Justyna Święs to prawdopodobnie najbardziej uzdolniona i oczytana młoda, polska wokalistka. Sławę zdobyła współtworząc The Dumplings
03-08-2017

W zeszłym roku wystąpiłaś między innymi u boku takich wokalistek jak Natalia Przybysz czy Brodka. Można uznać, że wkroczyłaś już do ekstraligi?
Tworzę swoją przestrzeń i swoją ligę. Jestem za młoda, żeby gdzieś wkraczać. Nie lubię stawiać się z takimi artystami w jednym rzędzie. Słuchałam ich, będąc dzieckiem, i wciąż nie dowierzam, że dzisiaj z nimi występuję.

W takich sytuacjach czujesz nieśmiałość?
Na scenie nigdy nie jestem nieśmiała, bywam taka tylko poza nią. Z kim bym nie stanęła na estradzie, czuję się jak w domu.

Którzy muzycy są dla ciebie punktami odniesienia?
Pierwszą w życiu płytą, którą dostałam, był album Voo Voo. Dwa lata temu ich menedżer zadzwonił do mnie z pytaniem, czy nie nagrałabym z nimi dwóch piosenek – ta propozycja ucieszyła mnie najbardziej ze wszystkich, jakie otrzymałam do tej pory. Z Wojciechem Waglewskim, niegdyś tak dla mnie odległym, dzisiaj czuję się swojsko, jakby był moim dziadkiem. Od zawsze mnie zachwyca. Przede wszystkim tekstami, warstwa tekstowa jest dla mnie bardzo ważna. Szczerze mówiąc, wolałabym być pisarką niż piosenkarką. Obcowanie z Voo Voo było czymś niezwykłym. Miałam okazję poznać wysoką kulturę – są staroświeccy w dobrym tego słowa znaczeniu. Dzisiaj takich ludzi prawie nie ma. Lubię elegancję, dystans. Chyba powinnam żyć w innych czasach, nie pasuję do cyfrowej współczesności. Niemal nie korzystam z komputera, teksty piszę na kartce, a obecnie planuję zakup maszyny do pisania.

To ciekawe, bo The Dumplings zaistniało dzięki internetowi, wydawaliście się wręcz dziećmi internetu.
Kuba Karaś jest w tym zorientowany, dba o naszą obecność w cyfrowym świecie. To on wysłał nasze nagrania do programu „20m² Łukasza”. Nigdy bym nie pomyślała, że można coś zamieścić w internecie i dzięki temu zaistnieć. Moim pomysłem było granie na dworcu i zbieranie pieniędzy.

Gracie muzykę nowoczesną, młodzieżową, a okazuje się, że wolałabyś tworzyć bardziej klasyczny repertuar.
Nie jest tak, że bym wolała. Na co dzień czuję elektronikę, ona we mnie gra, ale czasem moja dusza ucieka do muzyki klasycznej lub jazzowej.

Pytana o wzorce muzyczne wskazałaś Voo Voo. A jak jest z wokalistkami?
Zadziwiające jest to, że w ogóle nie inspiruję się wokalistkami. Naprawdę trudno mi wskazać kobiety. Uwielbiam teksty Ewy Demarczyk, jej piosenki wzruszają mnie do łez. Kocham Agnieszkę Osiecką.

udostępnij