Tony Ward (naprawdę Anthony Borden Ward) jest modelem i aktorem, urodzonym 10 czerwca 1963 roku w Kalifornii. Pierwszy poważny kontrakt podpisał w 1983, kiedy nawiązał współpracę z Calvinem Kleinem. Potem pojawił się w reklamach m.in. Chanel, Dolce & Gabbana czy Fendi. Sławię przyniósł mu związek z Madonną, z którą była na początku lat 90. W Polsce  mogliśmy go zobaczyć na najnowszym pokazie Vistuli, którą obecnie reklamuje. Mieszka w Los Angeles i Londynie. "I'm a mess, I haven't slept for a five days" powiedział na początku spotkania Tony Ward. W ciągu kilku dni pokonał tysiące kilometrów: z Los Angeles, poleciał do Londynu, a potem do Polski, z Polski do Szkocji i ze Szkocji znów do Polski prosto na pokaz Vistuli. Mimo ogromnego zmęczenia chętnie odpowiada na wszystkie pytania, a z założenia pół godziny PR-owy wywiad zamienia się w półtoragodzinną podróż przez szalone życie byłego faceta Madonny i jednego z najseksowniejszych modeli świata. tekst Sylwia Chamera foto mat promo Jak się czujesz po pokazie? Przeżyłem (śmiech). A tak na poważnie, to był bardzo dobry pokaz. W Paryżu, czy w Nowym Yorku na backstage’ach jest dużo pozytywnej energii, ale odczuwa się też duże napięcie i stres, często panuje bałaganu. Vistula świetnie wszystko zorganizowała, wszystko działało jak w zegarku. Jak widać w modzie nie zawsze musi panować chaos. Nie znałem wcześniej tej marki. Kiedy zobaczyłem ubrania po raz pierwszy, zaskoczyła mnie wysoka jakość. Detale, dobór kolorów, materiały, są idealne. Powinni wyjść z nimi poza Polskę. Pamiętasz ten moment, kiedy pomyślałeś o modelingu? Po liceum, w latach 80. przeprowadziłem się do Los Angeles żeby zostać aktorem. Dużo ćwiczyłem, miałem dobrze wyrzeźbione ciało. Chodziłem na castingi i słyszałem "zostań modelem, powinieneś zostać modelem" i tak dalej. W West Valley College, do którego uczęszczałem, jeden z profesorów zajmował się wyłapywaniem nowych twarzy do sesji. Powiedział do mnie: „zrobię z ciebie gwiazdę”. „Ok”, odpowiedziałem, choć nie miałem pojęcia czym jest moda i jak wygląda pozowanie. Nigdy nie zastanawiałem się nad modelingiem. Dlaczego? Kiedy byłem młody uważałem, że jestem najbrzydszą osobą na świecie. Byłem cherlakiem. Miałem wielkie przednie zęby, dziwny nos i byłem niski, wyglądałem jak szczur. Za to mój starszy brat był przystojny, prawie idealny. Nie mogłem na siebie patrzeć. Modeling obudził w Tobie pewność siebie? Nie, raczej nie o to chodziło. W modelingu jesteś cały czas oceniany, szczególnie oceniany jest twój wygląd. Nie ma znaczenia jak piękny i wspaniały jesteś - jednego dnia jesteś rozchwytywany, a następnego cię nie ma. Dla dzieciaka, jakim kiedyś byłem, który dopiero zaczynał karierę modela, te początki były prawdziwym wyzwaniem. Nie miałem pojęcia dlaczego ktoś chce mnie fotografować. Nie dałem się, bo miałem wewnętrzną siłę, która mówiła „nie poddawaj się, idź dalej”. Jesteś w tym biznesie od bardzo dawna. Co według Ciebie zmieniło się na przestrzeni lat? Dla mnie tworzenie sesji zdjęciowych było sztuką. Moda była sztuką i ja uczestniczyłem w procesie jej tworzenia. Wszyscy, którzy byli na planie: od fotografa, po modeli, czy osoby, które były odpowiedzialne za włosy, uczyliśmy się czegoś nowego, poszukiwaliśmy różnych rozwiązań. Ja też uczyłem się czegoś o sobie. Robiliśmy sesję i nie byliśmy pewni do końca jaki będzie efekt końcowy. Potem fotograf mówił "masz tu 10 polaroidów" i nic więcej. On był królem, mógł wszystko, nie wpuszczano klientów na zdjęcia. Dziś to się  gdzieś zagubiło, idea fotografii jako sztuki zanikła. Teraz chodzi o produkt, o technologię, narzędzia, którymi się tworzy. Bardzo chcę o to zapytać, ale nie musisz odpowiadać: Madonna. Nie, jest ok. To był normalny, prawdziwy związek, pełen miłości i bólu. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem ją w telewizji powiedziałem sobie: "będę jej facetem".  Poznaliśmy się na imprezie urodzinowej, byłem pijany, a ona krzyczała na mnie, że nie chce ze mną rozmawiać. Próbowała wyswatać mnie ze swoim przyjacielem Alekiem Keshishianem. Była szczerze zaskoczona, kiedy okazało się, że nie jestem gejem. Ludzie zaczęli Cię postrzegać jako chłopaka sławnej osoby? Zanim związałem się z Madonną nikt się mną nie interesował, nikt nie chciał robić ze mną wywiadów. Nagle ludzi zaczęło obchodzić to, co myślę i kim jestem. Denerwowało mnie to. Wyobraź sobie, że na ulicy podchodzi do ciebie obcy człowiek i pyta "Hej, jak tam twój wczorajszy seks z mężem?". Kariera modela, to nie zawsze droga usłana różami. Pamiętasz moment, który Cię zmienił? To był moment sesji zdjęciowej z Herbem Rittsem. Pracowałem z nim wielokrotnie, przyjaźniliśmy się. Ale Herb często nie pokazywał mojej twarzy, nie lubił jej. W trakcie jednej z sesji byłem nagi, musiałem stać na plaży w niewygodnej pozycji i umierałem z zimna. Wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że jestem tylko zabawką. Pomyślałem sobie „walcie się”. Miałem 24 lata, ćwiczyłem, nie miałem tatuaży, niczego nie brałem. Ale ten moment sprawił, że coś we mnie pękło, zmieniło mnie i ukształtowało na całą karierę. Co byś powiedział na hasło "naughty"? Dużo tego było (ze śmiechem). Miałem momenty w życiu, kiedy kompletnie traciłem rozum. Zrobiłem wszystko, naprawdę wszystko. Teraz kiedy wracam do domu myślę "o rany, przeżyłem". Zawsze czuję, że mnie nie ma, dużo podróżuję. Gdybym miał wskazać teraz jakąś zakazaną przyjemność, byłoby to spędzanie czasu z moją ukochaną żoną i dziećmi. Nawiązując do poprzedniego pytania, masz jakieś wspomnienie, o którym myślisz: "niemożliwe, to się nie wydarzyło"? Moja pierwsza kampania dla Dolce & Gabbana z Christy Turlington i Lindą Evangelistą. Za obiektywem stał Steven Maisel. O rany, nie mam pojęcia, gdzie wtedy miałem rozum… Mocno wtedy imprezowałem. W końcu odebrałem telefon od agenta i okazało się, że szuka mnie od wielu dni. Miałem o sobie wysokie mniemanie, uważałem się za aktora, więc mówię mu, że nie jestem w najlepszym stanie i nie dam rady nigdzie iść. „Nie!”, krzyczy przez słuchawkę. „Dziś masz zdjęcia, zabieraj swój tyłek z łóżka i idź do pracy!”. Więc poszedłem. Podbiega do mnie Steven, wyciąga rękę na przywitanie, próbuje przedstawić mi modelki, a ja pierwsze co mówię, to: „świetnie, ale gdzie jest bar, dajcie mi whiskey!”. To z tej sesji pochodzi zdjęcie, na którym ściskam twarz Lindy. Chyba nie byłem jej ulubieńcem do końca trwania zdjęć… Jak widzisz dalej swoją przyszłą drogę? Mam 51 lat i nadal robię to samo, co robią siedemnastolatkowie. Wciąż jestem w biznesie, ludzie chcą ze mną pracować i robić ze mną sesje. Będę to robić tak długo, jak ludzie będą chcieli ze mną współpracować. To zaskakujące, ale wspaniałe. Zawsze patrzyłem na swoje życie jak na książkę, która nie ma sensu. Każdy rozdział przynosi coś innego, innego bohatera, którym byłem. Koniec jednego rozdziału nie dawał pewności jak będzie wyglądał następny. To było jak podróżowanie przez różne stany rzeczywistości. Wydaje mi się, że teraz rozumiem cały ten ruch. Polecam książkę „Book of Secrets” Deepak Chopry, która pomaga zrozumieć pewne rzeczy. Co do przyszłości, to chcę być jak najlepszym ojcem. Moje dzieci są moim największym osiągnięciem.