

fot. kolaż Patrycja Pyza
Martin Margiela był jednym z najbardziej wpływowych projektantów swojego pokolenia. Zasłynął nie tylko dzięki rewolucyjnemu podejściu do projektowania, lecz także przez swoją skrajną niechęć do wywiadów i konsekwentne unikanie pokazywania twarzy mediom. Było to coś absolutnie wyjątkowego w świecie mody i designu – szczególnie w latach 90., kiedy projektanci coraz częściej stawali się celebrytami.
W tamtym czasie Margiela pozwalał mówić za siebie wyłącznie swoim projektom. Być może właśnie ta anonimowość, tak rzadka i niemal niewidoczna w branży mody, przyczyniła się do ogromnego zainteresowania jego twórczością i zbudowania wokół niego niemal legendarnej aury.
Zanim jednak przejdziemy do konkretnych faktów, warto na moment zatrzymać się przy samym fenomenie Margieli. Jego twórczość od początku balansowała na granicy mody, sztuki konceptualnej i komentarza społecznego. Margiela nie projektował po to, by podkreślać status czy luksus w klasycznym rozumieniu – jego ubrania często kwestionowały samą ideę elegancji, nowości i perfekcji. Surowe wykończenia, widoczne szwy, recykling materiałów i dekonstrukcja formy stały się jego językiem, który do dziś inspiruje kolejne pokolenia projektantów. To właśnie z tej postawy narodził się dom mody, który zmienił sposób myślenia o ubraniu jako obiekcie.
1/5
1. Nigdy nie pokazał twarzy mediom, ale szedł po wybiegu JPG w 1986 roku.
Jak każdy projektant, Martin miał swoje quirks – drobne „dziwności”, cechy odstające od normy, które jednych irytują, innych fascynują, ale niemal zawsze wzbudzają zainteresowanie konkretnym artystą czy osobowością. Jako gatunek jesteśmy z natury ciekawi, dlatego anonimowość Margieli działa na nas jak zagadka dla detektywa – im mniej wiemy, tym bardziej chcemy zrozumieć, kim naprawdę jest autor.
I właśnie tutaj pojawia się paradoksalna sprzeczność i zarazem pierwszy fakt o projektancie. Dlaczego ktoś, kto konsekwentnie odmawiał pokazywania twarzy mediom i nie chciał opowiadać o swoich projektach, zdecydował się przejść po wybiegu Jean Paula Gaultiera – miejscu, gdzie praktycznie nie da się być bardziej zauważonym? To sprzeczność, która doskonale pokazuje, jak bardzo Margiela lubił grać z konwencją widoczności i niewidoczności, ale paradoks tego faktu polega na czymś innym, bo anonimowość Margieli nie była jego cechą wrodzoną ani przypadkiem. Była decyzją. Strategią, która pojawiła się dopiero wtedy, gdy mógł pozwolić, by to jego prace, a nie twarz, stały się głównym nośnikiem narracji.
Margiela nigdy nie znikał całkowicie – on kontrolował momenty, w których decydował się być widoczny. To nie była nieśmiałość ani ucieczka przed światem, lecz świadoma strategia, która miala pokazać, że twarz projektanta nie jest równa jego ideom, a obecność jest wyjątkiem, nie regułą. Projekty Martina były tak mocne, że broniły się same, nie potrzebowały adwokata.
2. Ma polskie korzenie.
Choć Margiela jest powszechnie kojarzony z belgijską Antwerpią, a co za tym idzie legendarną Antwerp Six, jego nazwisko zdradza coś więcej. Martin Margiela ma polskie korzenie, o których mówi się rzadko — głównie dlatego, że sam projektant konsekwentnie unikał opowiadania o swoim życiu prywatnym.
Jego ojciec pochodził z Polski i prowadził własny salon fryzjerski, w którym młody Martin spędzał dużo czasu, obserwując, jak włosy mogą zmieniać wygląd i charakter człowieka. To właśnie wtedy narodziła się jego wczesna obsesja na punkcie włosów – drobna, ale fascynująca ciekawostka o późniejszym artyście mody. Matka Margieli była Belgijką, więc ten fakt wpisuje się także w szerszy kontekst migracyjny Europy Środkowo-Wschodniej w XX wieku.
I choć trudno doszukiwać się w jego projektach bezpośrednich odniesień do polskiej estetyki ludowej czy narodowej symboliki, wielu krytyków zwraca uwagę na pewną wspólną wrażliwość: surowość formy, funkcjonalność oraz gotowość do pracy z tym, co „nieidealne” i pozornie pozbawione luksusu. Nie oznacza to oczywiście, że Margiela projektował „po polsku”. Raczej, że jego podejście do ubioru jako obiektu, który można rozłożyć na części, zrekonstruować i świadomie pozbawić dekoracyjności, rezonuje z estetyką wynikającą z niedoboru, adaptacji i praktyczności. W tym sensie jego korzenie nie są stylistycznym cytatem, lecz kulturowym tłem, które mogło wpłynąć na sposób myślenia o modzie.
Fun fact: współcześnie, polski movement director Pat Bogusławski, stoi za viralowym „runway walkiem” Leona Damę – wydarzeniem z czasów, gdy John Galliano był kreatywnym dyrektorem marki. To ciekawa paralela, pokazująca, że polskie wpływy w świecie mody i performansu wciąż potrafią rezonować globalnie.
3. Był prawą ręką Jean Paula Gaultiera przed założeniem swojej marki.
Zanim Martin Margiela stworzył Maison Martin Margiela, przez kilka lat pracował u boku Jean Paula Gaultiera, jednego z najbardziej wpływowych projektantów lat 80. i 90. Do zespołu JPG dołączył w 1984 roku i bardzo szybko stał się jego prawą ręką, odpowiadając za rozwój kolekcji oraz kluczowe decyzje projektowe.
To właśnie w tym okresie Margiela zdobył nie tylko techniczne doświadczenie i znajomość zaplecza wielkiego domu mody, ale także świadomość tego, jak funkcjonuje moda jako spektakl, narracja i biznes. Praca z Gaultierem – projektantem skrajnym, medialnym i prowokacyjnym – była dla Margieli cenną lekcją kontrastu. Tam, gdzie JPG budował swoją markę wokół silnej osobowości i obecności publicznej, Margiela wybrał później wycofanie, anonimowość i koncentrację na samym obiekcie.
To doświadczenie sprawiło, że gdy w 1988 roku powstał Maison Martin Margiela, był on nie tyle buntem wobec systemu, co jego świadomym przeformułowaniem zaprojektowanym przez kogoś, kto doskonale znał jego zasady od środka.
4. Odszedł z branży bez pożegnania.
W 2009 roku Martin Margiela po prostu zniknął z branży mody. Bez oficjalnych oświadczeń, bez pożegnalnego pokazu, bez medialnych wywiadów podsumowujących karierę. Tak samo, jak przez lata unikał światła reflektorów, tak samo konsekwentnie opuścił scenę — w ciszy.
W momencie odejścia jego marka była już ugruntowaną legendą, a wpływ Margieli na współczesną modę nie podlegał dyskusji. I właśnie dlatego ten gest był tak znaczący. W branży, która żyje narracją, ciągłą obecnością i nieustannym komentarzem, Margiela odmówił ostatniego aktu spektaklu. Nie zamknął rozdziału, tylko po prostu przestał go pisać.
Dopiero dziesięć lat po odejściu, w 2019 roku, zdecydował się przerwać milczenie, współtworząc dokument „Martin Margiela: In His Own Words”. Był to jednak kolejny akt kontroli nad własną historią, opowiedzianą na jego warunkach, z naciskiem na proces twórczy i idee, niż jego osobowość i prywatne sprawy.
Margiela szybko odszedł z branży mody, ale nie przestał być artystą. Jego pierwsza indywidualna wystawa, zorganizowana przez Lafayette Anticipations w Paryżu, odbyła się na przełomie 2021 i 2022 roku i pokazała publiczności ponad dwadzieścia instalacji, rzeźb, kolaży, malarstwa i filmów, potwierdzając, że myślenie artystyczne Martina nigdy nie zniknęło, ale przyjęło inną formę. Eksponaty eksplorowały tematy takie jak czas, przemijanie i transformacja, kontynuując ideę pracy z tym, co pozornie banalne czy „niewidoczne”.
5. Pierwsza „kolekcja” Martina Margieli powstała z ubrań należących do jego matki.
Zanim Martin Margiela stał się legendą mody, jego pierwsze eksperymenty z ubraniami odbywały się w domu, kiedy był jeszcze bardzo młody. Jako nastolatek rozpruwał i zszywał na nowo ubrania swojej mamy, nadając im nowe formy i funkcje. Margiela tworzył także miniaturowe ubrania dla lalek, traktując je jak małe modele do eksperymentów, które pozwalały mu testować fasony, proporcje i detale.
Ta fascynacja miniaturowymi formami nie zakończyła się w dzieciństwie. W 1994 roku, podczas pokazu AW 1994, Margiela zrealizował projekt zatytułowany „A Doll’s Wardrobe”, który wprost nawiązywał do jego zabaw z Barbie i Kenem. Kolekcja była metaforą zabawy, dekonstrukcji i przekształcania znanych form, pokazując, że jego wczesne eksperymenty stały się fundamentem dorosłej twórczości.
Te prywatne zabawy szybko przerodziły się w obsesję na punkcie dekonstrukcji, która stała się znakiem rozpoznawczym jego dorosłej twórczości. Współpracownicy Margieli często podkreślają, że to właśnie wtedy narodziło się jego podejście do ubioru jako obiektu do rozłożenia, zrekonstruowania i przemyślanego przekształcenia. Jego młodzieńcze eksperymenty z codziennymi materiałami i miniaturowymi formami dały początek idei, która przez lata definiowała i nadal definiuje dom Maison Margiela – od wyraźnych szwów, przez odwrócone fasony, po recykling i reinterpretację gotowych elementów garderoby.
Polecane

Prezenty na święta 2025. Oto 4 trafione pomysły dla spragnionych pozytywnych zmian

Mroczna strona kultowych ról filmowych

„Regular Animals” Beeple. Instalacja, która wygrała Art Basel Miami Beach 2025

Wzrastające wydatki na OnlyFans. Polska w czołówce globalnego rankingu
![„Zgiń kochanie” – doskonałe studium rozpadającej się emocjonalnie kobiety [RECENZJA]](/_next/image?url=https%3A%2F%2Fkmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com%2Fstrapi%2FDie_My_Love_Still13_MUBI_Credit_Kimberley_French_64dcc0506b.jpg&w=3840&q=75)
„Zgiń kochanie” – doskonałe studium rozpadającej się emocjonalnie kobiety [RECENZJA]
![Wystawa prac Zofii Rydet w Londynie [RECENZJA]](/_next/image?url=https%3A%2F%2Fkmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com%2Fstrapi%2Fzapos_2fda122c74.jpg&w=3840&q=75)
Wystawa prac Zofii Rydet w Londynie [RECENZJA]
Polecane

Prezenty na święta 2025. Oto 4 trafione pomysły dla spragnionych pozytywnych zmian

Mroczna strona kultowych ról filmowych

„Regular Animals” Beeple. Instalacja, która wygrała Art Basel Miami Beach 2025

Wzrastające wydatki na OnlyFans. Polska w czołówce globalnego rankingu
![„Zgiń kochanie” – doskonałe studium rozpadającej się emocjonalnie kobiety [RECENZJA]](/_next/image?url=https%3A%2F%2Fkmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com%2Fstrapi%2FDie_My_Love_Still13_MUBI_Credit_Kimberley_French_64dcc0506b.jpg&w=3840&q=75)
„Zgiń kochanie” – doskonałe studium rozpadającej się emocjonalnie kobiety [RECENZJA]
![Wystawa prac Zofii Rydet w Londynie [RECENZJA]](/_next/image?url=https%3A%2F%2Fkmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com%2Fstrapi%2Fzapos_2fda122c74.jpg&w=3840&q=75)