Klarowny pop, duchowa psychodelia i ważne słowa, czyli debiut On Air Festival
19-09-2022
Mówią, że pierwszy raz pamięta się przez całe życie. Pierwsza miłość, zauroczenie, pierwsza rozmowa do późna czy chociażby pierwszy papieros - magia początków zostaje w naszych myślach na długo. I choć czasem bardzo chcemy, nie zawsze udaje nam się uciec od wspomnień. Potrzebujemy kogoś lub czegoś, co stonuje nasze myśli i zwiąże je na nowo. Pierwsza edycja On Air Festival taką moc posiada, bo nie przypominała mi sąsiednich festiwali. Udowodniła, że nowy format nie musi utrwalać utartych schematów. Sprawdziłem to oczywiście z Michelle, moją stałą kompanką. Nie mogłem przecież zwieńczyć festiwalowego okresu z nikim innym.
Minął tydzień, kurz i zachwyty z deka opadły, a ja nadal myślę o występie tej jednej brytyjskiej artystki. Nie wiem, co w głosie i usposobieniu scenicznym ma Jorja Smith, ale jedno jest pewne - jej produkcje i teksty rozrywają na kawałki, po czym zlepiają w jedną całość. Mnie zdecydowanie zlepiły, zresztą największa fanka Smith jaką znam, czyli moja przyjaciółka Julia, zaraziła mnie miłością do jej twórczości. Czy to soul, r'n'b czy domieszka grime'u sprawiła, że nogi ugięły nam się już przy pierwszym utworze? Trudno stwierdzić. Nie da się nie wspomnieć za to o gloryfikacji lokalnej tożsamości Jorji. Od wrzucenia „Blue Lights" na Soundcloud minęło już 6 lat, a temat agresywności policji wymierzonej w czarnoskórych Brytyjczyków wciąż wzbudza niesmak. I sztuka właśnie tak powinna działać. Jasne, może cieszyć i beztrosko rozkochiwać w sobie, ale wypuklenie problemów społecznych stoi według mnie o schodek wyżej. Dlatego właśnie mięsna sukienka Lady Gagi z MTV VMA (2010) powinna szokować i kłuć w oczy tych, którzy oklaskują politykę „Don't ask, don't tell. Dlatego Erotica" (1992) Madonny powinna onieśmielać i zwracać uwagę na ówczesny ucisk kobiet.

udostępnij