Od momentu ogłoszenia promocji, przed lokalem przy Koszykowej 47 ustawiały się długie kolejki. Organizatorzy nie przewidzieli systemu rezerwacji, więc każdy, kto chciał zjeść steka za złotówkę, musiał swoje odstać. Niektórzy spędzali w kolejce nawet ponad dwie godziny, inni poddawali się po kilkudziesięciu minutach, czy stanie w tak długiej kolejce, żeby zaoszczędzić kilkadziesiąt złotych miało sens? Promocja obejmowała wyłącznie podstawowego rump steaka o wadze 200 g, ale wszystkie dodatki – frytki, warzywa, sosy – były dodatkowo płatne. W praktyce więc za „pełne danie” trzeba było zapłacić o wiele więcej niż symboliczną złotówkę. W normalnej cenie ten sam stek kosztuje 59 zł – stąd zrozumiałe zainteresowanie.
Stekowy szał w social mediach
W sieci momentalnie pojawiły się filmiki i memy z wydarzenia. TikTok i Instagram zalały ujęcia tłumów czekających na „mięsny cud”. Komentarze były mieszane – od zachwytu nad promocją, po kpiny z „polskiego cebulactwa”. Wśród opinii pojawiały się też głosy: „czy to jeszcze oszczędność, czy już żenada?”. Wśród gości restauracji pojawił się m.in. znany youtuber Książulo, który relacjonował całe doświadczenie i próbował steka. Jego materiał wywołał kolejną falę komentarzy - nie tylko o smaku mięsa, ale też o tym, jak daleko można się posunąć dla „złotówkowej” okazji.
Mięso na granicy terminu? Internet pyta
Część internautów zaczęła spekulować, czy steki oferowane w promocyjnej cenie nie były przypadkiem produktami, którym kończy się termin przydatności do spożycia. W komentarzach pod filmikami i postami relacjonującymi kolejki można przeczytać sugestie, że „za złotówkę nikt nie da Ci świeżej argentyńskiej wołowiny”, a „takie promocje nie biorą się znikąd”. Choć restauracja Meatologia nie odniosła się oficjalnie do tych zarzutów, fala wątpliwości narasta. Niektórzy komentatorzy idą dalej, twierdząc, że jeśli mięso faktycznie miało krótki termin, to restauracja sprytnie zadziałała marketingowo i jeszcze na tym zyskała - finansowo i wizerunkowo. Inni z kolei bronią lokalu, wskazując, że taka akcja to po prostu dobry sposób na promocję nowej marki i przyciągnięcie klientów.
Promocja czy przesada? Granica między okazją a absurdem
Nie da się ukryć, że cała akcja była marketingowym strzałem w dziesiątkę. Restauracja Meatologia już w pierwszym tygodniu działalności stała się tematem viralowych filmików, dziesiątek memów i gorących dyskusji w internecie. Promocja zadziałała - tłumy przyszły, social media oszalały, a o nowym miejscu usłyszała cała Polska.
Ale przy całym tym szumie wokół steka za złotówkę rodzi się pytanie: czy to jeszcze rozsądne oszczędzanie, czy już przesadna pogoń za okazją? Czy stanie w kolejce przez dwie godziny - czasem na mrozie, czasem w deszczu – tylko po to, żeby zaoszczędzić kilkadziesiąt złotych, naprawdę się opłaca?
Dla jednych to spryt, dla innych – po prostu dowód na to, że Polacy lubią korzystać z okazji i nie boją się postać chwilę w kolejce, jeśli mogą coś zyskać. Niezależnie od podejścia, jedno jest pewne - taki entuzjazm i zainteresowanie nowym miejscem to najlepszy dowód na to, że mięso (i dobra promocja) wciąż jednoczy ludzi.