Marynarka, która może być noszona jako spódnica – to jeden z elementów kolekcji MULTI stworzonej przez Wiktorię Frankowską, tegoroczną absolwentkę MSKPU oraz zwyciężczynię Responsible Fashion Awards 2019. Nazwa jej pracy dyplomowej nawiązuje do słowa „multifunctionality”. W tym roku na pokazie kolekcji dyplomowych MSKPU to właśnie Wiktoria zrobiła na nas największe wrażenie, tak samo jak na Theresie Lobo z Reserved czy Macieju Zieniu. Główną inspiracją do stworzenia kolekcji MULTI był Nowy Jork i „Seks w wielkim mieście”. Autorka odniosła się do pewnego aspektu z życia bohaterek, którym jest uzależnienie od zakupów. Każdego dnia dziewczyny ubrane w cudowne rzeczy wydają ogromne pieniądze na ciuchy, nie zastanawiając się, czy na pewno ich potrzebują. W odpowiedzi na ten problem młoda projektantka stworzyła elementy garderoby, które są wielofunkcyjne. Wiktoria Frankowska chce uświadamiać ludzi, jak ważne jest dbanie o środowisko i kupowanie z głową.   Gratuluję udanej kolekcji. Jak wyglądał proces jej przygotowań? Co było największym wyzwaniem? Dziękuję. Włożyłam w nią dużo serca i czasu, dlatego zawsze bardzo się cieszę z ciepłego odbioru mojej pracy. Nad kolekcją spędziłam ponad pół roku. Chciałam stworzyć coś, co będzie mnie odzwierciedlać, lecz jednocześnie będzie nieco awangardowe. Na co dzień uwielbiam minimalizm, jednak w projektowaniu zachwycają mnie rzeczy, które zostały zbudowane z wielu części. Takie, po których widać, że są przemyślane, spójne i niekoniecznie minimalistyczne. Najtrudniejsze było dla mnie połączenie tych dwóch kwestii. Wiedziałam, że będę musiała nagiąć się w którąś stronę. Postawiłam na minimalizm kolorystyczny (monolooki) i stworzenie sylwetek, których podstawą będą nieoczywiste garnitury. Wybrałam kolory, które lubię najbardziej i noszę najczęściej, zaś za pomocą formy starałam się poszerzyć horyzont. Myślę, że efekt jest w sam raz, choć ubolewam, że z powodu ograniczonej do sześciu ilości sylwetek nie mogłam zaprezentować wszystkich swoich pomysłów.     Dlaczego ważna jest dla ciebie wielofunkcyjność w modzie? Ponieważ sama mam w szafie rzeczy, które bardzo lubię właśnie za wielofunkcyjność. W zależności od okazji mogę je dowolnie wystylizować – wykorzystać na co dzień czy na eleganckie wyjście. Nigdy mi się nie nudzą, a ja mam poczucie, że wykorzystuję je w 100%. Dzięki temu nie potrzebuję kupować masy ubrań. Moje zakupy zawsze są przemyślane. Pięć razy się zastanawiam zanim coś kupię, by nie przyczyniać się do większej produkcji śmieci. Jest mi z tym dobrze. Pomyślałam, że będę zachęcać ludzi do tego samego, a w moich projektach podrasuję ten koncept. Stworzę coś abstrakcyjnego, coś, czego na pierwszą rzut oka nie dałoby się nosić w dany sposób. Mam tu na myśli między innymi spódnicę, która wygląda jak marynarka. Trzyma się w talii dzięki masywnemu paskowi, do którego została przymocowana zatrzaskami, ale można ją od niego „uwolnić” i nosić jak to mamy w zwyczaju – na ramionach.     Co myślisz o ostatnim trendzie tworzenia szafy kapsułowej? Uważam, że to absolutnie świetny koncept. Trendy jak trendy – bywają chwilowe i często zgubne. Zawsze staram się patrzeć na nie z dystansem, podchodzić do nich przyszłościowo. Zadaję sobie pytanie: „Czy za miesiąc, trzy albo rok nadal będzie mi się to podobać?”. Szafa kapsułowa to koncept ponadczasowy. Bardzo to cenię i uważam, że idealnie łączy się z tym, o czym mówiłam wcześniej. Jakie materiały wybierasz do tworzenia swoich prac? Przede wszystkim używam maksimum materiałów, które już posiadam. Część mojej kolekcji dyplomowej powstała właśnie z zapasów, które zgromadziłam przez ostatnie lata. To dla mnie istotne, ponieważ zależy mi na ograniczeniu produkcji śmieci i nie zanieczyszczaniu niepotrzebnie środowiska. Poza tym staram się wybierać materiały najlepsze jakościowo. Często poszukuję nowych rozwiązań ekologicznych, na przykład połączonych z recyklingiem. W Polsce niestety eko tkaniny nadal nie są zbyt łatwo dostępne. Wiadomo, że jako młodzi projektanci często jesteśmy ograniczeni budżetowo, a to, co trudno zdobyć, jest droższe. Dlatego większość postawi na materiały mniej sustainable, ale tańsze i dostępne od ręki. Mam jednak nadzieję, że to będzie się coraz szybciej zmieniać i więcej dostawców zacznie zaopatrywać sklepy w eko tkaniny. Wtedy znacznie więcej projektantów (również młodych) będzie tworzyć modę odpowiedzialną. Myślę, że dla naszej branży i całej planety to jest obecnie najistotniejsze. Co cię inspiruje do tworzenia? To bardzo szeroki wachlarz. Nie stronię od inspiracji architekturą, sztuką, ludźmi, kulturą, jedzeniem czy emocjami, ale tchnąć do tworzenia może mnie nawet klamka u drzwi. Nigdy nie jestem w stanie tego przewidzieć. Kogo spośród polskich projektantów podziwiasz i obserwujesz? Najbliższa mojej estetyce jest bez wątpienia Magda Butrym. W jej kolekcjach nie ma pojedynczej rzeczy, której bym nie założyła. Podziwiam też to, jak konsekwentnie buduje swoje modowe imperium. Uwielbiam również duet MMC. Idealne połączenie stylu sportowego z odrobiną glamour i streetwearu. Ich ostatni pokaz online zrobił na mnie duże wrażenie. Było to idealne wyważenie sztuki z modą gotową do sprzedania od zaraz.     Czy studia i możliwości z nimi związane utwierdziły cię w przekonaniu, że moda jest tym, czym chcesz się zajmować w życiu? A może zupełnie zmieniły twoją wcześniejszą perspektywę postrzegania zawodu projektanta? Idąc na ten kierunek z pewnością nie myślałam o tym, że na dłuższą metę projektant musi mieć w sobie coś z biznesmena. Projektowanie to nie tylko rysunki, ale także rozmowy z ludźmi, spotkania z krawcowymi, szukanie idealnych podwykonawców, negocjowanie cen i głowa na karku. Projektant musi też myśleć o tym, co ludzie chcą zobaczyć, co im się spodoba. Nie projektujemy dla siebie, tylko dla innych. Uważam, że każdy przyszły twórca musi mieć to na uwadze. W tej branży nie jest łatwo, ale projektowanie to coś, co kocham najbardziej i jest częścią mnie. Nie wyobrażam sobie bez tego życia. A zatem tak – utwierdziłam się w przekonaniu, że moda jest właśnie tym, co chcę i będę robić. Jak pandemia wpłynęła na twój ostatni rok na studiach? Utrudniła ci projektowanie czy może otworzyła oczy na coś? Na początku najbardziej obawiałam się tego, że moja współpraca z krawcową będzie utrudniona. Wymyśliłam, że będziemy komunikować się na bieżąco na FaceTime i przez jakiś czas faktycznie się to sprawdzało. Jak się chce, to wszystko można zrobić, nawet w utrudnionych warunkach. Poza tym pandemia pokazała mi, że marzenia o założeniu własnej marki nie muszą być tak odległe jak mi się wydawało. Stworzyłam profil na Instagramie @wiktoriafrankowska_studio, na którym zaczęłam pokazywać zaprojektowane przez siebie maseczki. Brakowało mi takich, które wizualnie zadowoliłyby mnie w 100%. Okazało się, że produkt spotkał się z super odbiorem i zainteresowaniem. Był to zalążek tego, czym obecnie się zajmuję, ale to jeszcze w pewnym stopniu tajemnica. Pracuję nad swoim sklepem internetowym, który mam nadzieję pojawi się czym prędzej. Czy Polski rynek mody jest otwarty na początkujących projektantów? Istnieją instytucje, które chcą im pomóc? Zawsze mogłoby być lepiej, ale jest kilka opcji, które mogą nam w pewien sposób pomóc. Bez wątpienia są to staże i różnego rodzaju konkursy dla młodych projektantów, takie jak Fashion Designer Awards czy Off-Fashion. Wszystko jednak zależy od nas – od chęci, wiary w siebie i zaangażowania. Nikt niczego za nas nie zrobi. Myślałaś już o kolejnym przystanku, na którym zaprezentujesz swoją kolekcję? Pozwolę się temu rozwijać i pozostawię ten aspekt dla siebie. Na pewno jeszcze o mnie usłyszycie.   Projekty Wiktorii znajdziecie na jej Instagramie (@wiktoria_frankowska i @wiktoriafrankowska_studio).   /tekst: Julia Januszyk/