Jest to na pewno sensacja i viral. Widzimy, jak to pobudziło zainteresowanie marką nie tylko wśród rodaków, ale także za granicą moje ziemniaki zainteresowały odbiorców. Miałem okazję rozmawiać z wieloma klientami w czasie targów i eventów i na pewno dziedzictwo polskiej targu jest wyjątkowe i unikalne w skali świata. To zainteresowanie jest bardzo istotne, bo przyciąga ludzi i potencjalnych klientów, ale na tej podstawie nie buduje się wyników sprzedaży. Na wyniki tych perfum musimy poczekać dłużej, ale ilość publikacji w mediach i social mediach na pewno nas cieszy, trafiliśmy w takie zakątki internetu o jakich nawet nie myśleliśmy, jak Make Life Harder, blogi kulinarne czy do influencerów rolniczych w Kanadzie.
Dobry start nie zawsze wróży sukces zapachu?
Z tym bywa różnie. Na przykład RED WINE • BROWN SUGAR, które bardzo długo było w połowie stawki, po wejściu marki na rynki Bliskiego Wschodu, natychmiast stał się tam numerem jeden. Ludzie oszaleli na punkcie tej kompozycji, łącznie z wieloma gwiazdami Bollywood, które lubują się w zakupach w Emiratach. I tylko dzięki temu jednemu rynkowi dzisiaj to jest nasz najlepiej sprzedający się produkt na świecie. Muszę dodać, że ta kompozycja wygrała prestiżowy konkurs BeautyWorld Middle East miesiąc temu zostając perfumami roku. To ogromne wyróżnienie dla marki z Polski.
To bardzo ciekawe, bo oznacza, że różne miejsca na świecie mają swoje preferencje zapachowe.
To właśnie jest fascynujące w tej branży. Tworząc kolekcję perfum, chciałem stworzyć swój własny świat i opowiedzieć swoje historie za pomocą komunikacji olfaktorycznej. Perfumy stały się dla mnie najlepszym środkiem komunikacji z otoczeniem. Moda, choć wspaniała, okazała się niewystarczająca – brakowało jej głębi, duchowości czy filozoficzno-psychologicznego wymiaru. Perfumy pozwalają mi realizować wszystkie moje wizje i przekładać je na coś namacalnego.
Jaki był cel tej opowieści?
Moim celem było stworzenie kolekcji, w której każdy znajdzie coś dla siebie. Z czasem zauważyłem, że na moją pracę wpływają różne kultury, gusta i kontynenty. Każde z tych doświadczeń wnosi coś nowego – obserwuję preferencje, eksperymentuję i uczę się. To sprawia, że rozwijam się w tej dziedzinie razem z moimi odbiorcami, odkrywając coś, co dla nas wszystkich jest wciąż świeże i ekscytujące. I właśnie to jest w tym wszystkim najpiękniejsze.
Świat zapachów jest bardzo bogaty – od bardzo wielu lat tych zapachów na półkach sklepowych czy też w butikach jest mnóstwo. Jak udaje się Panu uzyskać zapach nietuzinkowy, niepowtarzalny?
Zawsze wierzyłem, że autentyczność jest kluczem do tworzenia czegoś wyjątkowego. Kiedy projektuję kompozycje, staram się, by były bliskie mojemu sercu, pasji i miłości. Opowiadam w nich autentyczne historie, a tworzone perfumy są ich wspomnieniem. To sprawia, że są unikalne same w sobie.
Pamiętam, jak w pierwszych latach mojej pracy w branży olfaktorycznej, podróżując po świecie i uczestnicząc w targach niszowych perfum, często słyszałem słowo „unique”. Na początku zastanawiałem się, co dokładnie mają na myśli. Z czasem zrozumiałem, że wyróżnia nas podejście do tworzenia perfum. Doszedłem do wniosku, że kluczem jest osobista perspektywa, którą wnoszę do moich kreacji.
Opowiadam wspomnienia z mojego życia, a te w dużej mierze wiążą się z Polską. Noszę w sobie polską pamięć zapachową, która nadaje moim kompozycjom unikalny charakter. Większość marek pochodzi z Francji, Włoch czy Stanów Zjednoczonych – to ich olfaktoryczne historie dominują na rynku. Moje perfumy wyróżniają się na tym tle, bo opowiadają coś innego, osobistego, zakorzenionego w mojej kulturze i doświadczeniach.
Dynamika sprzedaży perfum mocno się zmieniła w ostatnich latach. Duże domy mody już nie są na topie.
Dzisiaj wyraźnie widać, jak niszowe perfumy stopniowo wypierają mainstream z rynku. Wystarczy spojrzeć na Stany Zjednoczone. Kilka lat temu, gdy podróżowałem do USA i odwiedzałem perfumerie w dużych domach towarowych, półki były zdominowane przez zapachy od wielkich domów mody. Dziś sytuacja wygląda zupełnie inaczej – w tych samych przestrzeniach królują marki niszowe, a perfumy od domów mody często lądują w mniej prestiżowych działach.
To wyraźny trend, który zmienia rynek. Nawet takie giganty jak Chanel czy inne znane marki zaczynają tworzyć kolekcje niszowe, by odzyskać utraconą pozycję. Wiedzą, że rynek niszowych perfum to obecnie ogromny i znaczący segment, o który warto walczyć.
Przy okazji mogę się już pochwalić, że BOHOBOCO • PERFUME lada moment pojawi się w jednym z największych domów towarowych w Stanach Zjednoczonych. To dla nas ogromny sukces i dowód na to, że nasze kompozycje znajdują swoje miejsce w tej dynamicznie zmieniającej się branży.
To świetna wiadomość! A jak wyobraża Pan sobie osobę, która pachnie BOHOBOCO?
Kiedy odszedłem od mody, obiecałem sobie, że już nigdy więcej nie pozwolę się zamknąć w jakiekolwiek ramy, zasady czy schematy. Żadnego budowania marki w sposób wyreżyserowany, żadnej sztucznej persony czy wykalkulowanego marketingu. Powiedziałem sobie, że chcę być prawdziwym artystą, który ma przed sobą czyste płótno i maluje na nim to, co w danym momencie czuje. Bez presji, bez narzuconych reguł.
Nie tworzę idealnej persony – to nie jest mój sposób działania. Czasami spotykam się z próbami narzucania kierunku przez partnerów czy działy marketingu, ale uparcie łamię te stereotypy. Dla mnie perfumy są zbyt osobiste, by można było je podporządkować sztucznym zasadom.
Wierzę, że perfumy trafiają do osobowości, a nie do „grup docelowych”. To dusza i charakter człowieka decydują, która kompozycja z nim rezonuje, a nie jego wiek, płeć czy pozycja społeczna. Przykłady są na wyciągnięcie ręki – perfumy takie jak WET CHERRY • LIQUOR czy VANILLA • BLACK PEPPER przyciągają zarówno nastolatków, jak i osoby w wieku 70 czy 80 lat. Trafiają do kobiet, mężczyzn, osób na wysokich stanowiskach i tych z artystycznym zacięciem. Dlatego uważam, że nie ma sensu układać zasad czy zamykać się w sztywnych kategoriach. Perfumy są wolnością, a nie schematem.
Rok 2024 dobiega końca. Czy w kolejce czeka już nowa, ekscytująca kompozycja?
Tak, obecnie pracuję nad wieloma różnymi kompozycjami, naprawdę wieloma. Rynek, klienci, kontrahenci oraz cała branża wymagają ciągłych premier, co wiąże się z nieustanną pracą nad nowymi projektami. Jednak, jak już wspomniałem, nie wybieram dróg na skróty. Każda nowa kompozycja to proces, który nie zawsze jest przewidywalny czasowo czy technicznie. Dlatego zawsze pracuję nad kilkoma rzeczami równocześnie – nigdy nie wiadomo, która z nich dojrzeje do premiery jako pierwsza.
Moim celem jest nie tylko rozwijanie portfolio produktowego, ale również eksplorowanie i zgłębianie świata perfum na własnych zasadach. Nie interesuje mnie szybkie rozwiązanie, jakim jest wzięcie gotowego produktu z katalogu, dodanie esencji i wypuszczenie go na rynek. Dla mnie każdy produkt musi mieć swój autorski charakter – od kształtu opakowania, przez materiał, aż po unikalną kompozycję zapachową. Wiem, że to dłuższa i trudniejsza droga, szczególnie dla mniejszych marek, ale dla mnie jedyna słuszna.
Babcia zawsze powtarzała mi, żeby nie zdradzać zbyt wielu szczegółów o swoich planach, bo wtedy mogą się nie zrealizować. Dlatego nie będę mówił za dużo, ale mogę powiedzieć, że nowe projekty, nad którymi pracuję, będą nadal głęboko związane z moją pamięcią olfaktoryczną i doświadczeniami. Chcę, aby każda kompozycja, którą tworzę, miała w sobie coś osobistego, magicznego, autentycznego i ponadczasowego. Wolę dumnie spoglądać wstecz na swoją twórczość, niż podążać drogą zorientowaną tylko na zysk – to po prostu nie jestem ja.
Dziękuję za rozmowę.
tekst: Agnieszka Sielańczyk
FacebookInstagramTikTokX